~Rozdział 13~

335 14 9
                                    

-Jesteśmy-powiedział Stark, gdy weszliśmy do laboratorium. -Wow- wyszeptałam. Było ono OGROMNE. Pełno monitorów, robotów, narzędzi, kabli, oraz wiele wiele innych rzeczy o których nie miałam pojęcia. Na suficie były długie lampy, które dawały cholernie jasne światło, a na ścianach Ledy. Obok nas skórzana kanapa, a w koncie znajdował się mały barek, z dużą zawartością alkoholu, kto by się tego nie spodziewał. Ma chłop gust i głowę. 

-O już jesteście- usłyszałam spokojny głos doktora Bannera.- Tony podwieź ją tutaj.

-Się robi doktorku.-Podjechaliśmy do Bruce.

-Jak się czujesz?-zapytał

- Dobrze tylko trochę kręci mi się w głowie.- odpowiedziałam.

-Ok, To normalne, że ci się kręci w głowie.- rzekł, kładąc rękę na moim czole.- Jesteś rozpalona, nie ruszaj się, zmierzę ci temperaturę.- Wyjął z sztufady elektroniczny termometr. Przyłożył do głowy i odczekał chwilę puki nie zapiszczał.

-38*, masz gorączkę- rzekł- masz tu tabletki-dodał, wyciągając z szafki opakowanie- Zażyjesz je dopiero po badaniach- rzekł w odpowiedzi, że zrozumiałam pokiwam głową.

-Dasz radę wstać?

-Nie sądzę- odpowiedziałam-Tony?- patrzyłam na szatyna.

-Co? Czy ja ci wyglądam na dźwig? Mogę to zrobić jak ładnie poprosisz-powiedział uśmiechając się łobuzersko.

-Ładnie proszę-odpowiedziałam trzepocząc rzęsami i uśmiechając się.

-Liczyłem na coś więcej,ale na początek może być-rzekł i podniósł mnie na stającą obok pryczę.Koło niej znajdowała się kroplówka i  cztery monitory, a na stoliku były , bandaże, plastry tabletki, przed chwilą odłożony  termometr, preparaty do odkażania ran, oraz  strzykawki. Na sami ich widok poczułam lekki ścisk w żołądku. Bruce ponownie podszedł do mnie, ale tym razem z małą latarką w ręku.

-Patrz, na światło ok?

-Mhm- odpowiedziałam krótko, patrząc w światło wydawane przez latarkę.

-Zmiana, a teraz drugie.-powiedział, po chwili odpowiedział.- Wszystko dobrze, możesz ściągnąć bluzkę, muszę cię opatrzeć- zapytał.

-D-Dobrze-odpowiedziała. Nie chciałam ściągać koszulki. Pod koszulką zakrywałam wszystkie moje blizny. Nie chciałam aby ktoś je widział. Ale teraz nie miałam wyboru. Musiałam ją ściągnąć aby Banner mógł mnie opatrzeć.Więc po woli, z małą pomocą doktora ściągnęłam koszulkę.

Siedziałam teraz w samym staniku. Czułam się strasznie niekomfortowo. Spojrzałam na mój rozcięty bok, był na nim założony opatrunek. Był przemoczony krwią. Trzeba go było zmienić.

-Jesteś strasznie poobijana. Dam ci maść, ona pomoże, aby sińce i zadrapania szybciej się zagoiły. Miałaś jeszcze rozcięty bark i łydkę. Zaszyłem ci je kiedy spałaś - odpowiedział kładąc obok mnie słoik wypełniony maścią- Używaj ją dwa razy dziennie rano i wieczorem przez pewien czas puki się nie zagoją. Szybciej wyzdrowiejesz-odpowiedział uśmiechając się.

-Huhuhhuhu... Niezłe ciało!- usłyszałam za sobą głos Starka, który wracał od barku z szklanką whisky.

-Dzięki i zamknij się.

- To był komplement- odpowiedział upijając łyk trunku ze swojej szklanki.Na jego wypowiedź przewróciłam oczami.

-Zminie opatrunek na boku na świeży.- Jego opuszki palców dotknęły mojej skóry. Gwałtownie odsunęłam się od niego. Kiedy ponowił próbę zdjęcia opatrunku , złapałam go za nadgarstek.

Only you //Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz