Me: To chyba dobrze ze nie trzymasz niczego w sobie
Me: Mozesz mi zaufac Zhongli:3
Me: Z reszta moze glupie pytanie
Me: Dlaczego juz sie nie kolegujesz z tym Tartaglia? Chyba tak mu na imie
Zho <3: Naćpał się któregoś razu, wykrzyczał przy wszystkich jak to mnie nienawidzi oraz niepotrzebuje. Dodał że nie współczuje mi problemów i cieszy się, że mam depresję.
Zho <3: Życzył mi tego bym z niej nie wyszedł i się zajebał.
Zho <3: Bolało.
Me: Może z nim pogadaj? Być może żałował?
– W chuj żałował. – Mruknął do telefonu. Wiedział, że coś mu powiedział lecz nie pamiętał o tak ostrych słowach. – Chciałbym Cię przytulić znów Zho. – Szepnął a do jego oczu zaczęły napływać łzy.
Kiedyś mu obiecał, że pomoże jemu wyjść z tego gówna, jak widać wpierdolił go w nie jeszcze bardziej. Kochał Zhongliego, nie wytrzymał tego i wykrzyczał te kłamstwa.
Miał żyć, wręcz musiał.
Dla niego.
Bez niego będzie wrakiem siebie.
Jego rozpaczy wyrwał dzwonek powiadomień. Niechętnie spojrzał na telefon, lecz przez odpowiedź zatrzymało mu się serce na pare minut.
Zho <3: Masz rację, było to dość sporo czasu temu. Może dam mu kolejną szanse, był naprawdę ważny. Zależy mi nadal na nim.
Tartaglia rozpłakał się ze szczęścia.
– Nie zawiodę Cie.
–––––
Żegnamy wakacje i witamy nowy rok szkolny!~Coco
CZYTASZ
lekarstwo -childexzhongli
FanfictionPijany rudzielec zaczyna wypisywać do swojego dawnego przyjaciela lecz z innego numeru. Niczego nieświadomy Zhongli postanawia odbić pałeczkę i zakolegować się z 'anonimem'