Chapter 4 ~

476 29 43
                                    


Znowu dedykuje to dla cudownej mienqa21 kocham Cię babo. Dumna jestem z ciebie ❤️

Obudziłam się w dużej sypialni. Od razu rozpoznałam, że jestem w domu Mikaelsonów. Rozejrzałam się po pokoju. Sztalugi, piękne obrazy. Wiadomo do kogo należy ten pokój. O wilku mowa. Po chwili przez drzwi wszedł nie kto inny jak Klaus.

- Obudziłaś się. Strasznie się martwiłem. Masz może jakiś pomysł, by uratować Amber? - zapytał z troską.

- Możemy przemienić ją w wampira! Jest też szansa, że zostanie heretyczką. - powiedziałam.

- Jesteś genialna. - odpowiedział i mnie przytulił. - Dobrze się czujesz? - dodał po chwili.

- Jest okey, teraz chodź ratować moją idiotkę. - odparłam po czym wstałam. Zrobiłam to trochę za szybko i prawie wyrżnęłam się na podłogę. Lecz mój zbawiciel Nik, znowu mnie złapał.

- Widzę, że na mnie lecisz, skoro tak bardzo chcesz bym Cię łapał. - zaśmiał się Mikaelson.

- Bardzo śmieszne. Jak już lecę, to na podłogę. To po pierwsze. A leci, to na Ciebie tylko deszcz. - oznajmiłam z uroczym uśmiechem. Wyrwałam się z jego uścisku, chociaż mogłabym tak godzinami i zbiegłam po schodach do salonu. Gdzie w wampirzym tępie znalazł się również Klaus.

- Elijah, podaj jej swoją krew. Im szybciej tym mniej będzie się męczyć. - zwróciłam się do mężczyzny. Posłusznie nadgryzł swój nadgarstek i podsunął brunetce pod nos.

- Pij skarbie. - powiedział. Słysząc to chciałam piszczeć z radości, ale to chyba nie odpowiedni moment. Jebać.

- Awww. - wykrzyczałyśmy chórem z Rebekah, Frey'ą i Addie, najwyraźniej czytają mi w myślach.

- No gołąbeczki, kto skręci jej kark? - zapytał z entuzjazmem Niklaus.

- Ja chce! - krzyknęłam.

- Menda. - prychnęła Amber, która skrzywiła się z bólu. Elijah czule pogłaskał ją po plecach.

- Jesteś psychopatką. - zaśmiała się Maddison.

- A ty siedzisz na kolanach Kol'a, ale i tak wy wszyscy mnie kochacie. - odpowiedziałam złośliwie.

- A ty nas nie kochasz? - prychnęła Rosewood przytulona do boku Elijah'y.

- Tylko nielicznych. - fuknęłam i spojrzałam na wszystkich. Gapili się jak na wariatkę. - Dobra, każdego po trochu, ale niektórych z was bardziej nienawidzę. - fuknęłam i udałam obrażoną. Nik się zaśmiał.

- A i dobrze się czujesz? Nie powinnaś tak mdleć. - zapytała najstarsza z rodzeństwa.

- Nienawidzę gdy ktoś mnie o to pyta. Ale jest okey. - mruknęłam w stronę dziewczyny.

- Kochani ja tu umieram, nie żeby coś. - zwróciła uwagę Amber a ja zaśmiałam się jak psychopatka.

- Ukrócę twoje ,,cierpienie". - odparłam i podeszłam do niej wolnym krokiem z psychopatycznym wyrazem twarzy.

- Nie mów, że skręcisz jej kark. - powiedział rozbawiony całą sytuacja Niklaus. Kol zaczął się śmiać, a Elijah wyglądał na niezadowolonego tym pomysłem.

- Zawsze chciałam to zrobić. Prędzej czy później i tak umrze. - powiedziałam z obojętną miną. I znowu gapią się jak na chorą psychicznie.

- Potem będziesz musiała pożywić się człowiekiem. Nie mamy zbyt wiele czasu, bo nie wiemy konkretnie jaki urok rzuciła nasza matka. - wtrącił najstarszy z braci.

Psychopaci, trzymają się razem. ~ Klaus MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz