Chapter 15 ~

243 22 14
                                    

Charlie okręcił mnie wokół własnej osi i spojrzał na mojego synka.

- A to kto? - zapytał uśmiechając się.

- Braciszku, oto i mój potomek. - odpowiedziałam dumnie. On się uśmiechnął i podszedł do małego.

- Hej mały. - zaczął przyjaźnie a chłopczyk tylko na mnie spojrzał.

- Kochanie, to jest mój straszy brat. Inaczej twój wujek. - zwróciłam się do Alex'a, który patrzył na mnie tymi zielonymi ślepiami ewidentnie zdezorientowany.

- To cześć wujku. - powiedział z uśmiechem i dwoma ugryzieniami dokończył ciasteczko, które mu zostało.

- Oczy ma identyczne. - odparł gdy na mnie spojrzał. Lekko się uśmiechnęłam i zabrałam torebkę oraz płaszcz z krzesła. Pomogłam synkowi nałożyć kurtkę i razem z moim bratem pojechaliśmy do mojego domu.

Bardzo cieszyłam się, ponieważ brata nie widziałam około 7 lat. On mieszkał z ojcem, ja z matką. Mam jeszcze młodszą siostrę, ale to dłuższa historia. Charles jest wilkołakiem, tak samo jak nasz ojciec.

- Nie myślałem, że doczekam się siostrzeńca. - powiedział mój brat, gdy już siedzieliśmy u mnie w domu popijając kawę.

- Widzisz, a jednak. - odpowiedziałam mu rozbawiona i upiłam kolejnego łyka napoju bogów.

- Kim jest ten szczęściarz, którego sobie wybrałaś? - zapytał i znacząco uniósł brwi do góry. Brawo braciszku, gdzie znalazłeś poradnik jak zepsuć mój dobry humor?

- Mikaelson. - mruknęłam zażenowana. On wytrzeszczył oczy.

- Który? Oto jest pytanie. - mówił z niedowierzaniem.

- Któryś na pewno. - fuknęłam.

- Teraz mała rozkmina. Hmm trzeba użyć mózgu.

- O ile go masz, wątpliwe. - syknęłam złośliwie i słuchałam jak ten półgłówek snuje teorie spiskowe.

- Wnioskując po tym, że od kiedy byłaś bachorkiem podkochiwali się w tobie wszyscy trzej, to obstawiam Eliasza. - oznajmił dumnie.

- Nawet zgadywanie Ci nie wychodzi. - zaśmiałam się z jego obrażonej miny.

- Teraz na pewno zgadnę. Klaus! - wykrzyknął.

- Tak Santa Klaus. - ryknęłam śmiechem a Charl mi zawtórował.

- Idę sprawdzić co u małego. - dodałam po chwili uspokajając napady śmiechu.

Weszłam na górę do jego sypialni i zastałam tam chłopca z zakrwawionymi rękoma. W pokoju był ogromny bałagan. Jego worek treningowy rozszarpany, zabawki porozrzucane po całym pokoju i on stał na środku patrząc pustym wzrokiem w jeden punkt. Szybko do niego podbiegłam i zobaczyłam czy coś jeszcze sobie zrobił. Jedyne co przykuło moją uwagę to kły wystające delikatnie spod warg. Tego bałam się najbardziej. Nie myślałam, że stanie się to tak szybko. Przecież on ma dopiero trzy lata. Ten worek wisiał tu po to by chociaż minimalnie panować na genami wampira i wilkołaka. Pozostaje tylko pytanie, jak ja sobie poradzę z tą małą trybrydą w pełnie, która swoją drogą się zbliża? Chyba będę musiała zrobić największą głupotę życia. Poprosić o pomoc Klausa.

- Mamo, co się dzieje? - zapytał zapłakany Alex.

- Kochanie, spokojnie jesteś trybrydą. Po prostu twoje geny dają o sobie znać. Zaraz to sprzątnięty. - odpowiedziałam i czule się uśmiechnęłam. Zaklęciem scaliłam worek w całość, tak samo jak resztę bałaganu.

- Chciałbym być tak potężny jak ty. - powiedział i mnie przytulił.

- Będziesz o wiele potężniejszy. Wiesz niedługo pokaże ci jak się zmieniać w wilka. I będę Cie powoli wszystkiego uczyć. - oznajmiłam spokojnym tonem. - Co ty na to, by pojechać do wujostwa? Muszę z nimi poważnie porozmawiać. - dodałam po chwili. Chłopiec twierdząco pokiwał głową i pobiegł nakładać buty. Zeszłam na dół do mojego brata.

- Ja już się będę zbierał, wpadnę jutro jeśli pozwolisz. - pożegnał się i wyszedł. Zarzuciłam szybko odzież wierzchnią, buty wzięłam torebkę i poczekałam na gotowego malca. Razem wsiedliśmy do samochodu. Po drodze Alexis zdążył mi opowiedzieć co wydarzyło się w jego pokoju. Wiedziałam, że kiedyś się tak wydarzy.

Wparowałam do posiadłości jak gdyby nigdy nic, w nienajlepszym humorze.

- Co tym razem za foch? - zaśmiał się Kol, siedzący w salonie.

- Aż tak widać? - burknęłam zostawiając płaszcz, po czym rzuciłam się na kanapę. Nadal czuje się tu jak u siebie.

- Wyglądasz jakby nie wiem dom ci się spalił. Chociaż po spotkaniu z Klausem nic nie wiadomo. - powiedziała Rebekah, która weszła do salonu ze szklanką bourbonu.

- Taa, dzięki jesteście bardzo pomocni. Ale dzięki, że przypilnujecie małego. Ja muszę odbyć dwie poważne rozmowy, więc z łaskawości swojej powiedzcie mi kochani moi gdzie znajdę Frey'ę? - zapytałam z uroczym uśmieszkiem.

- Freya powinna być na górze. - odpowiedziała Bekah i tyle ją widziałam.

Weszłam po schodach w zadziwiająco szybkim tępie i zapukałam. Odpowiedziało mi ciche proszę, więc nie czekając weszłam i zamknęłam za sobą drzwi tak szybko jak je otworzyłam.

- Mamy problem i to dość spory. Obawiam się, że Alex uaktywnił gen wilkołaka i wampira przy okazji również..

                                          ***

Dobry skarbeńki! Jestem pewna, że będzie dzisiaj drugi rozdział. Tak mi się wydaje.

Jak się podobało?

Do zobaczenia

Psychopaci, trzymają się razem. ~ Klaus MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz