Chapter 11 ~

280 25 11
                                    

3 lata później..

Scarlett POV~

Chciałeś kiedyś zniknąć z tego nędznego świata? Potrzebowałeś po prostu wszystko skończyć? Bo ja tak, aż za wiele razy. Ciężko mi samej z tym wszystkim. Otóż nie widziałam się z Klausem od roku. Zniknął. Bez słowa, tak po prostu. Jestem sama z dzieckiem. Co prawda, ma 3 lata, ale zaczął mnie wypytywać o ojca. Nie mam nawet co odpowiedzieć, bo sama nie wiem, co się z nim stało. Wróciłam do starego domu, który tutaj kupiłam. Jestem sama, ale bardzo często odwiedza mnie Freya. Pomaga małemu zapanować nad mocami. Okazało się, że odziedziczył gen wilkołaka, po mnie i Nik'u, wampira również po nim, ale i czarownicy.

Freya jest dla mnie, jak starsza siostra. Kocham ją całym sercem. Bardzo mnie wspiera. Nie tylko od zniknięcia Niklausa, ale od kiedy zostałam mamą.

Alex jest dość wybuchowy i niecierpliwy. Ale jest też tak uroczy i piękny. Te zielone oczy, zawsze pełne życia, mają w sobie coś takiego, co przyciąga. Poza oczami zabójczo przypomina ojca. Aż za bardzo mi przypomina jak za nim tęsknie. Wzięliśmy ślub, potem zaczęły się kłótnie. Jednak gdy w końcu udało nam się pogodzić, on zaczął nie wracać po nocach. Pewnego dnia nie wrócił już wcale. Kilka samotnych łez spłynęło po moich policzkach, na te wspomnienia.

- Mamusiu, czemu płaczesz? - rozmyślań wyrwał mnie cichy głos synka.

- Nie płaczę kochanie. - powiedziałam szybko przecierając oczy i wysiliłam się na uśmiech. Alex wdrapał się na moje kolana i przytulił.

- Mogę pokazać ci czego nauczyła mnie ciocia Freya? - zapytał z uroczym, charakterystycznym dla niego uśmiechem.

- Pewnie. - odpowiedziałam.

Chłopiec wziął białą róże, która stała w wazonie i zaczął szeptać jakieś zaklęcie. Po chwili szeroko się uśmiechnął a kwiat stał się czerwony. Powtórzył te samą czynność i tym razem była żółta. Zrobił to jeszcze kilka razy, aż w końcu zabrakło mu kolorów i zmęczony opadł na kanapę.

- Ta dam! - krzyknął uradowany po czym podał mi swoje dzieło.

- Brawo. - uśmiechnęłam się. Do drzwi zadzwonił dzwonek. Chciałam wstać, ale Alexis pobiegł pierwszy i otworzył.

- Ciocia! - pisnął i uczepił się Frey'i do nogi.

- Czemu otworzyłeś drzwi, nie sprawdzając kto to? - zapytałam trochę ostrzej.

- Błagam, nikt do nas nie przychodzi oprócz rodziny i przyjaciół. Po za tym, żaden niezaproszony wampir tu nie wejdzie. - powiedział z uśmiechem i do mnie podszedł. Wywróciłam oczami i podeszłam do najstarszej z rodzeństwa Mikaelson. Przytuliłam mocno dziewczynę.

- Hej kochana. - szepnęłam po chwili i wpuściłam ją w końcu do salonu. Mały poszedł do pokoju obejrzeć jakąś bajkę. Popijaliśmy herbatę na kanapie i rozmawiałyśmy.

- Wiesz, oni chcieli by z tobą porozmawiać. Wszyscy się martwią. - oznajmiła blondynka.

- Nie mam zamiaru. Najpierw to oni mnie totalnie zignorowali. Potrzebowałam kogoś i tylko ty, byłaś w stanie się poświecić. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. - odpowiedziałam ponuro i się do niej przytuliłam. Spędziłyśmy sobotni wieczór jak zwykle, Netflix i wino. Co prawda nie takie ilości jak kiedyś, bo mam na głowie dziecko, ani nie jestem wampirem. Nie komentujmy tego jak łatwo mnie schlać.

- Mały już śpi? - mruknęłam leżąc na kanapie widząc schodzącą Frey'ę.

- Tak. - odpowiedziała z uśmiechem i usiadła obok mnie gładząc po plecach.

Psychopaci, trzymają się razem. ~ Klaus MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz