10. Pąs i koniczyna

253 23 16
                                    

Drodzy, młodzi czytelnicy. Choćby skały srały, nie powtarzajcie praktyk zawartych w poniższym rozdziale. W ogóle lepiej nie traktujcie żadnych opisanych tu praktyk jako dobrego pomysłu. Nigdy nie miałam ambicji, by być wzorem dla młodzieży, a wszystko co tworzę, to li i jedynie fikcja literacka. 


***

Konkurs zbliżał się wielkimi krokami. Choć Vic starała się zatrzymać uciekający czas, ten stale jej umykał. Dni tygodnia zmieniały się tak szybko, że tylko grafik z pracy pozwalał jej się nie zgubić. Czuła, że niewiele brakuje, by oszalała. W jednej chwili zaczynał się poniedziałek, w kolejnej w najlepsze trwała sobota. Dni znikały na jej oczach.

Monica uparła się, by wzięła dodatkową lekcję w tygodniu. Robiła to, jak wielokrotnie podkreślała, pro bono, jednak wkrótce to Vic była gotowa dopłacić, byleby tylko czmychnąć z kolejnych zajęć. Gitara niemal przyrosła jej do rąk. Każdego wieczoru walczyła z bólem palców i nadgarstków, aż wreszcie straciła wiarę, że ten kiedykolwiek minie. 

No i był jeszcze Damiano. Jeśli cokolwiek było w stanie naprawdę oderwać ją od ćwiczeń, to tylko ich spotkania. Te przybrały na częstotliwości, ale straciły dawną intensywność. Już nie umawiali się tylko w jednym celu. Odkryli, że są jeszcze inne satysfakcjonujące sposoby na spędzenie czasu. 

— Wiesz, Vic — powiedział jej któregoś dnia. — Cieszę się, że wyrwałaś się z tej wiochy.

Rzuciła mu badawcze spojrzenie.

— Bo szkoła wystawia mnie w konkursie?

— Bo mogłem cię poznać.

Uśmiechnęła się do niego niepewnie. 

— Zróbmy coś szalonego — zaproponował Damiano.

— Nie skoczę na bungee, zapomnij. 

— No oczywiście, że nie. Przez najbliższe trzy tygodnie twoje ręce będą na wagę złota. Gdyby cokolwiek ci się stało, Monica powiesiłaby mnie na latarni. Miałem na myśli coś bardziej... dla nas. 

W pierwszej chwili myślała, że chce przetestować coś z nią w łóżku. Pewnie nie musiałby jej szczególnie długo na to namawiać. Z Damiano było jej... dobrze. I nie chodziło tylko o spełnienie, a zwykłe, przyziemne poczucie bezpieczeństwa i akceptacji. 

Otworzył niewielką szafkę przy łóżku. Przez moment wydawało jej się, że trzyma w niej sejf. Ale kiedy przekręcił kluczyk w niewielkiej skrzyneczce, uświadomiła sobie na co patrzy.

— Nie... 

— Tchórzysz? 

Z satysfakcją wyciągnął maszynkę do robienia tatuażu. 

— Może jeszcze wydziarajmy się jedną igłą? — zakpiła Victoria. 

— A po wszystkim zażyjmy kąpieli błotnej. Cykasz się, prawda? 

— Po prostu nie jestem tak durna, żeby wytatuować sobie czyjeś imię.

— A kto mówił o imieniu? No dobra, panno tchórzliwa. Ja zaczynam. 

Damiano ze stoickim spokojem ściągnął spodnie i przygotował spray do dezynfekcji. Zakończenia gumowych rękawiczek cmoknęły o jego nadgarstki. 

— Może zrób sobie chociaż wzór na kalce? 

— Obrażasz moją artystyczną duszę!

Nie spuszczała z niego wzroku. Odkaził bok kolana i po chwili maszynka zabrzęczała cicho. 

Noc Gwiezdnej Żeglugi || 18+ || Victoria de Angelis x Damiano David ff ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz