Rozdział XXVI

455 43 1
                                    

 

„Człowiek nigdzie naprawdę

 nie był, póki

 nie wróci do domu.”

Terry Pratchett

-Mamy mały problem z naszą Em. Tak bardzo cieszyła się z nowej rodziny, ale od wczoraj nie chce nawet wyjść z sypialni.

Patrzyła na starszą kobietę jak na jakąś zjawę. Jak to Em nie chce iść do nowej rodziny? Przecież była taka radosna z tego powodu. Chciało jej się płakać nie tylko z powodu małej dziewczynki. Mała, słodka blondyneczka, która chce uniknąć swojego szczęścia. Było jej przykro.

-Jak to nie chce mieć nowej rodziny? Tak bardzo się cieszyła.

Wstała, podeszła do okna i przeczesała swoje włosy dłonią.

-Jest u siebie?

Dyrektorka pokiwała głową na znak zgody. Głośno wypuściła powietrze i pchnęła drzwi prowadzące do pokoju Em. Blondyneczka stała przy oknie i patrzyła na spieszących się ludzi. Mimo tak młodego wieku bała się swojego życia. Nowa rodzina, ale wspomnienia nadal pozostaną. Śmierć matki, alkoholizm ojca, zaginięcie brata.

-Emma?

Rose niepewnym krokiem wkroczyła do małego pokoiku z łóżkiem na środku. Usiadła na ziemi i przyciągnęła do siebie delikatną istotkę. Siedziała na jej kolanach i cicho szlochała.

-Czemu nie chcesz szczęścia?

-Rose, a jak będzie to samo?

-Hey mała. Przecież państwo Holder nie są tacy jak oni. Są porządnymi ludźmi i będą się tobą dobrze opiekować.

-Ale ja chcę być z tobą i Zayn'em!

Emma chwyciła Rose za rękę i ścisnęła ją mocniej.

-Kochanie nie możesz być ze mną i z Zayn'em.

-Pójdę do pani i pana Holder, ale musisz mi coś obiecać. Będziesz do mnie dzwonić i mnie odwiedzać z Zayn'em.

-Dobrze, kochanie.

KILKA DNI PÓŹNIEJ

Emma pojechała do nowej rodziny, a Rose musiała dzwonić do niej cudownie. Rozmawiała z jej nowymi rodzicami i nie mieli z tym problemu. Umówili się, że może zabierać małą kiedy chce, lecz musi powiedzieć im o tym jakieś dwa, trzy dni wcześniej. Cieszyła się z jej szczęścia i swojego. Po tylu latach wie kto jest jej ojcem. Tak bardzo wspaniały mężczyzna!

Właśnie wchodziła do domu. Był wieczór, po dwudziestej. W jednej ręce trzymała siatki z zakupami a w drugiej telefon przy uchu.

-Och o niczym innym nie marzę. Wezmę prysznic i idę spać.

-A co teraz robisz?

-Muszę powkładać zakupy do szafek i lodówki i za jakieś dziesięć minut idę pod prysznic.

Po takim właśnie czasie dziewczyna z telefonem przy uchu udała się do sypialni.

-A ty kiedy wracasz?

-Teraz!

Gdy otworzyła drzwi swojego królestwa zobaczyła Malik'a stojącego przed łóżkiem. Nacisnęła czerwoną słuchawkę i odłożyła telefon na szafkę. Podeszła do ciemnowłosego i pocałowała go z całą pasją, miłością, energią. Jego dłonie wędrowały po pośladkach Rose. Ta lekko podskoczyła i oplotła jego biodra swoimi nogami. Szczupłe palce blondynki wszczepiły się w ciemne, miękkie włosy ukochanego. Pociągała je lekko na co z jego ust wydobył się cichy jęk. Malik odsunął ją na siebie i oparł swoje czoło o jej czoło. Patrzyli sobie a oczy, a Rose zagryzła dolną wargę.

-Też za tobą tęskniłem, skarbie. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cie mam. I, że cię widzę.

Z oczu dziewczyny wyleciało kilka łez jak krople z błękitnego morza. Kciukiem otarł jej łzy, a po chwili siedzieli już na łóżku. Znaczy się Zayn na łóżku a Rose na jego kolanach. Wtulała się w jego pierś.

-Też cię kocham. Chodź pod prysznic.

Chwyciła jego wielką dłoń i zaprowadziła do łazienki. Dziewczyna powoli zdejmowała swoje dżinsy i resztę ubrań. Zayn nie wiedział co dokładnie robić, kiedy dziewczyna zniknęła w kabinie. Malik także zdjął swoje ubrania i dołączył do ukochanej. Przytulił jej nagie ciało do swojego torsu i delikatnie przygryzł jej ucho. Nagimi i mokrymi od wody palcami krążył po jej nagim brzuchu, piersiach, ramionach. Rose odwróciła się przodem do Zayn'a i palcem odgarnęła mokre pasmo włosów z jego czoła. Uśmiechnęli się do siebie. Tak dawno nie byli razem.

-Liam jest u S?

-Tak.

Zbliżyli swoje usta i zatopili się w długim pocałunku. Miłość, bliskość, przyjemność, radość. I wiele wiele innych pozytywnych emocji krążyło w ich ciałach. Dłonie Malik'a zjechały na jej gorące i nagie pośladki. Ścisnął je lekko, na co z ust Rose wydobył się cichy jęk.

-Poznałam swojego ojca.

Powiedziała dopiero, gdy jego usta znajdowały się na jej szyi. Delikatnie ssał i przygryzał skórę Rose.

-Dlaczego nie powiedziałaś wcześniej?

Odsunął ją od siebie ma długość ramienia.

-Miałam cię martwić? Kotku...

-Cieszę się.

NASTĘPNY DZIEŃ

Malik obudził się w pustym łóżku, bez ukochanej jasnowłosej. Mimo to przejechał dłonią po miejscu, w którym spała. Zaciągnął się jej zapachem, który unosił się w powietrzu. Na granatowe bokserki wsunął wczorajsze czarne spodnie i zszedł na dół za zapachem śniadania. Blondynka tańczyła w rytm muzyki wydobywającej się z radia. Miała przymknięte oczy, nie widziała otaczającego jej świata. Liczyło się tu i teraz. Poczuła czyjś wzrok na swojej osobie. Otworzyła oczy i dostała szoku. Narzeczony stał w progu bez koszulki i patrzył na jej nagie nogi.

-A  ja się zastanawiałem, gdzie dałem swój t-shirt.

Podszedł do niej. Ubrana w czarne majtki i koszulkę chłopaka patrzyła w jego maślane oczka.

Malik dostał od niej krótki pocałunek w usta. Oboje usiedli przy stole i zjedli przepyszne naleśniki.

-Więc co dziś robimy?

-Hm...

Dziewczyna udawała zamyśloną. Wstała od stołu i zaczęła wkładać brudne naczynia do zmywarki.

Jak smakuje powietrze?- z.m. ✔Where stories live. Discover now