Poniedziałek, 20:00...
Właśnie kończył się poniedziałek ostatniego tygodnia ferii zimowych. Słońca już nie było widać. Tylko ciemność, oświetlana latarniami i budynkami, panowała na ulicach Seulu.
Dziewiętnastoletni Kim Hongjoong, uczeń trzeciej klasy liceum, postanowił pierwszy raz od tygodnia wyjść z domu. Nie chciał z niego wychodzić. Wolał zostać w samotności, w której było mu najlepiej.
Chłopak nałożył kurtkę i buty, po czym wyszedł z domu.
Blondwłosy był samotnikiem. Nie lubił ludzi. Nie lubił z nimi rozmawiać. Nie lubił w ogóle z nimi obcować. Najchętniej zrobiłby zapasy i zamknął się w domu do końca życia, aby z nikim nie rozmawiać.
Choć wiele razy próbował, nie miał odwagi odebrać sobie życia. Być może nie chciał wpędzić swojej matki w żałobę lub był po prostu tchórzem.
Sam myślał o sobie jak o tchórzu, który nie potrafił wejść pod ciężarówkę, albo zeskoczyć z mostu.
Każdy dzień w szkole był dla niego jak męczarnie, które powoli go zabijały.
Codziennie widział ludzi, którzy żyli w złudnym poczuciu szczęścia i miłości. Dla chłopaka miłość nie istniała. Było to dla niego jedynie fałszywe poczucie, że ktoś nas kocha.Uważał to za hipokryzje; jednego dnia pocałunki, uśmiechy i czułe słówka, a kolejnego rozpacz i depresja z powodu tego złudnego, nic nie wartego uczucia.
**************************************
Noc była dzisiaj wyjątkowo ciepła. Joong mógł bez problemu zdjąć kurtkę i nadal czuć ciepły powiew wiatru.Szedł przed siebie, nie wiedząc nawet gdzie idzie. Nie znał ulic Seulu, chociaż mieszkał tu od urodzenia.Widział jedynie, jak mija jakieś sklepy i kluby nocne.
Jeszcze przez chwile szedł w spokoju, jednak coś musiało się wydarzyć.
Kim został popchnięty. Upadł boleśnie na kostkę brukową.Spojrzał w górę. Zobaczył pijanego mężczyznę trzymającego w ręku szklaną butelkę i ledwo co stojącego na swoich nogach.
- No i co się patrzysz, pedale! - krzyknął na niego.
Być może w tej chwili skończą się jego męczarnie. Być może w tej właśnie chwili ktoś odbierze mu życie.
Ta piękna dla niego myśl chodziła mu w tym momencie po głowie.
Jednak ktoś jak zawsze musiał zniszczyć jego plany.
**************************************
Pierwszy raz w życiu Song Mingi, uczeń również ostatniej klasy liceum, wyszedł z klubu nocnego nie upity w trzy dupy. Nie to, że nie miał ochoty pić, wręcz przeciwnie. Właśnie chciało mu się, i to bardzo, jednak nie mógł znieść towarzystwa Sana, Wooyounga oraz Yunho. Lubił swoich przyjaciół, ale nie wierzył w ich "wieczną miłość", którą próbowali mu wmówić.Dla Mingiego miłość również nie istniała. Nie wierzył, że takie uczucie w ogóle istnieje. Dla niego liczył się alkohol i seks. Nic więcej go nie obchodziło.
Jego przyjaciele często mówili mu, że nie powinien wykorzystywać ludzi. Jednak nie dawali rady go zmienić. No bo jak zmienić takiego psychopatę w kogoś o ciepłym sercu? No jak? To jest niewykonalne. A przynajmniej niewykonalne dla jego przyjaciół.
**************************************
Mingi wypił jedynie dwa drinki, więc jeszcze normalnie kontaktował ze światem. Zdziwiło go to, że dzisiaj nie zrobił nikomu dobrze. Zawsze zaliczał przynajmniej jedną osobę.
CZYTASZ
Life With(out) You | MinJoong
FanfictionNudne i przepełnione szarością życie Hongjoonga staje się jeszcze bardziej męczące gdy spotyka na swojej drodze Mingiego, chłopaka w którego oczach widać jedynie pożądanie do starszego. Czy oprócz cierpienia i przyjemności, Song da radę zaoferować s...