Rozdział 1 (zapowiedź)

222 14 1
                                    

-Odkąd pamiętam, zawsze starałam się robić więcej, nigdy nie wyobrażałam sobie stać w miejscu - podniosłam się z krzesła i instynktownie położyłam palce na skroniach. -Drżałam na samą myśl o byciu przeciętną, jedną z wielu, niczym się nie wyróżniającą - Westchnęłam i podeszłam do lustra, jakbym magicznym sposobem tam miała znaleźć odpowiedź na wszystkie moje rozterki.
- I co z tego że tak bardzo się starałam skoro teraz do niczego to nie prowadzi ? - Przygryzłam wargę a samotna łza spłynęła mi po policzku, nadal patrzyłam na swoje odbicie.
-Czy ja naprawdę nie mogę chodź raz udowodnić swojej wartości? - Zacisnęłam pięści.
- Ale skoro świat nie wynagradza moich starań i wszystkich sił jakie włożyłam w bycie tym kim jestem to nie mam zamiaru stać bezczynnie w miejscu - Wyprostowałam się i poprawiłam włosy.
-Nazywam się Izabel Bett Harmon, skończyłam państwowy uniwersytet mając jedną z najlepszych średnich na roku...- Tu załamał mi się głos i musiałam oprzeć ręce o ramę lustra. -Lepszy odemni był tylko jeden człowiek...tylko jeden - Skierowałam spojrzenie w dół aby nie widzieć jaki żałosny obraz mam teraz przed sobą.
- A teraz nie ma dla mnie pracy w tym zasranym kraju ?! I to kurwa dlaczego ?! - Westchnelam głęboko i ściągnęłam okulary, zobaczyłam wiadomość od mojego kolegi z roku Fluga Henrisa.
-Wysłał mi sms, ale o tej porze? - Spojrzałam na zegarek, było grubo po północy. Potarłam skronie i zabrałam się za czytanie .
"Bett, może powinnaś tam jutro iść ze mną, wiem, że teraz jest trochę ciężko, ale musimy się wspierać i uważam, że jutrzejsza konferencja może być szansą dla naszej dwójki "
Odłożyłam komórkę, miałam w głowie masę myśli, wszystko wokół mnie ulegalo zmianie, tylko ja nadal stałam w miejscu...Tak naprawdę nie nawidziłam się za to, ale co mogłam zrobić z tym aktualnym stanem rzeczy ? Po raz pierwszy w życiu naprawdę nie mogłam nic zrobić. Usłyszałam dźwięk telefonu, przez chwilę wachałam się czy nie lepiej iść już do łóżka ale moja ciekawość wygrała.
"Bett, jesteś?"
"Tak"
"To jak ? Prawdę mówiąc potrzebowałbym jutro twojej pomocy."
"O ile pamiętam ten pokaz jest z samego rana, więc powinieneś już dawno spać, a nie szukać asystentów po nocach. "
"Jak chcesz Bett, ale i tak będę na ciebie czekał przed wejściem do centrum Halingtonn punktualnie o w pół do dziewiątek."
Z jednej strony gdzieś w podświadomości wiedziałam że miał rację, ale z drugiej bałam się, nie tyle samego kroku i zmian co tego efektów. Flug pomimo swojej skrajnej nieśmiałości i niepewności do otoczenia zawsze potrafił podnieść mnie na duchu, był moim przyjacielem. Wiedział, że mój zmysł dedukcji i ciekawość każą mi jutro stawić się we wspomnianyn przez niego miejscu. Odłożyłam komórkę i poszłam do sypialni, zdawałam sobie sprawę że jutrzejszy dzień będzie naprawdę bardzo długi.
&
Jak zwykle tak samo nerwowy, kompletnie zdezorientowany i w swoim klasycznym fartuchu ,cały Flug. I pomyśleć, że ten czlowiek był najmądrzejszym studentem na uczelni, chodź ja widziałam w nim kogoś innego, kogoś w rodzaju brata, mentora.
-Więc jednak ,cieszę się, że przyszłaś Bett.
Wokół mnie zaczęli zbierać się ludzie, staliśmy na wejściu, a do sali napływał tłum widzow, inwestorów i potencjalnych kupców.
-Myślałam o tym co mówiłeś, nie mogłabym ominąć tego pokazu, choćby ze względu na to, że to w końcu twój wielki dzień.
Flug położył rękę na karku i spojrzał na mnie wyraźnie speszony.
-Mam nadzieję, że zgodzisz mi się też pomóc przy prezentacji. - Spojrzał na mnie pełnymi nadzieji oczyma.
- W końcu po to tu jestem- zaczęliśmy oboje iść w kierunku głównego holu do serca obiektu.
- Tak właściwie to mówiłeś że to szansa, pokładasz jakieś konkretne nadzieję? - wyjęłam swój fartuch z torby i zarzuciłam go na siebie, wyciągnęłam z kieszeni plakietke i przypięłam sobie sobie po prawej stronie klatki piersiowej.
-Właściwie Bett to ten pokaz jest trochę inny niż wszystkie poprzednie, pewnie zauważyłaś już tłum ludzi jaki się tu pojawił - Mimowolnie rozejrzałam się na te słowa i potwierdziłam to skinieniem głowy. -Prawdę mówiąc na tej konferencji pojawią się wszyscy.
-Co masz konkretnie na myśli?- Zapiełam torbę i zarzuciłam ją spowrotem na ramię.
-Nie tylko przedstawiciele koncernów, czy armi ale i poręczyciele innych grup...-Flug zaczał nerwowo się jąkać.
- Słucham? Powiedz mi wreszcie o co konkretnie chodzi ,w końcu nalegałeś żebym Ci dziś pomogła.
-Dobrze ,już dobrze ,chodzi mi o grupy przestępcze...
-Co?..- spojrzałam na niego jak oparzona - I mówisz mi to dopiero teraz?!
-Coż, wiem jak to wygląda, ale chciałem dobrze - Moja impulsywna natura nie pozwoliła mu kontynuować.
-Słucham? To do ciebie kompletnie nie podobne, dlaczego wogóle chciałeś się tu zjawić?
Flug odetchnął ciężko i po chwili wymówił gorzkim tonem słowa których tak bardzo bałam się usłyszeć przez całe swoje życie.
- Z podobnych powodów co ty, cholernie potrzebuję pieniędzy a nie mam szans na zatrudnienie w państwowej placówce.
Miał rację i to właśnie było w tym najgorsze.

Villainous ( Black Hat × Reader) - How it all started?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz