- 7 -

734 59 5
                                    

Dwie godziny minęły w mgnieniu oka, a oni nie mogli przestać się śmiać. Szli powoli chodnikiem, nawzajem trącając się łokciami i zaczepiając. Mieli wyśmienite humory, o czym mogli przekonać się nawet ludzie, którzy szli po drugiej stronie ulicy. Mimo wszystko, oni dwaj nie zwracali na nich uwagi, skupiając się na sobie. 

Poszli razem do galerii handlowej, by po niej pochodzić, wybrali się też na kręgle i zjedli razem kolację, po której nastał czas na spacer. Podśmiewywali się, że przynajmniej spalą część kalorii z jedzenia. Nie wybrali żadnego konkretnego kierunku, idąc po prostu obok siebie.

Wspominali wspólnie spędzone chwile, co sekundę wybuchając śmiechem, gdy omawiali jedną ze śmiesznych sytuacji, których mieli sporo. Choćby ta, gdy jakaś starsza pani goniła ich po parku z kapciem w dłoni, bo przez przypadek trafili w nią, gdy rzucali sobie frisbee. Skończyło się na tym, że dostała pouczenie od straży miejskiej, a oni uciekli do mieszkania starszego, nie mogąc przestać się śmiać.

Przez te trzy lata znajomości przeszli razem naprawdę wiele złych i dobrych chwil. Nawet można by powiedzieć, że więcej niż w takim okresie by się ich zmieściło. Spędzali ze sobą wyjątkowo dużo czasu, może i więcej niż przeciętni przyjaciele, ale nigdy też się nad tym nie zastanawiali. Tak po prostu było i już.

Han spoglądał na starszego kątem oka i zwyczajnie nie mógł powstrzymać szerokiego uśmiechu. W jego twarzy było coś, co sprawiało, że humor poprawiał mu się od razu. Nagle jego serce podskoczyło, a on wciągnął lekko powietrze zaskoczony, gdy ich dłonie otarły się o siebie.

Skąd u niego taka reakcja, skoro fizycznie na ogół byli ze sobą bardzo blisko?

Poczuł, że jego policzki zalewa delikatne ciepło, dlatego cieszył się, że wokół panował półmrok. Jak wytłumaczyłby Minho swoją reakcję? On sam jej nie rozumiał. Wziął kilka uspokajających oddechów i ponownie skupił się na głosie przyjaciela, który z uśmiechem spoglądał przed siebie.

- Chodź. - zarządził nagle i pociągnął go za nadgarstek w bok, przez co biedny Jisung prawie się wywrócił.

Zaskoczony ledwo dał radę utrzymać równowagę, jednak ruszył za przyjacielem, który wciągnął go na plac zabaw. Spoglądał za nim, gdy szedł w stronę zjeżdżalni, i sceptycznie zmrużył oczy. To był plac dla dzieci, wszystko było o wiele za małe na nich.

- Hyung co ty robisz? - spytał, mimo że znał odpowiedź.

- A jak myślisz? - parsknął, wspinając się na zjeżdżalnię.

Usiadł on na niej, by następnie zjechać w dół. Szkoda tylko, że trwało to zaledwie kilka sekund, ponieważ rozmiarowo nie pasował do tej atrakcji. Jisung zaśmiał się pod nosem, spoglądając na chłopaka, który leżał na zjeżdżalni, nogi mając na ziemi. Co on się miał z tym człowiekiem.

- Dobrze się bawisz? - parsknął, kręcąc głową.

- A żebyś wiedział. Weź spróbuj. - prychnął rozbawiony Lee, wstając, by zrobić mu miejsce.

Były anioł ponownie pokręcił głową, jednak zaczął wspinać się po małej drabince. Nie miał pojęcia, co on w ogóle wyprawiał, ale też nie zastanawiał się nad tym zbytnio. Po prostu usiadł i zjechał, wyciągając dłonie w górę. Jednak to nie było tak emocjonujące, jakby się tego spodziewał.

- I jak? - spojrzał na Minho, który stanął nad nim z szerokim uśmiechem.

- Nudno. - pokazał mu język, po czym parsknął śmiechem.

Jego serce ponownie stanęło, gdy starszy pochylił się nad nim opierając dłonie na ściankach zjeżdżali. Czarne oczy skrzyżowały spojrzenie z tym należącym do niego, wywiercając w nim dziurę. Miał wrażenie, że powietrze powoli opuszcza jego ciało, gdy powoli tonął w ciemnych tęczówkach, które lekko połyskiwały w mroku.

Co do cholery...

Przełknął ciężko ślinę, gdy serce zaczęło obijać się w zawrotnym tempie o jego żebra. Słyszał jego bicie w uszach. Wydawało mu się nawet, że lada moment i wyskoczy ono z klatki piersiowej. Kompletnie nie rozumiał swojego ciała, które nagle jakby osłabło, gdy spoglądali sobie nawzajem w oczy. To był pierwszy raz, gdy tak reagował.

- Minho...? - zapytał niepewnie, nie ufając swojemu głosowi.

- Hm? O, wybacz. - zaśmiał się starszy i przerwał ich kontakt wzrokowy, robiąc dwa kroki w tył, by jasnowłosy mógł wstać.

A Han stanął na równych nogach, nie potrafiąc uspokoić rozszalałego serca, które mocno uderzało w jego piersi. Był oszołomiony, dlatego jeszcze przez chwilę mrugał w nienaturalnie szybkim tempie, oddychając płytko. Może był chory i nie zdawał sobie z tego sprawy?

- Wszystko w porządku? - zapytał ostrożnie wyższy, dotykając delikatnie ramienia przyjaciela.

- Tak, jasne. - odparł szybko jasnowłosy i wreszcie uspokoił samego siebie. - Może przejdziemy na huśtawki albo karuzelę? - zaproponował nieśmiało, na co Lee od razu przystał.

Usiedli obok siebie na kawałkach drewna zawieszonych na łańcuchach i zaczęli bujać się, jednak żaden z nich nic nie mówił. Han wpatrywał się w swoje buty, zaś Minho był skupiony na widoku przed sobą. Widział doskonale ulicę oświetloną przez latarnie, które rzucały na asfalt pomarańczowe światło. Nie było żadnego ruchu, brak jakichkolwiek aut czy ludzi, nie licząc ich dwóch oczywiście.

Cisza, choć mogłoby się wydawać inaczej, wcale nie była dla nich niekomfortowa. Czuli się ze sobą na tyle dobrze, że potrafili spędzić w ten sposób kilka godzin. Nie musieli rozmawiać, wystarczyło, że znajdowali się obok siebie. Obaj skupiali się na swoich myślach w spokoju.

W głowie Jisunga trwała burza, której nie potrafił opanować. Jego umysł był bombardowany milionem myśli, jednak nie mógł skupić się na żadnej. Oczywiście wszystkie kręciły się wokół nieświadomego Minho, który spokojnie bujał się obok niego. Gdyby tylko wiedział, co się działo pod jasną czupryną jego przyjaciela...

Były anioł zagryzł mocno dolną wargę, spoglądając ukradkiem na ciemnowłosego chłopaka, i westchnął pod nosem. Nie rozumiał czemu przez niego miał aż tak duży mętlik w głowie. Był coraz bardziej skołowany. Stwierdził, że to wszystko wina Felixa i Chana oraz ich absurdalnych pytań.

Przerażały go myśli, które zaczęły pojawiać się w jego głowie. Minho był jego najlepszym przyjacielem, może nawet i bliższym niż Seungmin, nie mógł tak o nim myśleć. Beształ samego siebie, wyklinając w duszy dwójkę przyjaciół, którzy go sprowadzili na ten tor myślowy. Gdyby nie oni, nic by się nie zmieniło, a on nie reagowałby w ten sposób.

Przekręcił głowę w kierunku Minho i oparł czoło na chłodnym łańcuchu. Wpatrywał się w niego smutno, nie wiedząc co miał ze sobą zrobić w takiej sytuacji. Czuł się zagubiony, a w takim momencie była tylko jedna rzecz, która mogła mu pomóc.

- Minho... - szepnął błagająco, na co starszy od razu spojrzał ze zmartwieniem w jego stronę.

- Co się stało? - spytał szybko, by wstać i kucnąć przy nogach zasmuconego Jisunga.

- Przytulisz mnie? - poczuł, jak jego broda lekko drży, jednak nie mógł oderwać wzroku od przyjaciela, który od razu pociągnął go do siebie, by zamknąć jego ciało w swoich ramionach.

A on wtulił się w niego bardziej, zaciągając się przyjemnym zapachem jego perfum. Ciepło bijące od ciała Minho od razu sprawiło, że poczuł się lepiej, a dotyk uspokoił jego rozedrgane serce. Zacisnął więc palce na miękkie bluzie przyjaciela i westchnął, zamykając oczy. Był już zmęczony.

You're still my angel || MinsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz