Rozdział 1.

1.8K 134 5
                                    

- Słowo daje, mam ochotę wyrwać jej te wszystkie tlenione kudły- syknęła Zoey spogladając z mordem w oczach na Luke i Claudię idącymi, przed nią i Ashtonem. Była środa, połowa czerwca więc, koniec roku szkolnego zbliżał się nieubłagalnie. Wraz z Irwinem zerwała się z lekcji by wypić shake'a i posłuchać ludzi grających przy Sunset Street, jednak los był zbyt okrutny i przecinając parking wpadli na Luke'a i Claudię, sprawiając, że papużki nierozłączki postanowiły do nich dołączyć. Teraz szli przed nimi, wymieniając się czułościami od których blondynka mało co powstrzymywała się przed skokiem pod autobus.

- Uważaj siostrzyczko. Z zazdrością Ci nie do twarzy- oznajmił wesoło Ashton popijając bananowego shake'a. Zoey i Ashton było kuzynostwem, którzy dodatkowo mieszkało obok siebie, więc chcąc czy nie chcąc oboje znali się lepiej, niż by chcieli.

- Nie jestem zazdrosna, Ash. Po prostu nie znosze tej jędzy na wszelkie możliwe sposoby- odparła blondynka-  Nie możemy się od nich odłączyć i iść na Sunset Street sami?- jęknęła. Blondyn spojrzał na parę, po czym szybko skinął głową, ciągnąc za rękę dziewczynę w przeciwną stronę. Co chwilę jedno czy drugie się oglądało czy Luke i Claudia nie biegną za nimi aż w końcu roześmiani, wpadli na dziedziniec Sunset, gdzie co tydzień przychodzili po szkole. Usiedli przy fontannie na bluzie chłopaka, i oparli się o jej zniszczony bok. Dziewczyna wyciągnęła z torby żelki i położyła otwarte opakowanie między nimi. Chłopak w między czasie założył na oczy okulary i skierował twarz w stronę nieba.

- Co u Lisy?- zapytała dziewczyna wyciągając z łańcuszka okulary i również założyła je na oczy.

- Ciągle ma pretensje- westchnął.

- Wciąż się boczy o tą akcje tydzień temu? To był mały żarcik. Powinna się przyzwyczaić tym bardziej, że spotyka się z tobą.

- Powiedziałaś babci, że poznaliśmy się w burdelu! Zoey wiesz dobrze jaka jest babcia.

- Fakt babcia jest odrobine przestarzała w swoich przekonaniach- przyznała- Ale może kiedyś zapomni. Ma ze sto lat. Skleroza w końcu ja dopadnie. Nie ma się czym martwić- Ashton popatrzył na siostrę z niedowierzaniem.

- Zoey nasza babcia nie ma stu lat, nie ma nawet siedemdziesiątki i w dodatku nadal, nie jest głucha. Nie wydaje mi się by i skleroza miała do niej przyjść.

- Nigdy nic nie wiadomo. Może któregoś pięknego dnia skleroza zapuka do jej drzwi a wtedy babcia zapyta tym swoim skrzeczącym głosem "Kto tam?" a ona odpowie "To ja! Skleroza! Przyszłam zabrać twoją pamięć i rentę!"- Blondyn wybuchł śmiechem, klaszcząc w dłonie.

- To była najgorsza parodia babci jaką kiedykolwiek widziałem- powiedział między salwami śmiechu.

- Zawsze do usług- odparła dziewczyna dołączając do niego.

- A ty? Kiedy w końcu przyznasz się Hemmingsowi, że coś do niego czujesz?- dziewczyna prychnęła.

- Nic nie czuje do Luke'a. Jest dla mnie jak brat.

- Ta jasne- Ashton również prychnął- A ja zbudowałem Tower Bridge- sięgnął po żelka do torebki.

- A grom cię tam wie- wzruszyła ramionami- Przynajmniej by się wyjaśniło, gdzie co noc wymykałeś się przez okno.

- Przestań Zo. Mogę Ci pomóc pozbyć się Claudii jeżeli chcesz- oznajmił chłopak a blondynka spojrzała na niego zszokowana.

- Ty, Ashton Irwin ukochany wnuczek Loreene Branwell pozwolisz się wciągnąć na ścieżkę zła i rozpusty przez moją skromną osobę? 

- Skończ z literaturą XIX wieku, proszę cię- jęknął chłopak- I tak pomogę Ci- dodał w momencie gdy podeszła do niech dziewczynka z ulotką.

- Cześć. Przyjdziecie obejrzeć nasz występ jutro o 18. Walczymy by nie zburzyli naszej szkoły a te przedstawienie bardzo by nam pomogło- Ashton posłał dziewczynce szeroki uśmiech.

- Jasne- oznajmił po czym spojrzał na plik ulotek wystający z torby dziewczynki- Może pomożemy Ci z tymi ulotkami- zaproponował.

- Naprawdę? Byłoby wspaniale- oznajmiła z ulgą dziewczynka, wręczając blondynowi cały stos ulotek po czym oddaliła się by rozdawać kartki następnym ludziom.

- Pomogę Ci i chyba już nawet wiem jak- oznajmił tajemniczo do kuzynki.

****

Wpadli roześmiani do garażu Michael'a, gdzie czekali na nich Mike, Calum, Luke i oczywiście wraz z nimi Claudia, która aktualnie siedziała na kanapie i gadała przez telefon.

- Gdzie wy do cholery byliście? Próba powinna zacząć sie piętnaście minut temu- warknął Luke.

- Oj ktoś tu się wkurzył- zanuciła blondynka wywołując śmiech u Irwina.

- Pomogaliśmy małej dziewczynce...

- Allie- wtrąciła Zoey

- Pomagaliśmy Allie w ratowniu jej szkoły. Dokładniej roznosiliśmy ulotki- oznajmił chłopak. 

- Roznosiłaś ulotki? Jakoś nie chce mi się w to wierzyć- prychnęła Claudia. Zoey sie spięła.

- Gdybyś to ty roznosiła te ulotki, to bym ci nie pomogła, co najwyżej wypchała ci je cycki. W tych czasach deski są uzywane tylko przy budowie domów na Haiti. Zgłoś się. Może Ci się pofarci- oznajmiła z szerokim uśmiechem blondynka. Ashton wybuchł śmiechem, lecz widząc minę Claudii próbował go zatuszować kaszlem.

- Nie mam zamiaru tutaj siedzieć, jeżeli ona również tu będzie- oznajmiła Claudia zabierając torebkę z kanapy.

- Czy to oznacza, że wychodzisz?- zapytała z nadzieją Zoey, automatycznie otwierając dziewczynie drzwi. Claudia zacisnęła usta w wąską kreskę i z dumnie uniesioną głową wyszła z garażu- Pozdrów Kyle'a! - i z szerokim uśmiechem trzasnęła drzwiami. Odwróciła się szczęśliwa w stronę chłopaków, ale nie mieli zadowolonych min. No a przynajmniej Luke bo Michael i Calum próbowali opanować śmiech.

- Dlaczego to zrobiłaś?- zapytał ostro blondyn.

- Ale co?- zapytała niewinnie. Chłopak założyć ręce na piersi i spojrzał na nią wymownie.

- Dlaczego ją wyrzuciłaś?

- Ale kogo?- dziewczyna dalej szydziła z Luke'a. Usiadła na biurku a nogi oparła o krzesło.

- Claudię. Dlaczego taka jesteś? Dlaczego nie dasz jej szansy?- zapytał.

- Okey Luke wyjaśnijmy sobie coś. Claudia Morel to podstępna żmija i z pewnością nie dostanie ode mnie żadnej szansy, drugiej, trzeciej, czy czterdziestej piątej bo po pierwsze- zaczęła wyliczać na palcach- jest fałszywą dziwką, która tylko wykorzystuje ludzi, po drugie nie widzi nic prócz czubka swojego nosa i po trzecie- nienawidzę jej. Nienawidzę jej całym moim sercem, całą moją duszą, całym moim ciałem. Każda sekunda spędzona w jej towarzystwie, jest sekundą straconą. A ty wkrótce się o tym przekonasz- każde słowo wypowiedziane przez Zoey ociekały jadem, złością i nienawiścią- Chyba macie do odbębnienia próbę- oznajmiła, po czym wyszła trzaskając drzwiami.

Unbreakable {Hemmings}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz