Rozdział 4.

1K 106 4
                                    

- Nie wierzę! Branwell, ty masz cycki!- zaśmiał się gospodarz imprezy, trzymając w ręku do połowy opróżnione piwo. Blondynka zaśmiała się, uderzając go pięścią w ramię.

- Za to ty nie masz jaj- odgryzła się, wyjmując z jego dłoni butelkę i upijając łyk alkoholu.

- Przechodźcie. Wszyscy już jedzą- zaprowadził ich od ogrodu skąd wydobywała się muzyka i śmiech ludzi. Zoey wybuchła śmiechem, widząc półnagiego Caluma, tańczącego z babcią Michaela. Dalej stały Spencer i Lisa i wesoło chichotały. Przy grilu stał ojciec Clifforda i czuwał by nic się nie spaliło. Ogólnie, zabawa trwała w najlepsze. Poczuła szturchnięcie w boku, więc spojrzała na Ashtona który kiwał w stronę balkonu, gdzie siedział osamotniony Luke. Zoey wzięła głęboki wdech i z szerokim uśmiechem podeszła do blondyna, po drodze chwytając paterę z babeczkami.

- Co taki smutny?- zapytała, siadając obok niego. Luke wzruszył ramionami.

- Trochę zmęczony- wyjaśnił, pociągając łyk piwa z butelki.

- Paplanie Claudii wykańcza, co?- zakpiła

- Przestań Zo. To się robi męczące- westchnął. Blondynka zacisnęła zęby i sięgnęła po babeczkę. Odgryzła kawałek po czym zapytała.

- Co się stało? Tak naprawdę- Luke popatrzył na nią przez chwilę smutnym wzrokiem, po czym z powrotem wbił wzrok w ziemię.

- Po prostu czuje jak wszystko się zmienia. Za kilka miesięcy zaczynamy trzecią klasę, potem egzaminy, studia. Każdy pójdzie we własną stronę- blondynka jęknęła.

- Jezuuu, Lu wyluzuj. Zaczęły się wakacje, dwa miesiące szaleństw z przyjaciółmi, a ty się martwisz szkołą. Nie bądź nudnym osiemdziesięciolatkiem. Zabaw się!- szturchnęła go ramieniem, podsuwając mu malinową babeczkę pod sam nos- Chcesz spróbować?- zaproponował. Blondyn zaśmiał się krótko, odgryzając kawałek ciastka.

- I jak?- zapytała Zoey, odginając bardziej papierek

- Dobra- i momentalnie wyrwał jej przysmak z dłoni. Zoey krzyknęła, śmiejąc się

- To była ostatnia malinowa babeczka. Jak mogłeś!

- Była pyszna- oznajmił, śmiejąc się.

- Jesteś okropny Lu!- tylko Zoey mogła nazywać Hemmingsa. Ten honor nie przysługiwał nawet Claudii. Blondyn mocno przytulił dziewczynę do siebie w geście przeprosin. Pachniał gumą do żucia, lawendą i czymś jeszcze ale dziewczyna nie miała pojęcia czym.

- Nie fochaj się. Ale widzę, że założyłaś sukienkę. Masz nadzieję na jakiś podryw?- zapytał, śmiejąc się.

- Miałam. Ale nie ma kogo wyrwać. Calum jest zajęty flirtowaniem z Heather, Michael ze Spence, A Ashton... bądźmy szczerzy nie kręcą mnie związki kazirodcze- Luke wybuchł śmiechem.- Zostaję tata Clifford, może jak go przybajeruje to da mi lepszą karkówkę.

- Jakim cudem ja się jeszcze z tobą przyjaźnię?

- Bo nie spotkasz nikogo tak unikatowego jak ja. Jestem wersja limitowaną- wzruszyła ramionami.

- Jesteś niemożliwa- zaśmiał się chłopak, ciągnąc ją do tańca.

***

- Dzień Doberek moi mili- rozanielona Zoey wpadła do kuchni, następnego dnia w stroju do biegania.

- Ktoś ma dzisiaj dobry humor, widzę- ojciec Zoey siedział przy stole popijając kawę i czytał gazetę.

- Mamy piękną pogodę, zaczęły się wakacje a ja mam zamiar zadbać o moją formę fizyczną- poinformowała, nalewając sobie soku do szklanki

Unbreakable {Hemmings}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz