*KILKA DNI PÓŹNIEJ*
- Przesłodko ze sobą wyglądają- powiedziała cicho Zoey, obserwując siedzących naprzeciwko Taylor i Jason'a.
- Przyznaję, pasują do siebie- przytaknął Luke, nieobecnym głosem. Blondynka tylko wywróciła oczami wstając z kłody.
- Idę popływać- oznajmiła, zdejmując koszulkę
- Zoey, nie rób tego- zaprzeczył Ashton- Jest ciemno i bardziej niebezpiecznie.
- Umiem pływać Ashton. Dam sobie radę.
- Nie, Zo. Ashton ma rację, to zbyt niebezpieczne- odezwał się Jason, który oderwał się od rozmowy z Taylor.
- Nie jestem dzieckiem. Nic mi się nie stanie- jęknęła blondynka.
- Ja z nią pójdę- zakomunikował Calum, podnosząc się z koca- I tak się nudziłem- dodał. Zadowolona Zoey wyciągnęła w jego stronę rękę i chwilę później, oboje biegli w stronę morza. Luke cały czas przyglądał się, jak dwójka jego przyjaciół wskakuje do zimnej wody i znikają wśród fal. Czuł, że nie powinien puszczać tam dziewczyny i krzyk Calum'a tylko utwierdził go w tym stwierdzeniu. Zerwał się z miejsca i już biegł w stronę wody krzycząc imię blondynki.
- Zoey! Zoey gdzie jesteś?! - wbiegł do morza nerwowo się rozglądając. Jednak na darmo. Nigdzie nie widział Zoey.
- Zoey do cholery to nie jest śmieszne!- warknął Ashton, który pojawił się przy jego boku. Jednak i na to blondynka nie odpowiedziała.
***
Widok czarnej dębowej trumny opadającej do wykopanego dołu, wywoływał ucisk w okolicach klatki piersiowej u Luke'a. Cały czas nie dopuszczał do siebie myśli, że Zoey Branwell umarła w tak młodym wieku. Miała przed sobą całe życie. Całe pieprzone życie. Nie powinna umrzeć w wieku osiemnastu lat. Nie mógł patrzeć na jej płaczącą rodzinę. Nie mógł patrzeć na Ashton'a. Strata Zoey była zbyt bolesna dla niego jak i dla nich. Zoey zmarła poprzez utonięcie. Jej ciało wyłowiono dzień później i od tamtej pory nic nie jest takie samo. Ashton nie wychodził ze swojego pokoju przez cały dzień, wpatrując się w okno jego kuzynki. Sophia wyjechała do ciotki do Wellington. A on? On spędził kilka dni u Amy, cioci Zoey myśląc nad sensem swojego życia. Dlaczego jej wtedy nie zatrzymał, przed wejściem do tego cholernego morza? Odpowiedź jest prosta. Bo jest skończonym kretynem.
Stojący obok niego Michael szturchnął i skinął w stronę dołu, gdzie na dnie leżało już ciało dziewczyny, którą kochał. Tak kochał Zoey, i był o wiele bardziej wściekły na siebie, że jej o tym nie powiedział. Luke powoli ruszył w stronę dołu, odbierając od grabarza łopatkę z kupką ziemi. Zamknął oczy i wrzucił ją do środka, wciskając łopatkę jakiemuś mężczyźnie i jak najszybciej opuścił teren cmentarza. To był koniec. To był jego koniec. Bez Zoey znów był tym poważnym Lukiem Hemmingsem. Tym nikim ważnym.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak to koniec tej historii. Jak po epilogu można się zorientować drugiej części nie będzie.
:)