Jakoś mało domyślni jesteście, bo zajęło wam to aż trzy tygodnie//32

88 4 0
                                    

- No nie - jęknęła Hermiona zakrywając twarz dłońmi.

Zaśmiałam się z wyższością i powiedziałam:

- Bierz, nie krępuj się.

Hermiona prychnęła z irytacją, ale chwyciła jedną z fasolek i po chwili wsadziła ją do ust.

- Ble - jęknęła. - Wymioty.

Ja z kolei uśmiechnęłam się szeroko, kiedy wsadziłam swoją fasolkę do ust.

- Mm, guma balonowa.

- W końcu przegrasz - oświadczyła Hermiona.

Zaśmiałam się i zaczęłam odliczać:

- Trzy... Dwa... Jeden...

Spojrzeliśmy w dół na swoje dłonie.

- Ha! - zawołałam. - Ja mam kamień, a ty nożyce! Wygrałam!

Hermiona zamarudziła głośno, lecz posłusznie chwyciła kolejną fasolkę. Specjalnie na początku tej gry pooddzielałyśmy te złe od tych dobrych.

- Jesteś okropna - mruknęła Granger, kiedy kolejny raz rozpłynęłam się nad smakiem mojej fasolki.

Wzruszyłam ramionami i w tym samym czasie rozległo się pukanie do drzwi. Po chwili do pokoju wsunął się mój tata.

- Dziewczynki, domyślam się, że dobrze się bawicie, ale jutro musimy wcześnie wstać i powinnyście iść spać. - Kiedy obie głośno westchnęłyśmy, tata dodał: - No chyba, że chcecie się zmierzyć z gniewem mamy...

- Dobranoc! - zawołałam od razu chowając się pod kołdrą.

Tata się zaśmiał i pożegnał z nami, a w tym czasie Hermiona zebrała fasolki i położyła je na komodę. Gdy skończyła, zgasiła światło i położyła się obok mnie.

Wakacje mijały mi zbyt szybko. Nim się obejrzałam, była już połowa sierpnia. Świętowałam swoje urodziny, które minęły mi podobnie jak te z okazji dwunastych lat, czyli bardzo dobrze. Był tam Harry, Ron, bliźniacy Weasley. oraz Hermiona. Całe szczęście nie rozstawaliśmy się na długo, bo wybieraliśmy się wszyscy na mecz quidditcha. Tego samego dnia (w moje urodziny) o późniejszej porze przyjechali Smithowie, którzy całe szczęście postanowili zostawić swoich synów w domu.

Moi rodzice załatwili Hermionie bilet na Mistrzostwa Quidditcha. Jutro mieliśmy transportować się za pomocą świstoklika na pole kempingowe, gdzie mieliśmy rozstawić namioty i dwa dni później spotkać się z rodziną Weasleyów i Harrym, któremu tata Rona też załatwił bilet.

Hermiona ulokowała się w pokoju gościnnym. Miała tam spać sama, a ja w swoim pokoju, ale już pierwszej nocy ciężko było się nam rozstać i zadecydowałyśmy spać razem w pokoju gościnnym.

- Stresujesz się jutrem? - spytałam po chwili.

- Trochę - odparła Hermiona. - Ale nie mogę się doczekać, aż użyjemy tego całego świstoklika, a potem zobaczę ten czarodziejski namiot... - westchnęła. - Będzie ciekawie.

- A ja nie mogę doczekać się meczu! – powiedziałam szczerząc się, choć nikt mnie nie widział. – Zobaczyć quidditcha w takiej profesjonalnej odsłonie! Ileż ja się mogę od nich nauczyć!

Na moment zapadła cisza, ale po pięciu minutach w pokoju rozległa się kolejna nasza rozmowa, która nie skończyła się tak szybko.

*

- Nie spodziewałam się, że tu będą aż trzy pokoje! - zawołała Hermiona, rozglądając się po naszym namiocie.

Uśmiechnęłam się. Obecnie mieliśmy zająć się rozpakowywaniem, bo niecałe piętnaście minut temu przenieśliśmy się świstoklikiem (w kształcie pękniętej piłki dla dzieci) na pole kempingowe. Zamówiliśmy dwa namioty – jeden dla Smithów, drugi dla mojej rodziny, Hermiony i Witerów Numer Dwa. Dopiero niedawno dowiedziałam się, że będziemy z nimi dzielili namiot i nie mogłam się doczekać ponownego spotkania z Florence. Hermiona jednak nie była taka zachwycona. Kiedy opowiedziałam jej o swojej kuzynce i o jej charakterze, Granger co prawda udawała zaciekawioną i zadowoloną, ale widziałam, że tak szczerze nie chciała tego spotkania. Trzymałam więc kciuki, że ona i Florence się polubią, bo w końcu miały też dzielić pokój razem.

You're my flashlight//Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz