Usiadłam na łóżku Hermiony, twarzą do niej. Zaczęłyśmy rozmawiać szeptem, żeby nie obudzić pozostałych współlokatorek. Śmieszne, powiedziałam do dziewczyny, żeby poszła spać, bo się spóźni, po czym sama zaczęłam z nią rozmawiać.
Rozmowa zaczęła się nieśmiało, aż w końcu Hermiona zaczęła opowiadać mi o swoim wczesnym dzieciństwie. Od początku była prymuską, miała kilku zaufanych przyjaciół.
- Okropnie było im oznajmić, że wyjeżdżam na cały rok szkolny, nie podając konkretnych informacji na temat nowej szkoły - powiedziała, patrząc w swoją kołdrę. - Nie mogłam im wytłumaczyć, że jestem czarownicą, wyjeżdżam do magicznej szkoły i będziemy mogli widzieć się tylko w wakacje. - Pokręciła głową. Widać było, jak bardzo ją to boli. Nie wiedziałam, co mam zrobić, co powiedzieć, aby choć trochę ją pocieszyć, więc tylko ścisnęłam jej dłoń i kiedy na mnie spojrzała, uśmiechnęłam się współczująco.
- A co z tobą? Nie zostawiłaś za sobą jakichś przyjaciół? - spytała.
Odwróciłam wzrok.
- N-nie, ja... - Westchnęłam. Ciężko mi było o tym mówić, ale tak bardzo chciałam komuś o tym opowiedzieć. Oczywiście, rodzice ze mną wielokrotnie rozmawiali na ten temat, ale prawdopodobnie nigdy nie zrozumieli, co naprawdę czułam.
- Chcesz mi o tym opowiedzieć? - spytała Hermiona, tak jakby czytała w moich myślach. Biłam się z myślami. Nie lubiłam z nikim rozmawiać o moich uczuciach, ale jednocześnie to wszystko zaczynało mnie przytłaczać. Chciałam porozmawiać o tym z jakimś przyjacielem. I czułam, że mogę Hermionie zaufać.
- Tak - odrzekłam wreszcie i zaczęłam opowieść. Wpatrywałam się w szafkę stojącą obok łóżka dziewczyny, ale jednocześnie jej nie widziałam. Wróciłam myślami do wspomnień.
Kopnęłam piłkę. Poleciała kilka metrów dalej. Podeszłam, wzięłam ją w ręce, ustałam tam, gdzie wcześniej i znowu kopnęłam. I znowu. I znowu. Z każdym kolejnym kopnięciem, piłka leciała coraz dalej, niebezpiecznie blisko otwartej bramy. Ale nie interesowało mnie to. Dlaczego musieli iść do pracy właśnie dzisiaj? Czemu nie mogli ze mną zostać? Sama ich obecność by mi wystarczyła. Nie interesowały mnie prezenty. Były niesamowite, ale... Ale świętowanie ósmych urodzin samej? Super. W końcu kopnęłam piłkę z całej siły i cicho krzyknęłam z czystej frustracji, dając upust złości. Jak ja bardzo chciałabym posiedzieć razem z moimi rodzicami!
Nie doceniłam swojej siły.
Piłka wyleciała na ulicę w momencie, kiedy przejeżdżał tamtędy samochód. Nie wyglądało na to, aby moja własność miała się zatrzymać. Auto gwałtownie zahamowało, szarpiąc się do tyłu. Odruchowo zasłoniłam usta. Piłka się w końcu zatrzymała, po drugiej stronie ulicy. Usłyszałam trzaśnięcie drzwi samochodu. Kierowca wysiadł. Wybiegłam za bramę i spojrzałam na mężczyznę, idącego w moim kierunku. Otworzyłam usta, aby go przeprosić, jednak nie zdążyłam nic powiedzieć.
- Głupia gówniaro! Jak można być tak tępym?! - Zatrzymał się przede mną, wpatrując się we mnie z nieskrywaną wściekłością. Skurczyłam się w sobie, słysząc tak zdenerwowany głos.
- Twoi rodzice też nie pałają inteligencją, co? - Zapadła chwila ciszy. - Co? Nawet nie przeprosisz, tak? Takie wychowanie mają dzieci w tych czasach! Są tylko bandą głupich, pysznych...
- Dlaczego pan wyzywa moją siostrę? - Usłyszałam głos obok siebie. Odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka obok mnie, chyba w tym samym wieku. Widziałam go pierwszy raz w życiu, więc jakim prawem nazywał mnie swoją siostrą?
Chłopak nie patrzył jednak na mnie, tylko na tego kierowcę. Mimo, że był o wiele niższy od niego, to patrzył mu śmiało w oczy.
- Jeśli pan chce, to może pan porozmawiać z naszymi rodzicami. Nie będą zachwyceni, słysząc, jakimi przymiotnikami obdarzył pan moją siostrę.
CZYTASZ
You're my flashlight//Harry Potter
Fanfic"Tym razem odwróciłam się i spojrzałam w ślad za nim. Serce biło mi niesamowicie szybko i bałam się tego, co mnie czeka. Nagle zdałam sobie sprawę, że w takim razie cała szkoła się o tym dowie. Przez chwilę miałam ochotę wstać, ale tego nie zrob...