Lily pozwoliła mi zostać//27

95 6 0
                                    

- Jak się czujesz? - zapytałam, opierając się o ścianę. 

- W porządku - odparł Harry, ale ton jego głosu wskazywał na coś innego.

- Harry, nie chcę tego mówić, ale prędzej czy później na pewno by ci się to zdarzyło. Każdy tego doświadczył.

- Ty nie - chłopak trafnie zauważył.

- Gram krócej od ciebie. A poza tym to nie było tak, że nie zauważyłeś znicza. Po prostu przeszkodzili ci w tym dementorzy. - Po chwili dodałam: - Harry, jeżeli cały czas będziesz o tym myślał i roztrząsał na nowo, na pewno nie poczujesz się lepiej. Skup się, aby dać z siebie wszystko na następnym meczu.

- Nie mam miotły - odparł zbitym tonem. 

- Musisz przejrzeć jakiś katalog z miotłami i wybrać nową, a do tego czasu będziesz używał jakiejś ze szkoły. - Chłopak wzruszył obojętnie ramionami. Odepchnęłam się od ściany i usiadłam na rogu jego łóżka. - Wiem, że byłeś związany z tą miotłą. Domyślam się, że jest ci bardzo ciężko, ale musisz ruszyć dalej, Harry. Nie możesz pozwolić na to, by ta przegrana tobą zawładnęła. Nie możesz się poddać. 

Chłopak podniósł głowę i uśmiechnął się słabo. Przyjrzałam mu się i po chwili przekręciłam głowę na bok. 

- Coś jest nie tak - stwierdziłam. - Jesteś przygnębiony z powodu meczu i Nimbusa, ale to na pewno niejedyne powody. Widzę to. Coś cię gryzie. O co chodzi?

- Wszystko w porządku...

- Och, przestań - przewróciłam oczami. - Mnie nie okłamiesz. I możesz mi powiedzieć wszystko. Co dokładnie stało się tamtego dnia?

- Chyba jako jedyna zauważyłaś, że coś jest nie tak - odparł po chwili ciszy chłopak. - Pamiętasz, jak ci opowiedziałem, że podczas mojej ucieczki od Dursleyów zobaczyłem jakiegoś czarnego psa?

Przez chwilę nie odpowiadałam, gorączkowo o tym myśląc. W końcu przypomniałam sobie krótką wzmiankę o tym zdarzeniu. Skinęłam głową. Harry, widząc to, kontynuował.

- Kiedy leciałem po znicza, znowu go zobaczyłem. Tylko na chwilę, bo zaraz zniknął, ale wystraszyłem się. I w tym samym momencie zaatakowali mnie dementorzy.

- Nie wiesz, czego mógł chcieć ten pies? - spytałam, czując lekki niepokój.

Harry pokręcił głową.

- Nie mam zielonego pojęcia. W ogóle nie wiem co mógł tu robić, przecież jesteśmy w Hogwarcie. Jedyne psy jakie tu widziałem to Puszek i Kieł.

- Ten pierwszy był wyjątkowy.

Harry prychnął, po czym się uśmiechnął.

- Tak, był - Po chwili spochmurniał, a ja zmarszczyłam brwi.

- O co chodzi?

- Wydarzyło się coś jeszcze.

Ruszyłam lekko głową, czując strach przed tym, co zaraz miałam usłyszeć od Harry'ego.

- Kiedy oni mnie zaatakowali, znowu usłyszałem krzyk. Ale tym razem nie tylko kobiety, ale i mężczyzny. Rozpoznałem je. - Pochyliłam się do przodu, a Harry spojrzał mi w oczy i powiedział ze smutkiem: - Należał do moich rodziców.

Wciągnęłam z sykiem powietrze i odsunęłam się od niego.

- Jesteś pewien?

Brunet skinął głową.

- Lily, słyszałem jak umierali, jak moja mama błagała Voldemorta, aby mnie nie zabijał. Ja...

Patrzyłam na niego jednocześnie z przerażeniem i smutkiem.

You're my flashlight//Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz