Dni mijały szybko i został tylko jeden dzień do świąt. Cały ten czas byłam jak na szpilkach. Nie mogłam się doczekać, aż rodzice opowiedzą mi o mojej przeszłości. Zgodnie z umową nie poruszałam tego tematu, ale kusiło mnie zrobić to wiele razy.
- Na małych obrotach, Lily... Mówiłam, na małych! - krzyknęła mama, kiedy przyspieszyłam i mąka z miski wylądowała na moich ubraniach.
Posłusznie zmniejszyłam obroty i miksowałam dalej. Moja rodzicielka pokręciła zrezygnowana głową i podeszła do zeszytu, sprawdzając przepis.
- Spokojnie, Rachel - zaśmiała się ciocia Jennie, mieszając w garnku. - Bo ci żyłka pęknie.
Mama zgromiła swoją siostrę wzrokiem, a ja ledwie stłumiłam parsknięcie.
- Lily, wiem, że się uśmiechasz - oświadczyła po chwili, stojąc plecami do mnie.
Wytrzeszczyłam oczy i zacisnęłam usta.
Ciocia podeszła bliżej mnie i szepnęła, patrząc na swoją siostrę:
- Spokojnie, Rachel po prostu nie ma poczucia humoru.
Moja mama odwróciła się i powiedziała:
- Słyszałam to.
- O to chodziło. - I po tych słowach ciocia, z uśmiechem na ustach, opuściła kuchnię.
Mama prychnęła, również się uśmiechając i podeszła do mnie. Razem wyłożyłyśmy ciasto do foremek na muffinki i wstawiłyśmy do piekarnika.
Wieczorem ułożyłam się do spania. Długo jednak przewracałam się z boku na bok. Zastanawiałam się, jak poszło Harry'emu, Hermionie i Ronowi. Umówiliśmy się, że nie będziemy sobie wysyłać listów, bo co by się stało, gdyby ktoś z zewnątrz przeczytał o dziedzicu Slytherina? Miałam nadzieję, że nikt nie przyłapał moich przyjaciół. No i oczywiście byłam ciekawa, czy Malfoy jest tym dziedzicem. Trzymałam kciuki, aby mimo wszystko nim nie był - nie wiem, jakbym zareagowała na wieść, że przez ten cały czas siedziałam na Eliksirach z potomkiem samego Salazara Slytherina oraz osobą, która wypuściła tę całą grozę Slytherina i atakowała niewinnych mugolaków.
Uśmiechnęłam się na myśl, że niedługo koniec grudnia. To znaczyło, że miałam siedzieć z Malfoyem jeszcze tylko ponad miesiąc. Oczywiście, jeżeli nie był tym dziedzicem.
Zaczęłam coraz bardziej odpływać. Ostatnią myślą w mojej głowie, zanim zasnęłam, był fakt, że ciocia zawsze przy mnie mówiła na swoją siostrę "twoja mama", a przy robienie muffinek powiedziała "Rachel".
Miałam złe przeczucia.
*
Nazajutrz wstałam szybko, bo jakoś po ósmej. Nie wiedziałam, czy było to spowodowane faktem, że już święta, czy że nie mogłam się doczekać usłyszenia prawdy.
Do południa pomagałam w ostatnich przygotowaniach. Jakieś dwadzieścia minut przed dwunastą poszłam się przebrać w ładniejsze ciuchy. Gdy byłam gotowa, zeszłam na dół. Wyszłam za zakręt i zobaczyłam, że przy wejściu do salonu - w którym mieliśmy jeść - stały dwie małe sylwetki, przysłuchując się rozmowie w środku.
- Justin! Blake! - szepnęłam głośno. - Przestańcie podsłuchiwać!
Bracia spojrzeli na mnie wystraszeni, ale gdy zobaczyli, że to tylko ja, wrócili do słuchania.
- Nasi rodzice zadawali się ze sobą w Hogwarcie - oświadczył Blake.
- Wiem - odparłam. - Jak inaczej by się poznali?
CZYTASZ
You're my flashlight//Harry Potter
Fanfic"Tym razem odwróciłam się i spojrzałam w ślad za nim. Serce biło mi niesamowicie szybko i bałam się tego, co mnie czeka. Nagle zdałam sobie sprawę, że w takim razie cała szkoła się o tym dowie. Przez chwilę miałam ochotę wstać, ale tego nie zrob...