- Właśnie, że złapałaś! - krzyknęłam oburzona, biorąc piłkę w rękę.
- Nieprawda! - zawołała Florence, zakładając ramiona na piersi. - Odbiła się ode mnie!
Witerowie Numer Dwa byli już u nas pół tygodnia i niedługo mieli wyjeżdżać. Parę dni po ich przyjeździe opowiedziałam Florence skróconą historię mojej przeszłości. Nie chciałam skrywać przed nią faktu, że nie byłyśmy biologiczną rodziną. Poza tym Florence to moja przyjaciółka, a ja chciałam się jej wygadać. Gdy Francuzka dowiedziała się o wszystkim, przyjęła to ze spokojem i oświadczyła, że nie robi dla niej żadnej różnicy, czy jesteśmy biologicznie spokrewnione, czy nie, i że nasze stosunki się nie zmienią. Ulżyło mi, słysząc to.
W tym momencie grałam ze swoją kuzynką w "Kolory". Kiedy rzuciłam kolor czarny, dziewczyna złapała piłkę, a następnie szybko ją zrzuciła. Francuzka jednak upierała się, że wcale tak nie było.
Prychnęłam.
- Nie umiesz przegrywać.
- Odezwała się. - Florence przewróciła oczami.
Zapadła cisza. Ściskałam mocno piłkę, wkładając w to całą swoją złość. Florence była czasami taka denerwująca. Nie umiała przyznać się do błędu. A ja nie potrafiłam odpuścić. Upartość to jedna z moich największych wad. Choć czasami byłam za nią wdzięczna.
Milczenie przedłużało się. Żadna z nas nie chciała ustąpić. W końcu wsadziłam piłkę pod pachę i zaczęłam iść w stronę domu, gdyż można się było domyślić, że gra się skończyła. Po chwili usłyszałam za sobą kroki Florence, ale nie odwróciłam się i nie zwolniłam kroku.
- Miałaś jakieś wieści od Jeffa? - spytała Francuzka.
Zmieniła temat, bo nie miała zamiaru przepraszać, a chciała zostać ze mną w zgodzie. Kusiło mnie, aby przemilczeć to pytanie, ale wiedziałam, że zbyt lubiłam Florence, aby wiecznie ją ignorować. Poza tym chciałam jej odpowiedzieć.
Wzruszyłam ramionami i weszłam do domu. Florence poszła za mną.
- Niby tak, ale to nie to samo co kiedyś. Piszemy ze sobą listy, wysyłamy je co jakieś dwa miesiące, ale te wiadomości są bardzo ogólnikowe. No i są praktycznie takie same: "Hej, u mnie wszystko w porządku, oceny mam dobre. A jak u ciebie? Tęsknię za tobą".
- Ale przynajmniej piszecie ze sobą - pocieszyła mnie Florence.
Westchnęłam i weszłam do swojego pokoju. Schowałam piłkę do szafy i odwróciłam się do kuzynki.
- Przynajmniej tyle.
- Przysięgam, że jak kiedyś spotkam tego Jeffa, to normalnie urwę mu łeb! - zawołała, ustawiając się w wojowniczej pozycji.
Nie mogłam się powstrzymać od śmiechu. Florence nigdy nie spotkała Tollsona, zawsze się mijali, ale dziewczyna wiedziała, jak wiele znaczyła dla mnie przyjaźń z Jeffem i jak bardzo cierpiałam po jego wyjeździe.
- Możesz użyć tylko słów - zasugerowałam. - Mam wrażenie, że to twoja najlepsza broń.
- Ciężko się z tym kłócić - odparła, po czym spojrzała na mnie z chytrym uśmiechem. - Najlepszym tego dowodem była rozmowa z tamtą... Sandy?
Skinęłam głową i również się uśmiechnęłam, wspominając ich pierwsze i zapewne ostatnie spotkanie.
Trzy dni po moich jedenastych urodzinach – a tym samym rozstaniu z Jeffem – przyjechała Florence. Tym razem Witerowie przyjechali tylko na cztery dni, bo nie mogli odwiedzić nas wcześniej, a niedługo rozpoczynał się rok szkolny.
CZYTASZ
You're my flashlight//Harry Potter
Fanfic"Tym razem odwróciłam się i spojrzałam w ślad za nim. Serce biło mi niesamowicie szybko i bałam się tego, co mnie czeka. Nagle zdałam sobie sprawę, że w takim razie cała szkoła się o tym dowie. Przez chwilę miałam ochotę wstać, ale tego nie zrob...