Rozdział 1 [CHŁOPIEC]

69 7 7
                                    

"ODPŁYWAMY"
Owo słowo rozbrzmiewało echem w głowie przerażonego chłopaczka, którego strach sparaliżował do takiego stopnia, że nie potrafił nawet podnieść się z posadzki. Skryty pod pokładem, za beczkami - prawdopodobnie z rumem - przyciskał lewą dłoń do lewego oka, próbując zapanować nad oddechem.

"ODPŁYWAMY!"
Kolejny krzyk i aż pokiwał się na boki, gdy statek rzeczywiście odbił od portu. Ranny chłopak odsunął rękę od twarzy, powstrzymując odruch wymiotny, gdy tylko dostrzegł jak całą rękę ma pokrytą krwią... SWOJĄ krwią. Od razu przyłożył rękę z powrotem do oka. Powiekę miał zaciśniętą, łzy mieszały się z krwią, a jego ubłocone ubrania, wchłaniały to wszystko. Uciekając, wkradł się na statek, a w tym momencie, właśnie odpływał z bandą piratów. Odpływał nie wiadomo gdzie, nie wiedząc nawet czy jak jego obecność zostanie odkryta, to czy nie wyrzucą go za burtę. Był balastem, dla nich, dla siebie i dla wszystkich, którzy mieli kiedykolwiek z nim styczność. 

Chłopak skulił się w kącie, pozwalając sobie na cichy szloch. Był przerażony, tak bardzo, że nawet nie zwracał już uwagę na fakt, jak jego brzuch błagał o jakikolwiek posiłek. To przez głód TO się stało. To przez głód wylądował w tym miejscu i to przez głód, tak bardzo się stoczył, że już lepszą opcją było odpłynięcie nieznanym statkiem, z nieznaną załogą, nie wiadomo gdzie.

***

Cały rynek zastawiony był straganami, między nimi krzątały się prawdziwe tłumy ludzi. Nie tylko mieszkańców miasta, ale też przybyszy, podróżników, bądź marynarzy. W porcie znajdowała się masa statków, które jasnowłosy chłopiec zdążył już obejrzeć. Były wielkie, były piękne i były takie... takie POTĘŻNE!  Chłopiec zadzierał głowę, chcąc dostrzec każde bocianie gniazdo, jak i doszukiwał się jakiejkolwiek pirackiej flagi. Bo przecież piraci byli tacy super! Masę historii przecież o nich opowiadało! O ich podbojach, o ich super walkach na morzu. Jakie działa posiadały ich statki, jak załoga była dobrze wyszkolona w boju szablami, jak i jakie bogactwa piraci gromadzili w swoich ładowniach. Chłopiec jednak nie wiedział, że piraci nigdy nie podbijają do brzegu z wywieszoną, charakterystyczną flagą. Zdejmowali ją jeszcze zanim dostrzegli zarys lądu. Zawiedziony, pobiegł między stragany. Nie widział nic złego w kradzieży, tym bardziej, że jego brzuszek o wiele bardziej potrzebował bochenka chleba, niż jakiś mężczyzna z brzuchem większym niż drzwi wejściowe do ratusza.
Zwinąwszy więc jeden chlebek ze stoiska, pomknął biegiem do bocznej uliczki, by tam spożyć swoją zdobycz i zaspokoić burczący brzuch. 

━ No, no, patrzcie co nam się trafiło ━ Jack znieruchomiał, nie zdążył nawet wziąć gryza, a już mu przerwano. Spojrzał w bok, prosto na trzech chłopaczków. Każdy uśmiechał się paskudnie. Po plecach blondyna przebiegły aż ciarki, od tych cwaniackich wyszczerzów. Złapał pewniej swój chlebek, trójka podeszła bliżej. Chłopiec podkulił nogi, jeden z chłopaków nadepnął mu na stopę, dość boleśnie. Jack zdusił w sobie jęknięcie, próbując wyciągnąć palce spod buta starszego chłopaka ━ oddawaj chleb fajtłapo ━ Jack zdołał wyciągnąć stopę spod buta, wciskając się jeszcze bardziej w ścianę za swymi plecami. Nic to nie dało, wciąż pozostawał otoczony przez trzech, starszych chłopaków, którzy ani na moment nie przestali się paskudnie uśmiechać. 

━ J...jest mój ━ jęknął, z niezadowoleniem przyjmując, iż jego głos się załamał. Okazał słabość, teraz mają go jak w garści, a on nie ma już żadnych szans, nawet jak ewentualne zaczepki miałyby być tylko i wyłącznie słowne.

━ Chyba się nie zrozumieliśmy, dupolizie ━ po tych słowach, chleb został wyrwany z jego rąk, a chłopak z prawej pchnął Jacka na ziemię. Kolejny błąd Jacka... blondyn kopnął owego chłopaka w nogę. Przywódca paczki złapał Jacka za włosy i podniósł chłopaka za nie z brudnej ziemi.

Zanim cię znienawidziłemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz