Тенв

291 23 4
                                    

    — Kim jesteś?

        Angielski dziwnie brzmiał w jego ustach. Słuchając go mogłoby się zdawać, że jest on jego pierwszym językiem – a jednak wciąż brzmiał on w jego ustach dziwnie. Nienaturalnie.

        Może nawet w tym aspekcie był wierny Rosji; inny język, do którego nauczenia się był zmuszony, stwarzał pozory wrogości.

    — Słyszysz mnie?

        Ciężko było uzyskać odpowiedź od skały.

        Już coś zaczynało go trafiać; na pewno była to złość, wymieszaną ze zirytowaniem. Chciał porozmawiać, a czuł, że zmarnował pół godziny, które przeznaczone było na kolejny trening. Mogli zostać przyłapani, zganieni za to, że zamiast powtarzać kolejne sekwencje bawili się w głupie „poznaj mnie bardziej”.

        A jednak czuł, że robi dobrze. Że to w porządku, że sprzeciwiają się przełożonym.

        Patrzyła na niego niezrozumiałym wzrokiem, spojrzeniem zza mgły – jakby faktycznie nie miała pojęcia, o czym do niej mówił. A wiedział, że było inaczej; że doskonale rozumiała sens wypowiadanych przez niego słów, mało tego, rozkładała je na czynniki pierwsze i doszukiwała się ukrytego sensu, choć wcale takiego nie było.

    — Nie pamiętam.

        Tym razem to on przekrzywił głowę. Wiedział, że to nie była odpowiedź do drugiego pytania, bo odpowiedzią do niego było słabe kiwnięcie głową.

        On też wielu rzeczy nie pamiętał; dlaczego więc się dziwił?

    — Jak masz na imię?

        Zaplótł ręce na klatce piersiowej, obserwując jak jej mimika twarzy zmienia się pod wpływem zadanego pytania. Jak przestaje go obserwować, wbijając wzrok gdzieś obok niego. Miał wrażenie, że pusta obojętność na moment zniknęła, ustępując miejsca głębokiemu zastanowieniu.

        W końcu jednak z powrotem wbiła w niego spojrzenie; było ono cholernie smutne.

        Chyba chciała go przeprosić.

    — Będę mówił na ciebie Natalia.

        Nie chciał wypowiedzieć tego na głos, nie chciał, by to powtarzało się w jego umyśle, ale po raz pierwszy postąpił wbrew sobie. Było to niecodzienne uczucie.

        Chyba się uśmiechnęła, chociaż ciężko było to nazwać uśmiechem.

×××

         Gdyby James Barnes odważył się w końcu spojrzeć w lustro, wiedziałby, że spojrzenia ludzi mają swoje uzasadnienie. Wiedziałby też, że wygląda jakby nie przespał ani godziny od trzech dni, sądząc po wyglądzie jego twarzy. Tylko twarzy, bo cała reszta, wliczając w to sposób chodzenia, głośno zaprzeczało rzekomemu niewyspaniu.

        Zresztą, patrząc na Jamesa ciężko było stwierdzić cokolwiek; nawet tak małą rzecz. Był chodzącą sprzecznością, która najgłośniej i najzacieklej gryzła się z… samym sobą.

Он мой » Winterwidow [✓]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz