— Jeszcze raz.
Osoba sapnęła ciężko, mimo to podniosła się z podłogi. Stopy ślizgały się na mokrych panelach. Nie patrzyła w dół – nie chciała wiedzieć, czy to tylko pot, czy już czyjaś krew.
Zamachnęła się, ale cios był zbyt słaby, żeby zadać przeciwnikowi jakikolwiek ból, by go zranić, by go powalić. Po raz pierwszy po sali rozniósł się krzyk frustracji, na dźwięk którego wszystkie pary oczu, zwróciły się tylko ku tej osobie.
— Jeszcze raz.
Nie zwrócili uwagi? Nie słyszeli?
Nie chcieli zwracać uwagi. Nie chcieli słyszeć.
Ktoś upadł. Huk ciała zderzającego się z ciemnymi panelami rozniósł się po chłodnej sali.
Nikt się tym nie zainteresował. Nikt nie wyciągnął pomocnej dłoni. Bo kogo to obchodziło?
— Koniec na dziś. Możecie stąd wyjść.
Od ściany odbiły się kroki. Charakterystyczny dźwięk bosych stóp stąpających po panelach. Tylko jedna osoba nie wstała z podłogi i nie wyszła zza drzwi. Tylko ona została tam sama, sama z nimi, sama z ciszą, sama z mokrymi panelami.
Nie miała odwagi spojrzeć na tę scenę przez ramię. Mogła jedynie zamknąć za sobą drzwi, szepcząc głuche przeprosiny i zaciskając oczy, gdy doszedł do niej huk wystrzeliwanego naboju.
×××
Tony Stark nie lubił mieć gości w swoim laboratorium. Nie ważne, czy był to inny miliarder, prezydent, Pepper czy jego znajomy – nikt nie miał prawa wchodzić do środka, kiedy on pracował. Kiedy babrał się w smarze i innych płynnych substancjach, które były bardzo charakterystyczne dla mechaników, a nie dla filantropa, który jest na ustach miliona ludzi.
Nie lubił też zwierząt. Cholernie nie lubił zwierząt. Ponoć to się zaczęło od kota, którego ojciec sprawił matce jako prezent. Pod choinkę. Nie wiadomo dokładnie dlaczego zaczęło się to właśnie od tego czworonoga – z nieoficjalnych źródeł była to zwykła niechęć do zwierzaka, któremu rodzicielka zaczęła poświęcać więcej czasu, a młodemu Tony'emu absolutnie nie podobała się taka kolej rzeczy.
Ale to były nieoficjalne źródła, którym James Barnes, znany szerzej jako Zimowy Żołnierz, nie dawał szans.
I przy okazji przekonywał się o wszystkim na własnej skórze, uparcie nękając Starka obecnością swoją i psa – owczarka niemieckiego, który na szczęście nie gubił aż tak dużej ilości sierści, by został wywalony za drzwi.
— Więc — zaczął brunet, obrzucając wzrokiem stojącego na baczność mężczyznę. Krytycznym spojrzeniem oberwał też leżący obok niego pies. — Mam kilka pytań.
— Dlaczego nie zacząłeś ich zadawać? — zapytał James, wbijając przenikliwe spojrzenie w starszego.
— Chciałem oznajmić, że będzie ich kilka — odpowiedział Tony, wciskając ołówek za ucho i opierając się o blat długiego stolika. — Siadasz kiedyś czy tylko tak stoisz, podnosząc mi ciśnienie do granic możliwości?
CZYTASZ
Он мой » Winterwidow [✓]
Fanfic❝Proszę, nie mów, że James...❞ ❝Nawet nie kończ zdania.❞ Starał się pójść dalej, ale on był jej tak, jak ona była jego.