Przepraszam...?

1.3K 116 27
                                    

Mężczyzna o siwych włosach stał przed kamiennym nagrobkiem, ze schyloną głową wsłuchiwał się w krople deszczu, które opadały z nieba. Stał w tym miejscu parę godzin, wspominając sytuacje przeżyte z osobą, która leży pochowana przed nim.

- Wiesz, w naszej ekpie, zawsze jak ktoś popełni błąd, dostaje taktyczną przekopę. - szepnął, śmiejąc się cicho. - Ta sytuacja też miała być jedynie pouczeniem za to, że zawsze nam rozpierdalałeś akcje. - kontynuował, zaciskając pięści tak mocno, że aż zbladły mu knykcie.

Bolało go to, nie chciał się z nim żegnać. Chwile, które z nim spędził zawsze pozostaną w jego pamięci. Był osobą, na którą zawsze można było liczyć...a jednak jego życie zostało zakończone właśnie przez człowieka wypowiadającego te słowa.

- Nigdy cię nie nienawidziłem. - przyznał po chwili przerwy. - A wiem, że zdawało ci się, że tak było. - powiedział podnosząc wzrok na napis wygrawerowany na kamiennej płytce. -Słowa, które wypowiedziałem w celach, były pod wpływem emocji, byłem zły za to, że mnie sprzedałeś...ale w końcu taka była twoja praca. - z jego oka poleciała jedna łza. - Nie chciałem, powiedzieć, że błędem było odzywanie się do ciebie na tej wyspie...przepraszam. - drżącym głosem, przeprosił go, po raz pierwszy.

Schylił się i położył na jego grobie kilka monet przetopionych ze złota.

- Proszę, zostawiam ci ich trochę... - szepnął, siadając na mokrej od deszczu ścieżce. - Może to nie są te, za które mnie wtedy złapaliście, bo tamte już dawno ojebałem... - uśmiechnął się delikatnie. - ...ale myślę, że powinny ci wystarczyć. W sumie to nadal ci nie podziękowałem za to, że w pewien sposób pomogłeś mi znaleźć miejsce, gdzie można było je zrobić. - Wziął głęboki oddech i zamknął oczy. - Dziękuję. - powiedział, dziękując mu po raz pierwszy.

Wiatr roztrzepał mu jego mokre włosy, po czym westchnął cicho. Nie zauważył, że zza płotu obserwują go pewne osoby.

- Myślisz, że bardzo się obwinia? - zapytał czarnowłosy chłopak, blondynka jedynie pokiwała głową na tak, a starszy Azjata, zerknął ponownie na osobę szepczącą do grobu, po czym zamknął oczy i skrzyżował ramiona na piersi.

- Ten policjant nam jedynie przeszkadzał, ciągle aż prosił się o śmierć, aż w końcu jej się doigrał. - stwierdził chłodno, lecz po chwili jego twarz złagodniała, a gdy otworzył swoje małe oczy, zabłysnęło w nich zmartwienie. - Jednak nie spodziewałem się, że to Erwin go zabije.

- Był dla niego ważny. - szepnęła Heidi. - Ale on jest zbyt emocjonalny, gdy się wkurwi nic nie jest w stanie go powstrzymać. - kontynuowała i spuściła głowę w dół. Każdy się o niego martwił, dlatego odkąd tylko się tu pojawił stoją tu i go obserwują, żeby nie zrobił nic głupiego.

Jego złote tęczówki, ciągle były wpatrzone w napis na nagrobku. Wstał z miejsca i z kabury u swojego lewego uda wyjął tazer.

- Zawsze cię straszyłem, że powiem policji, że jesteś moim korumpem... - szepnął. - Proszę, oddaje ci go. - szepnął i uśmiechając się położył mu jeszcze tazer obok monet. - Wiesz postanowiłem, że w zamian za to dam ci coś za, co możesz mnie wkopać. - Zaśmiał się i tym razem sięgnął do kabury u swojego prawego uda. - Oto broń z moimi numerami, ostatnia jaka mi została, po tym jak zabrałeś mi licencje. - Powiedział odkładając podarunek obok wcześniejszych prezentów.

Stanął przed grobem i sięgnął do torby wyciągając z niej broń, z której zginął jego przyjaciel. Osoby obserwujące go spięły wszystkie mięśnie i gotowi, aby zaingerować w każdym momencie obserwowali to, co miało zaraz nastąpić.

- Chciałbym podziękować ci, że byłeś kiedy cię potrzebowałem, również za to, że poprawiałeś mi humor, dziękuje ci za to, że ufałeś mi mimo, że wiedziałeś, iż jestem przestępcą i za to, że byłeś super policjantem bez kija w dupie. - Zaczął mu dziękować za każdą małą drobnostkę, która przychodziła mu do głowy. - I przede wszystkim przepraszam, że to ja ukróciłem twoje życie mimo, iż pewnie mi nie wybaczysz. Pamiętaj, ja mogę mówić wszystko, wyzywać cię na każdy sposób, Dorian Lych słyszy ode mnie, że jest kurwą jebaną, mniej więcej co 2 minuty, ale nie dlatego, że go nie lubię, ale właśnie, dlatego, że jest moim bratem, więc jeśli ja cię tak nazywam to dlatego, że po prostu cię kocham... - powiedział na jednym wdechu, po czym uniósł  lufę m4 do góry celując w niebo.- Kocham cię, jak brata Grzesiu - wyznał i wystrzelił w górę 60 pocisków, dokładnie tyle, samo ile wystrzelił w jego ciało. - Przepraszam...

Przepraszam..? | 5city one-shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz