Liczba słów: 285
Słońce powoli zachodziło, a brama do wejścia miasta znikała w ciemnościach, gdy to mały bard siedział na wzgórzu z pewną osobą. Venti grał zadowolony na swojej lirze, a drugi opierał się o jego ramię, wsłuchując się w relaksującą melodię. Xiao przymknął oczy, aby odpłynąć w ckliwej chwili.
— Xiansheng! — Usłyszał, a następnie uchylił powieki. Alatus zobaczył z oddali, jak rudowłosy mężczyzna machał do innego człowieka. Oczywiście, że rozpoznał, że to ten wstrętny Fatui, który chciał zatopić Liyue, a drugi jest Rex Lapisem. Niestety, ale Morax prawdopodobnie nie miał gustu, skoro się zakochał w kimś takim.
Kiedyś Xiao groził Tartaglii, lecz dostał ostrą tyradę od byłego geo archona. Później zaprzestał kolejnych planów, nie pragnąc ponownie słyszeć, że osoba, którą najbardziej cenił, zawiodła się jego postawą...
— Czy oni nie są słodcy? — przemówił Venti, kiedy przerwał granie na swoim instrumencie.
Kocie oczy wciąż obserwowały Childe'a podchodzącego do Zhongliego. Tartaglia trzymał w dłoniach mały fioletowy bukiet z dodatkiem białych kwiatów, a następnie ofiarował go brunetowi. Starszy uśmiechnął się, przyjmując podarunek.
— Nie — syknął Xiao przez zęby. Ventiego klatka piersiowa zawibrowała, a jego głos rozbrzmiał się po okolicy. Alatusa policzki delikatnie się zaczerwieniły. Dla niego chichot barda był prawdziwą muzyką.
— Ty to jesteś uroczy. — Venti poprawił się na swoim miejscu, wpatrując się w parę. — Wiesz... Childe codziennie przynosi kwiaty dla Moraxa.
— I co z tego?
— Chciałbym, abyś też przynosił kwiaty — mruknął, a jaskrawy turkus wciąż tkwił w stronę Zhongliego oraz Childe'a.
Xiao podniósł głowę, aby spojrzeć się na Ventiego. Później jego wzrok przeniósł się ponownie do dołu.
***
— Ale... dlaczego? — zapytał się zdziwiony Zhongli.
— Nie wiem.
Zdezorientowany Venti uchylił usta, a jego oczy były szeroko otwarte. Childe natomiast z zazdrością wpatrywał się w Xiao, który stał przed jego partnerem i trzymał bukiet Qingxin.
***
Inspiracją był art autora keipupart na Twitterze.