Liczba słów: 2759
Najpierw odczuła, że materac odkształcił się, a później druga osoba wyszła z pokoju. Wciąż mocno zaciskała oczy, udając, że spała. Liczyła, że nie zauważył, że była przytomna. Gdy już została sama w pomieszczeniu, uchyliła powoli powieki, żeby ujrzeć wbijające światło księżyca zza otwartego okna. Podniosła głowę w zamiarze odwrócenia się i zobaczyła, że druga strona futonu jest pusta oraz zimna. Powróciła na swoje miejsce, a z błękitnych oczy uciekły pierwsze krople, które szybko starła.
Nadal nie spała, gdy drzwi się otworzyły, chociaż trochę przeszedł przez nią dreszcz. Nie była pewna, ile minęło od jego zniknięcia, ale pierwsze promienie słoneczne pojawiły się na dworze. Leżała plecami do niego, aby nie mógł się domyślić, że o wszystkim wiedziała.
Podkradł się do ich łóżka, a po chwili cicho ułożył się na materacu. Przesunął się w stronę kobiety, zanim przerzucił rękę przez nią, żeby ją objąć. Złożył lekki, udawany pocałunek na delikatnej skórze ukochanej, a do jej nosa dotarł znany zapach, który nie należał do niej ani niego. Wstrzymała oddech, powstrzymując ponownie pieczenie oczu. Powoli wypuściła powietrze i chciała się uspokoić, żeby nie została odkryta.
Wszystko jest w porządku, Ayaka.
Wiesz, że on cię nigdy nie pokocha, ale... wszystko jest w porządku.
***
— Panienko Ayaka, jesteśmy niedogodnie wdzięczni za zaakceptowanie naszej propozycji — powiedział mężczyzna, kłaniając się nisko przed kobietą. — Bardzo się cieszymy, że możemy dołączyć do waszej rodziny. Dziękuję.
Ayaka klęczała, lecz opierała pośladki na piętach. Tułów wyprostowała, a zadbane ręce położyła na udach. Wpatrywała się na stolik przed sobą, gdzie znajdowały się prezenty. Widziała złożone, ekstrawaganckie ubrania, przeróżne herbaty czy alkohol, który jej podarowali. Podniosła swoje zimne, błękitne oczy, żeby spojrzeć się na starsze małżeństwo przed sobą, a później przesunęła wzrok na ich syna.
Sam był dosyć spięty tym całym spotkaniu. Przecież to nie tak, że codziennie przyjeżdżasz do obcego kraju i spotykasz się z narzeczoną, którą pierwszy raz widzisz. Musiała się przyznać przez sobą, że jednak uroda ludzi z Mondstand jest piękna. Podobały jej się gładsze jego rysy twarzy, ale również zielone tęczówki przypominające błyszczące szmaragdy. Nie można zapomnieć o złotych kosmykach dłuższych włosów kojarzących się z źdźbłem pszenicy. Łagodne spojrzenie oraz ciepło oddawane od niego sprawiało, że momentalnie policzki Ayaki robiły się ciepłe, chociaż nie zwrócił na to uwagi... Dlaczego? Bo jego wzrok tkwił w innym miejscu.
Podniosła głowę, żeby zerknąć w lewą stronę. Siedział tam w identycznej pozycji jej brat. Dumna aura starszego Kamisato wypełniała całe pomieszczenie. Ludzie myśleli, że śmierć rodziców osłabiło klan, jak i rodzeństwo, ale Ayato zachował zimną krew, a jako pierwsze wybrał wyjście za mąż siostry, żeby ukazać, że nad wszystkich panuje. Wypchnięta do przodu klatka piersiowa oraz podniesiona pewnie głowa sprawiała, że łudząco wyglądał na szarmanckiego i eleganckiego, ale... Ayaka widziała w nim coś nowego, z czym się nigdy u niego nie spotkała.
Mimo udawanej postawy, Ayato czuł się onieśmielony. Nabrał powietrza w płuca i zesztywniał w ramionach, gdy błękitny wzrok przecinał stół, żeby utrzymać się na zielonych odpowiednikach. Ayaka nadal się delikatnie uśmiechnęła, nawet jeśli serce krwawiło, że narzeczony nawet nie zwracał uwagi na nią, a na brata. Znała ten wzrok. Tak samo spoglądali na siebie jej rodzice, czyli z pełną miłością oraz ofiarnością.
W dzień ich ślubu również ani razu nie spojrzał się na nią.
***