Liczba słów: 1732
Mój stary to fanatyk kamieni. Pół mieszkania zajebane kryształami, najgorzej. Średnio raz w miesiącu ktoś wdepnie w leżący na ziemi kamień czy inny kryształ i trzeba wyciągać w szpitalu, bo mają zadziory na końcu. W swoim dwudziestodwuletnim życiu już z 10 razy byłem na takim zabiegu. Tydzień temu poszedłem na jakieś losowe badania, to baba z recepcji jak mnie tylko zobaczyła, to kazała buta ściągać xD, bo myślała, że znowu kamień w nodze.
Druga połowa mieszkania zajebana „Kamieniarzem Liyueańskim", „Światem Kamieniarza", „Super Kwarcem" xD itp. Co tydzień ojciec robi objazd po wszystkich kioskach w mieście, żeby skompletować wszystkie kamieniarskie tygodniki. Byłem na tyle głupi, że nauczyłem go into internety, bo myślałem, że trochę pieniędzy zaoszczędzimy na tych gazetkach, ale teraz nie dosyć, że je kupuje, to jeszcze siedzi na jakichś forach dla kamieniarzy i kręci gównoburze z innymi kamieniarzami o najlepsze kilofy itp. Potrafi drzeć mordę do monitora albo wypierdolić klawiaturę za okno. Kiedyś ojciec mnie wkurwił, to założyłem tam konto i go trollowałem, pisząc w jego tematach jakieś losowe głupoty, typu „kwarc nie jest kryształem". Matka nie nadążała z gotowaniem migdałowego tofu na uspokojenie. Aha, ma już na forum rangę DIAMENT, za najebanie 10 tysięcy postów.
Jak jest ciepło, to co weekend zapierdala w góry. Od jakichś pięciu lat w każdą niedzielę jem kamienie na obiad, a ojciec pierdoli o zaletach jedzenia tego jebanego żelaza. Jak się dostałem na studia, to stary przez tydzień pierdolił, że to dzięki temu, że jem dużo apatytów, bo zawierają fosfor i mózg mi lepiej pracuje.
Co sobotę budzi ze swoim znajomym Ventim całą rodzinę o czwartej w nocy, bo hałasują, pakując kilofy, alkohol itd.
Przy jedzeniu zawsze pierdoli o kamieniach i za każdym razem temat schodzi w końcu na Tevyacki Związek Kamieniarski, ojciec sam się nakręca i dostaje strasznego bólu dupy durr, niedostatecznie wykopywowują, tylko kradno hurr, robi się przy tym cały czerwony i odchodzi od stołu, klnąc, i idzie czytać Wielką Encyklopedię Kryształów Górskich, żeby się uspokoić.
W tym roku sam sobie kupił na święta młot pneumatyczny. Oczywiście do wigilii nie wytrzymał, tylko już wczoraj go rozpakował i włączył w dużym pokoju. Ubrał się w ten swój cały strój górnika i siedział cały dzień z młotem na środku mieszkania, rozpierdalając ściany.
Gdyby mnie na długość ręki dopuścili do wszystkich kamieni w Tevyat, tobym wziął i zapierdolił.
Jak któregoś razu, jeszcze w podbazie czy gimbazie, miałem urodziny, to stary jako prezent wziął mnie ze sobą w góry w drodze wyjątku. Super prezent kurwo.
Pojechaliśmy gdzieś w pizdu za miasto, dochodzimy pod góry, a ojcu już się oczy świecą i oblizuje wargi, podniecony. Rozłożył cały sprzęt i chodzimy po szczytach, i patrzymy na na zwykły żwir. Po pięciu minutach mi się znudziło, więc włączyłem discmana, to mnie ojciec pierdolnął kilofem po głowie, że kamienie słyszą muzykę z moich słuchawek i się płoszą. Jak się chciałem podrapać po dupie, to zaraz krzyczał szeptem, żebym się nie wiercił, bo szeleszczę i kryształy ze skał widzą, jak się ruszam, i się chowają. Sześć godzin musiałem popierdalać po górach i patrzeć na kamienie jak w jakimś jebanym Minecrafcie. Urodziny mam w kwietniu, więc jeszcze do tego było zimno jak sam skurwysyn. W pewnym momencie ojciec odszedł kilkanaście metrów w las i się spierdział. Wytłumaczył mi, że trzeba w lesie pierdzieć, bo inaczej kamienie słyszą i czują.
Wspomniałem, że ojciec ma kolegę Ventiego, z którym jeździ na ryby. Kiedyś towarzyszem wypraw kamiennych był hehe Osial. Człowiek o kształcie piłki z wąsem i 365 dni w roku w kasku górnika z ŚWIATŁEM. Byli z moim ojcem prawie jak bracia, przychodził z żoną Azhdahą na Wigilie do nas itd. Raz ojciec miał imieniny, Osial przyszedł na hehe kielicha. Najebali się i oczywiście cały czas gadali o kryształach i kwarcach. Ja siedziałem u siebie w pokoju. W pewnym momencie zaczęli drzeć na siebie mordę, czy generalnie lepsze są kwarce różowe, czy ametysty.