Przyjaciele - 1

418 6 0
                                    

Zamieszkaj ze swoim najlepszym przyjacielem - mówili.

Będzie fajnie - mówili.

I mieli rację. Do czasu. 

Rzeczywiście wspólne wynajmowanie mieszkania na spółę ze swoim najlepszym przyjacielem jest super. Dopóki się nie zakochasz. 

Tak było między nami. Byliśmy na drugim roku studiów, znaliśmy się od czasów szkoły średniej. Kupę lat, jakby nie patrzeć. On znalazł sobie dziewczynę, co wcale mi nie przeszkadzało, nawet kiedy przychodzili do nas, a nawet gdy zostawała spać. Do czasu. Ja się w nim zakochałam, a im zaczęło się coś psuć. Coraz częściej się kłócili, non stop do niego wydzwaniała, a nawet oskarżyła go, że zdradza ją ze mną. Totalny absurd. 

Sytuacja powtórzyła się i tego wieczoru. Siedziałam na kanapie owinięta ciepłym kocykiem, popijając herbatę malinową. Na moich kolanach leżał laptop z odpalonym dokumentem w Wordzie, który miałam odesłać do jutra. Nie potrafiłam się skupić, słysząc w kuchni jak mój przyjaciel po raz kolejny kłóci się przez telefon ze swoją dziewczyną. Wreszcie zmęczony odłożył telefon i opadł na fotel obok mnie. 

- Rozłączyła się - powiedział załamanym głosem - po prostu się rozłączyła.

- Spokojnie - uśmiechnęłam się ciepło, przytulając go. - Jeszcze się Wam ułoży. 

- No nie wiem - wzruszył ramionami. - Mam nadzieję, bo inaczej zwariuję. 

Tak bardzo chciałam móc wyznać mu moje uczucia. Ale nie mogłam. On ją.. kochał. Nie mogłam mu tego zrobić. Ona była śliczna, ładnie się ubierała, robiła cudny makijaż, a ja? Taka niczego sobie, na co dzień nie robię makijażu, bo nie umiem. (Pamiętajcie, że każdy jest piękny <3)

Czekałam na dzień w którym zrozumie, że wszystko, czego potrzebuje miał tuż pod nosem przez te wszystkie lata. Może nie byłam najpiękniejsza, ale zawsze przy nim byłam, szanowałam jego zdanie i mimo że poznałam go już od każdej strony, i tej dobrej i tej złej, wciąż przy nim jestem. Ma wady, jak każdy, ale nie przeszkadzają mi one. 

***

Kilka dni później wybraliśmy się na spacer do kawiarni, gdzie uwielbialiśmy przychodzić za czasów szkoły średniej. Wzięliśmy nasze ulubione lody i usiedliśmy przy naszym stoliku. Śmialiśmy się i wspominaliśmy dawne czasy. Teraz byliśmy dorośli, ale nadal czuliśmy się w jakimś stopniu dziećmi. Śmialiśmy się akurat z naszej nieudanej próby zerwania się z ostatnich kilku lekcji. "Boże, jaki on ma cudowny śmiech"- pomyślałam. Uśmiechnęłam się, wiedząc, że dawno się nie śmiał. Odkąd zaczęły się problemy z jego dziewczyną, strasznie posmutniał. 

Nie było dane nam się nacieszyć tą chwilą, bo do naszego stolika podeszła wcześniej wspomniana dziewczyna.

- Ah tak już jesteś skarbie - uśmiechnął się do niej - Pomyślałem że skoro i tak tu będziemy, to może udałoby nam się dogadać. Nie masz nic przeciwko? - zwrócił się do mnie z iskierkami nadziei w oczach. Chociaż tak bardzo chciałam, nie mogłam mu odmówić. 

- Jasne - powiedziałam z trudem - To ja was zostawię gołąbeczki, załatwcie co macie do załatwienia. Powodzenia. 

Opuściłam lodziarnię i udałam się z powrotem do mieszkania. Wracając znów zaczęłam się porównywać do tej dziewczyny. Szczupła, wysoka, najpopularniejsza laska na roku. Szybko jednak odgoniłam te myśli, nie chcąc wpędzić się w zły nastrój.

***

Po godzinie czy półtorej usłyszałam dźwięk otwierania drzwi. Szybko udałam się do przedpokoju. Jedno spojrzenie wystarczyło, żeby wiedzieć czego potrzebuje mój przyjaciel. Mocno go przytuliłam, a po chwili przyniosłam mu kubek ciepłej herbaty. Rozumieliśmy się bez słów, wystarczyła nam sama nasza obecność. W końcu postanowiłam zapytać.

- Co się stało?

- Okazało się że zdradza mnie z jakimś typem z uczelni. Zerwaliśmy.

- Tak mi przykro... - powiedziałam ze smutkiem, widząc jego minę, chociaż w głębi duszy cieszyłam się. 

***

Minął miesiąc odkąd zerwali. Tego wieczoru miała się odbyć domówka u naszego wspólnego znajomego, na którą średnio chciało mi się iść. Mimo namów chłopaka, postanowiłam zostać w domu. Wyszedł godzinę wcześniej, bo miał jeszcze coś załatwić. Ostatecznie jednak zdecydowałam się pójść. Ubrałam czarną sukienkę na ramiączkach, sięgającą mi do połowy ud. Do tego założyłam ramoneskę i czarne buty na koturnie. Delikatnie się pomalowałam, spryskałam ulubionym perfum. Przeczesałam włosy małą szczotką, po czym dopakowałam ją do wcześniej przygotowanej torebki. Złapałam za klucze i opuściłam mieszkanie. 

Wchodząc do domu naszego kolegi, zderzyłam się z dużym zaduchem, ogromem ludzi i jeszcze większą ilością alkoholu. Szybko jednak odnalazłam przyjaciela - stał przy barze i rozmawiał z jakimś typem. Podeszłam do nich, uśmiechając się lekko. 

- Uu, a cóż to za ślicznotka - odezwał się facet.

- To moja przyjaciółka, młotku - warknął chłopak widząc, jak ten drugi mierzy mnie wzrokiem. Po chwili zwrócił się do mnie - Tak się zapierałaś że nie chcesz iść. A tu co?

- Zmiana planów - uśmiechnęłam się szczerze. 

- Możemy pogadać? 

- Jasne - opuściliśmy zatłoczony dom i udaliśmy się do ogrodu.

- Ślicznie wyglądasz. 

- Dziękuję - zarumieniłam się lekko. - Ty też niczego sobie.

- Dzięki - zaśmiał się i chciał coś jeszcze dodać, ale podbiegła do nas jego była  dziewczyna. Miała na sobie skąpą, czerwoną sukienkę, która ukazywała zdecydowanie za dużo i mocny makijaż. 

- Skarbie tu jesteś - rzuciła mu się na szyję - Ja cię przepraszam za wszystko, to był głupi zakład, wróćmy do siebie.

- Nie - odparł - Musisz być bardzo zdesperowana, skoro przychodzisz do mnie i próbujesz wmówić mi że to był żart. Proszę Cię, przecież jesteśmy dorośli. 

- Nie wiesz co tracisz - burknęła, odchodząc. 

- Nic z tego nie rozumiem - powiedziałam niepewnie - Przecież chciałeś z nią być. 

- Chciałem. Ale ten miesiąc dał mi dużo do myślenia... Chcę przez to powiedzieć - zawiesił się na chwilę, po czym ujął moje dłonie w swoje - Chcę przez to powiedzieć że Cię kocham.

- Ja Ciebie też - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, po czym złączyłam nasze usta w czułym pocałunku.

Ta domówka zdecydowanie należała do tych najlepszych.

Imagine Stories [no names]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz