Rozdział VII. "Krew z krwi, kość z kości"

30 3 0
                                    


   Dni do mojego ślubu były policzone. Zostały równe 2 dni. Pierwsi goście przyjeżdżali już do naszego zamku. Wraz z Beniaminem witaliśmy przyjezdnych. Cieszyliśmy się każdą spędzoną ze sobą chwilą.
Czas leciał nieubłaganie szybko. Osobiście pilnowałam dekorowania sali i kościoła. Kiedy krawcowe dokonywały ostatnie poprawki mojej sukni, przez okno ujrzałam powóz Lorda Saulton i jego rodziny. Ze środka karety wyszedł Lord Saulton i jego żona, moja siostra i szwagier. Następnymi przyjezdnymi był dziadek Beniamina, Hrabia Visborga Karl von Weissenstein. Ten szwed niemieckiego pochodzenia oczarował mnie swoim wyglądem. Był bardzo gruby, i niski - niższy ode mnie. Wątpię, że schlebiało mu to, że narzeczona jego wnuka jest wyższa od niego, jednak nie przejmowałam się tym wcale. Z von Wessensteinem przyjechała jego córka, Hedwiga i wnuczka Else. Młodziutka von Weissenstainowa przykuła moją uwagę - nie wyglądała na Szwedkę. Dziewczyna miała ciemne włosy, a nie jak większość jej rodziny włosy koloru blond. Szweccy arystokraci przywitali mnie i Beniamina dość oschło, lecz jednak czułam, że zaakceptują mnie, i będą traktować mnie jak na ich poziomie. Wyjątkiem od tego była Else, która od razu przywitała mnie niezwykle ciepło - tak jakbyśmy znały się od dawna. Cieszyłam się ze spotkania z rodziną od strony matki Beniamina - chłopak mówił o nich dobrze. Gdy zaczęłam rozmowę z hrabiną Visborga, zaczęłam się martwić o ojca. Widziałam jak idzie przygnębiony. Przeprosiłam hrabine i podeszłam do ojca:
-Co się stało? - spytałam ojca.
-Nie chcę Cię wydawać za mąż, chce mieć moją córę przy sobie. - odrzekł.
Łzy napłynęły mi do oczu. Podeszłam do ojca i go przytuliłam.
-Też nie chcę wyjeżdżać, wiesz? Myślę, że Beniamin zgodził by się na to, byśmy zostali tutaj. - odparłam.
-Nie powinniście. - jako młoda małżonka powinnaś odwiedzić jego włości i tam spędzić trochę czasu. - powiedział smutny ojciec.
Po skończonej rozmowie podeszłam do Benny'ego i poprosiłam go na stronę.
-Benny, wiesz, że cię kocham. I jestem pewna co do twoich uczuć do mnie. - rzekłam.
-Coś się stało? - zapytał zaniepokojony chłopak.
-Chciałabym, abyśmy zostali tutaj po ślubie - żebyśmy zostali w zamku Lamont. - powiedziałam.
-Wiesz, jakoś nie pali mi się, by wracać do Fermoy. Po praktycznie 20 latach spędzonych na tamtych ziemiach przyda mi się chwila odetchnienia od Irlandii. - odpowiedział.
Uradowana ucałowałam chłopaka. Pożegnawszy się z nim udałam się do swoich komnat by wyspać się przed jutrzejszym dniem.
Nadszedł dzień mojego mariażu. Dzień, w którym zostanę mężatką. Dzień, którego jako dziecko nie mogłam się doczekać. Dzień, w którym nasi poddani będą radować się z tego, że ja i ojciec jesteśmy szczęśliwi. Rankiem Pani Hay, Isobelle i Jocasta przygotowywały mnie do ślubu. Ojciec wraz z Brianaem Fermoyem postanowili zrobić mi niespodziankę i sami zamówili suknie ślubną. Rozkloszowana sukienka w kolorze lekkiej przybrudzonej bieli była zdobiona na końcach rękawów i spódnicy herbami naszych rodów. Welon ciągnął się i ciągnął, a ozdobiony był złotymi liśćmi - tak jak welon Isobelle. Pani Hay i dziewczęta były zdumione pięknem mojej ślubnej kreacji. W pewnym monecie, gdy dumałyśmy nad moją suknią do mojej komnaty wszedł ojciec. Powiadomił mnie o przyjeździe duńskiego poselstwa na czele z hrabią von Stolberg-Wernigorde. Nie byłam zadowolona z jego przyjazdu - nie przepadałam za nim. Jednak przytaknęłam ojcu, po czym ten wyszedł. Byłam zdziwiona, że ten nic nie powiedział o mojej sukni, lecz bardziej przejmującym dla mnie wtedy faktem było to, że nie mogę znaleźć pereł, które moja matka odziedziczyła po swojej matce, która zaś je odziedziczyła po swojej prababce. Znalazłszy perły pośpiesznie je ubrałam i wyszłam z komnat. Na korytarzu czekał załzawiony mój ojciec. Nic nie mówiąc przytulił mnie i zaprowadził przed ołtarz, gdzie czekał już Beniamin.
Słowa wypowiedziane przez księdza zupełnie umknęły mi i nie za bardzo pamiętam, co on mówił. Zapamiętałam tylko słowa Beniamina - „Ja, Beniamin Fergus Eric Fermoy, biorę Ciebie Eleonor Elizabeth Alice Blair-Lamont za małżonkę, i ślubuje ci miłość oraz wierność - w zdrowiu i chorobie - póki śmierć nas nie rozłączy", i swoje „Ja, Eleonor Elizabeth Alice Blair-Lamont, biorę Ciebie Beniamina Fergusa Erica Fermoya za małżonka, i ślubuje Ci miłość oraz wierność - w zdrowiu i chorobie - dopóki śmierć nas nie rozłączy". Po wymienieniu się obrączkami podszedł do nas Baron Fermoy i sztyletem, który Benny miał w pochwie rozciął naszą skórę nad nadgarstkiem. Gdy złączyliśmy dłonie zaczęliśmy mówić po gaelicku przysięgę, a bardziej słowa, które ciężko mi opisać. „Jesteś krwią z mojej krwi i kością z kości mojej. Oddaje Ci swoje ciało byśmy stali się jednością. Oddaje Ci dusze aż po kres naszego żywota" - po wypowiedzeniu tych słów klecha pozwolił nam się pocałować. Był to najbardziej namiętny pocałunek między nami. Tłum zgromadzonych cieszył się i radował. Isobelle wraz z ojcem nie kryli łez. Tak samo jak państwo Hay, Pani Erskine, Pan i Pani MacNeill. Po wszystkim zaczęliśmy ucztować. Po pokrojeniu tortu i najedzeniu się przyszedł czas na pierwszy taniec. Cieszyłam się, że jestem już szczęśliwą i szanowaną mężatką. Cieszyłam się, że mój mariaż nie był tylko układem między naszymi rodzicami - a był układem między mną i Bennym, w którym oboje oddaliśmy nasze serca. Kiedy popijałam Porto wraz z Isobelle podszedł do nas duński wysłannik. Hrabia von Stolbeg-Wernigerode przyglądał się mojemu dekoltowi, tak samo jak w dekolt Isobelle. Gdy zobaczyli to nasi mężowie, którzy akurat też ze sobą rozmawiali podeszli do nas i odpędzili hrabiego. Widziałam zdenerwowanie w Beniaminie, więc po odejściu od siostry i szwagra spytałam się, co się stało, że ma taką minę:
-George mnie zdenerwował. Wymieniliśmy się z Twoim wujem, Thomasem Spensem poglądami na temat protestantyzmu, co nie do końca mu się spodobało. Gdy konwersacja ze Spensem szła dobrze, George wtrącił się i wyraził swoją opinię. Mówiąc w skrócie obraził mnie i wuja Thomasa. - mówił.
Zdziwiona nic nie odpowiedziałam i poszłam właśnie do Spesna i jego żony. Rozmawialiśmy o alkoholu, którego nie brakowało na naszym bankiecie. Następnie podeszłam do ciotki Janet i jej córki - mojej kuzynki Eleny. Ciotka uściskała mnie i pogratulowała zawarcia małżeństwa. Elena powiedziała tylko „Gratuluję" i odeszła ode mnie i ciotki. Nie pytałam, czemu tak się zachowała moja kuzynka, i nie miałam zamiaru. Widziałam tylko, jak przymila się do brata lorda Saulton. Rozmawiałam z ciotką o dzisiejszym wydarzeniu i o jej wdowieństwu. Mąż ciotki zmarł w listopadzie w Bostonie. Ciotka otrzymała list o jego zgonie dopiero w lutym tegoż roku. Po miłej rozmowie udałam się na stronę, gdzie zaczepił mnie hrabia Arran. Ten zagorzały jakobita, który przykuł moją uwagę nosząc herb Stuartów jak kotylion. Hrabia opowiadał mi o naszym wspólnym przodku ze Stuartów. Był to król Jakub II Stuart. I wtedy przypomniałam sobie moich królewskich przodkach. Przez ojca byłam potomkinią Jakuba II poprzez jego córkę Margaret, która miała córkę zrodzoną jako dziecko przedślubne. Nie miałam więc praw do korony jednak samo pochodzenie od Stuartów było wyróżnieniem. Podczas rozmowy z Arranem dowiedziałam się o jego planach na rebelię. Przytakując mu odeszłam. Beniamin, który akurat też nie miał nikogo do rozmowy podszedł do mnie i obejmując mnie zasugerował pójście do alkowy. Jednak stwierdziłam, że poczekam, aż większość gości padnie z upicia. W pewnym monecie podszedł do nas Arran. Zrezygnowałam więc z ponownej rozmowy z hrabią i podeszłam do mojego dziadka, Gordona Setona. Niestety ten był taki pijany, że słowa ze mną nie zamienił. Widząc moje rozczarowanie podeszła do mnie ciotka Elizabeth. Była bardzo podekscytowana dzisiejszym wydarzeniem. Ucięłyśmy krótką pogawędkę, po czym zawołał mnie Beniamin. Poprosił mnie do sypialni. Mówiąc szczerze, dziękowałam mu za to, że zaproponował alkowę, bo nie miałam już ochoty rozmawiać ze wstawionymi lub upitymi gośćmi.
Kiedy weszliśmy do sypialni zaczęłam rozdziewać moją suknię. Pomógł mi w tym mąż. Postanowiłam wziąć kąpiel w czasie gdy Beniamin sam ściągał z siebie ubrania. Wyszłam naga z wanny, co zauważył Benny. Gdy mnie ujrzał jedyne co powiedział „Pięknaś jesteś Pani". Zbliżył się do mnie. Podniósł mnie i zaczął całować po piersiach. Rzucił mnie na łóżko, po czym od razu przeszliśmy do rzeczy. Po pewnym czasie skończyliśmy łóżkowe poczynania. Nie mogłam się napatrzeć na boskie ciało mojego męża. Po całym zdarzeniu wypiłam szkalnice whisky i poszłam spać. I tak skończył się pierwszy dzień ślubu.

Wstaliśmy rankiem, by przygotować się na obiad z gośćmi. Zasiadłam do stołu wraz z mężem, Isobelle i naszymi rodzicami. Cały czas trzymały mnie emocje z upojnej nocy. Na obiedzie nie pojawił się duński hrabia, dziadek z Setonów, Guy Fermoy - mój szwagier i ciotka Janet wraz z córką. Co do tych ostatnich to wyjechały dzisiejszego ranka. Było mi przykro z tego powodu lecz nie robiłam im pretensji. Jedliśmy obiad śmiejąc się i konwersując:
-Planujecie miesiąc miodowy? - zapytał hrabia Arran.
-Mam przygotowaną niespodziankę dla Eleonor. - rzekł mu na to Beniamin.
-Niespodziankę, powiadasz? Mój mąż też obiecał mi niespodziankę i urodziłam małą Margot. - zaśmiała się irlandzka ciocia Elizabeth.
Zgromadzeni przy stole wybuchnęli śmiechem, i ja razem z nimi.
-Mam nadzieje, że moją niespodzianką nie będzie potomek - chce się nacieszyć mężem zanim ten wskoczy w wir przebierania brudnych pieluch. - zażartowałam.
-Mogłabyś tak jak Twoja siostra szybko spłodzić potomka. - mówił ojciec.
-Ojcze, daj jej spokój. - mówiła Isobelle.
George, mąż Isobelle złapał ją za brzuch i powiedział „Dzień dobry Fraserze, za niedługo będziesz miał kuzyna lub kuzynkę, wiesz?"
Zrobiło mi się wtedy bardzo miło na sercu. Baronowa Fermoy coś pobrzękiwała pod nosem. Z jej mruczenia wywiązał się między nami dialog:
-Co do niespodzianek - trzymaj. - powiedziała.
Kobieta rzuciła mi ozdobne pudełko, w którym środku znajdowała się pozłacana broszka w kształcie kociej głowy.
-Tą broszkę mój pradziad odziedziczył po Elżbiecie I. Anglicy szukali jej, gdy odebrali nam ziemię i tytuł. William nakłamał im, że sprzedał ją gdy był w Austrii. U was będzie bezpieczna, niech ci się dobrze ją nosi. - rzekła.
Podziękowałam jej z całego serca. Ja i Beniamin byliśmy zdziwieni zaistniałą sytuacją. Po obiedzie kobieta podeszła do mnie, wyprzedzając Panią Hay.
-Masz dziecko te broszkę. Nie jestem taka chłodna jak Ci się wydaje - potrafię zrobić czasem coś miłego, wiesz? - powiedziała szepcząc.
Gdy Alexandra odeszła Pani Hay podeszła i wręczyła mi bukiecik kwiatów.
-Wybacz, że nie dałam ci prezentu wczoraj. Wstydziłam się go dać, gdy widziałam co dostaliście od hrabiego Arran czy dziadka sir Beniamina. Wybacz mi Pani. Mimo, że mój mąż jest bratem wodza klanu, to nie utrzymują ze sobą kontaktów o czym wiesz doskonale. Gdyby tak było nie traktowałabym Cię jak córkę. Jeszcze raz przepraszam, Pani. - powiedziała Pani Hay.
Zrobiło mi się szkoda kobieciny. Pani Hay od zawsze towarzyszyła mi - od samego dziecka. Gdy jej mąż został wygnany z dworu własnego brata, Państwo Hay przybyli do nas, by nam służyć. Ojciec zapałał wielkim zaufaniem do Pana Hay i nadał mu ziemie oraz tytuł doradcy. Pani Hay od tamtego momentu pracuje w naszym zamku jako główna służka.
-Pani Hay, to naprawdę miłe z Pani strony. - rzekłam.
Bukiet opleciony był dwiema bransoletami wykonanymi z rogów dzika.
-Pani Hay, nie przyjmę od Pani prezentu, jeśli nie weźmie Pani jednej bransolety. - powiedziałam stanowczo.
Hay wzięła bransoletkę i ubrała ją. Zrobiłam dokładnie to samo z drugą bransoletą.
Następnego dnia goście zaczęli zbierać się do domów. Baron i Baronowa Fermoy również, i chceli nas zabrać ze sobą, jednak wtedy Benny powiedział „Zostaję tu, gdzie moja żona znajduje domowy azyl". Brian Fermoy wtedy przytulił syna i synową, po czym wyjechał do swojej posiadłości. Jedyne, kto został to dziadkowie i kuzynka Beniamina. Szwedzki hrabia chciał zostać i pozwiedzać okolice i odwiedzić Edynburg. Nie powstrzymując otyłego hrabiego puściliśmy go w głąb Szkocji. Zostawił on pod opieką ojca swoją wnuczkę - Else - z którą bardzo się zaprzyjaźniłam przez te dni. Dziewczyna pochwaliła mi się, że dziad zaręczył ją z niemieckim margrabią. Nie byłam zbytnio zadowolona z tego - Elsa opuszczała swoją rodzimą Szwecję by wyjechać na południe Niemiec. Niestety ta nie miała nic do gadania w kwestii swojego zamążpójścia.
Spędziliśmy z Beniaminem trzy tygodnie na lepszym poznawaniu siebie. Na samym początku maja hrabia odebrał swoją wnuczkę z naszego zamku i wrócił na swoje ziemie. Razem z Beniaminem nie mogliśmy się powstrzymać przed prokreacją. Pokochałam go jeszcze bardziej, niż kochałam go wcześniej. Pewnego razu Beniamin przed snem rzucił mi hasło „Pakuj się, za tydzień wyjeżdżamy do Francji na miesiąc miodowy". Okazało się, że niespodzianką był wyjazd do Francji. Kochałam Paryż, i cieszyłam się że odwiedzę go ponownie. Cieszyłam się również, że odwiedzę kuzyna, Grahama Setona i jego nowo poślubioną Paulette, o której tak wypowiadał się w samych superlatywach. Czułam wtedy spełnienie i poczucie bezpieczeństwa. Czułam się oddana w stu procentach Beniaminowi. Gdy po tygodniu musiałam opuścić ojca się rozpłakałam. Nie byłam nigdzie sama na tak długi okres od tak dawna. Pożegnawszy się z ojcem wsiadłam na statek, który zawiózł mnie prosto do Calais, skąd krótka droga do mojego ukochanego Paryża. 

Eleonor | Chapter one | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz