Rozdział III. "Panienka z plackiem dyniowym"

51 2 0
                                    


Rankiem ciężko było mi nawet przełknąć ślinę. Tak bardzo stresowałam się przed spędzeniem z Beniaminem praktycznie całego dnia, mimo, że sama to wymyśliłam. Fermoyowie wstali o wrzasku by się oporządzić. Rano ojciec wydał śniadanie, na którym prawie zwróciłam jedzenie na stół. Jedząc jajecznice myślałam o naszym dniu z Beniaminem. W pewnym momencie zaczęliśmy konwersacje:
-Jak się Panienka czuję? - zapytał.
Wie, że nie lubię określenia „panienka", a wolę panna, jednak przymknęłam na to oko.
-Czuję się znakomicie, a ty, przyjacielu? - kłamałam mu w żywe oczy.
-Nader dobrze, wie panienka? Jedyne czego mi brakuje to placka dyniowego. Widziałem rano dynie na straganie we wiosce, może któraś służąca - zdaje się Panna Erskrine - mogła by upiec dla nas ten smakołyk? - mówił.
-Przestań już z tą panienką, Beniaminie. - wtrącił się Baron Fermoy.
-Nie przeszkadza mi to, jednakże wolałabym gdybyś zwracał się do mnie Eleonor. - rzekłam mu.
-Wybacz, Panienko Eleonor! - zawołał i wyszedł na przejażdżkę konną.
-Przepraszam cię za niego, Lady Eleonor. Naprawdę, pardon! - mówił Brian Femroy.
-Nic nie szkodzi, wasza baronowska mość. - odpowiedziałam.
Poprosiłam Panią Erskrine o przygotowanie jakiś słodkości i owoców na piknik. Planowałam, by wyjść na takowy piknik z Beniaminem. Stwierdziłam, że zadawanie mu pytań tak bardzo natarczywie jak brat lorda Saulton będzie złym pomysłem. W oczekiwaniu na piknikowy kosz dostałam od Pani Hay rosół. Kobieta zaczęła mówić:
-To dobry chłopak. - stwierdziła.
-Wiem, widzę to. - odrzekłam.
Hay została zawołana na dół przez jej męża by mu pomogła w ogrodzie. Ja zostałam sama dojadając posiłek. Postanowiłam, że napiszę list do moich znajomków i przyjaciółek. Podeszłam do biurka i zaczęłam pisać list do mojej kuzynki Lizzie i jej siostry Sheili, do Jocasty Fraser, i jeszcze kilku dziewcząt, które poznałam na bankiecie lorda Frasera. Byłam ciekaw co u nich. W pewnym momencie wyjrzałam za okno i ujrzałam Beniamina i jego konia. Bardzo o niego dbał. Przerwałam pisanie listu i zeszłam do kuchni.
-Czy jest już przygotowany dla mnie kosz piknikowy? - zapytałam z uśmiechem na ustach.
-Już, kosz dla Lady Eleonor, już dziewczęta gdzie jest kosz?! - wołała Pani MacNeill.
Kiedy jedna z młodziutkich dziewcząt pracującej w naszej zamkowej kuchni podała mi ciężki kosz, wypchany po brzegi owocami, winem, whisky i plackami dyniowymi prawie zgięłam się w pół.
-Czy wyście powariowały? - zapytałam przy tym żartując.
Pani MacNeill podeszła do mnie i pomagając mi wyjść z kuchni powiedziała:
-Panna właśnie idzie w konkury, to musi mieć czym chłopa do siebie przekonać. - powiedziała bardzo poważnym tonem.
-Jakie konkury? Idziemy porozmawiać. - rzekłam.
Kobieta roześmiała się i wyszeptała mi „Też tak mówiłam moim rodzicom, a w tym momencie z Adamem będziemy już ze 25 lat jak razem jesteśmy". Byłam lekko rozzłoszczona na kobiety bo myślały one, że idę z Beniaminem na randkę. Po części miałam nadzieje, że tak się stanie, lecz nie robiłam sobie jakiś wielkich nadziei. Zawołałam młodego Fermoya, by do mnie podszedł i zaprosiłam go na piknik. Chłopak wziął ciężki kosz ode mnie. Poszliśmy nad rzekę, niedaleko młyna. Uwielbiałam to miejsce, tak samo jak i moja matka - kiedy ojciec był na wojnie matka przychodziła tu i czytała książki. Uwielbiała to miejsce. Usiedliśmy na kocu i chłopak zaczął mówić:
-Co się stało, że zawdzięczam teraz temu jakże niewątpliwie urokliwemu spotkaniu?
-Wiesz, prócz mej siostry i młodej służby nie ma nikogo w moim wieku w zamku. Chciałabym spędzić czas z kimś jeszcze niż tylko z Isobelle, myśle, że zrozumiesz. - rzekłam.
-Ależ pewnie, że rozumiem. Ja mam piątke rodzeństwa, więc nie narzekałem i nie narzekam na brak towarzystwa w zamku. Teraz jednak bardziej narzekam na brak kobiety. Ojciec prowadził rozmowy na temat mój z brzydką córką irlandzkiego lorda, jednak ta biedaczka zmarła na gruźlice. - opowiadał.
-Przykre to panie. - powiedziałam z pewną dozą szczęścia w głosie.
-Doprawdy przykre. Jednak ciesze się, że ojciec nie zmusił mnie do ożenku z takim paszczurem. Wolałbym kogoś o twoim wyglądzie i posturze - jesteś ładną dzierlatką. - opowiadał.
Zarumieniłam się. Czułam w sobie takie dziwne uczucie, którego jeszcze nigdy nie czułam.
-Jak na teraz ja też nie mam żadnego kandydata do mojej ręki. Przed laty jeden hrabia, wierny hanowerczykom proponował mojemu ojcu, że weźmie mnie za żonę. Jak widać, tak się nie stało, i cieszę się z tego. Wolę kogoś, kto walecznie będzie walczył za Jakuba, a nie za Jerzego. - powiedziałam lekko śmiejąc się pod nosem.
-Hrabia wierny hanowerczykom chciał poślubić córkę zagorzałego jakobity, haha. Niedorzeczne. Jak on śmiał poprosić o twoją rękę, jakim prawem? - zastanawiał się Beniamin jednocześnie się śmiejąc.
-Haha, też się zastanawiam. - rzekłam również się śmiejąc.
Po chwili ciszy i konsumowaniu przepysznych placków dyniowych zrobionych przez Panią MacNiell Fermoy westchnął i rzekł „Dobrze by było mieć taką żonę jak ty, Eleonor". Bardzo się zarumieniłam i zachichotałam lekko. Potem jednak pomyślałam, że w sumie Fermoy mógł chcieć moich pieniędzy i mojego majątku. Jednakże szybko wybiłam sobie ten pomysł z głowy - w Szkocji i Irlandii dużo było dziedziczek bez tytułu, które miały większe majątki niż ja.
Po chwili siedzenia i rozmawiania zaczęło się robić ciemno i chłodno, więc udaliśmy się do zamku. Przeszliśmy korytarzami do saloniku. Kontynuowaliśmy tam rozmowę popijając Porto. Wstawiłam się. Fermoy odprowadził mnie do komnat i dał mi buziaka na dobranoc. Od razu mnie to otrząsnęło. Zdziwiona i czerwona na twarzy słyszałam, jak Beniamin mówi „Dobranoc, Panienko Eleonor!". Nic mu nie odpowiedziawszy udałam się do swojego pokoju. Rozebrałam się i weszłam do wanny, która znajdowała się za parawanem. Weszłam do niej i rozmyślałam. Po czasie wyszłam z niej i położyłam się do łóżka. Kolejne dni mijały tak samo - spędzałam z Beniaminem czas. Po kilku dniach zauważyłam, że zaniedbałam trochę Isobelle. W wieczór przeddzień wyjazdu Fermoyów do Edynburga podeszłam do Isobelle i ją mocno uciskała. Zapytała się, czy coś się stało.
-Chciałam Cię przeprosić. - mówiłam szlochając.
-Za co? - pytała zszokowana Isobelle.
-Za to, że nie rozmawiałyśmy prawie wcale, i że nie zajmowałam się Tobą.- odpowiedziałam.
Isobelle roześmiała się i powiedziała mi, że nie mam się przejmować. Widziała, że ja i Fermoy zbliżyliśmy się do siebie. Przyznała, że nie chciała nam przeszkadzać. Mówiła też, że przez te dni uczyła się szyć, haftować, poznawała rośliny. Odetchnęłam z ulgą. Cieszyłam się, że moja siostrzyczka znalazła sobie zajęcie na te dni. Pocałowałam jej czółko i poszłam się położyć. Kiedy położyłam głowę na poduszkę zaczęłam płakać. Przykro mi było z Tego, że Beniamin jutro wyjeżdża. Tęskniłam za nim, mimo, że był tylko kilka komnat dalej. W końcu zasnęłam.
Rankiem dnia następnego Pani Hay wystroiła mnie, mimo, że miałam spędzić cały dzień w zamku. Argumentowała to tym, że dziś mój ukochany wyjeżdża i żeby mnie dobrze zapamiętał. Gdy zeszłam na dół przyszły Baron czekał na mnie. Chciał spędzić ze mną ostatnie chwile przed wyjazdem. Zabrał mnie na spacer po wrzosowisku. Prawił mi komplementy, a ja mu odpowiadałam tym samym. Podziękował mi za te wszystkie dni spędzone razem. Chłopak uścisnął mnie mocno całując mój policzek. Ja za to zaczęłam szlochać. Trudno mi było to przyznać, ale zauroczyłam się bardzo mocno. Nie chciałam, żeby opuszczał zamek - chciałam go zatrzymać przy sobie. Po zjedzonym obiedzie baron zawołał swego syna. Przed samym opuszczeniem naszego zamkowego dziedzińca Beniamin krzyknął ze swojej karety „Codziennie będę do Ciebie pisał, panienko Blair-Lamont!". Zrobiło mi się miło na sercu. Ocierając łezki ojciec podszedł i zapytał się, czy czuje coś do Fermoya.
-Tak, tato. Czuje. Czuje przy nim poczucie beztroski i bezpieczeństwa. Czuje coś, czego nigdy nie czułam przy żadnym zalecającym się do mnie młodzieńcu. Ojciec przytulił mnie mocno. Po tym całym wydarzeniu zaszyłam się w swojej komnacie. I tak siedziałam do końca dnia, wychodząc z niej tylko na kolacje. Jadłam na kolacje zupę dyniową - od czasu tego, jak kucharki upiekły placki z dyni ta roślina kojarzy mi się z Beniaminem...

Eleonor | Chapter one | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz