*Dasz radę, córeczko*

9.1K 136 46
                                    

Siedzę przy łóżku mamy, trzymam ją za dłoń. To już koniec, pierdolony koniec. Mama odchodzi, to jej ostatnie minuty. Kobieta jest blada, osłabiona, ale na uśmiech znalazła siły. W sypialni pachnie świeżymi kwiatami, które dla niej nazrywałam. Po moich policzkach ściekają łzy, szczęka się zaciska, serce łamie, mięśnie bolą, przechodzą dreszcze. Co ja pocznę bez niej? Zostaje mi jeszcze Ben(ojczym) i Christian(przyrodni brat). Moja mama wzięła ślub po raz drugi, gdy ja miałam 10 lat. Mój biologiczny ojciec-George nas zostawił, młodsza żona jest przecież lepsza... Moja mama jest piękną kobietą, pomimo raka... Jej oczy nadal błyszczą jak morze w lato, skóra jest tak gładka jak pupa niemowlaka, ma cudowny charakter, szkoda, że ojciec tego nie docenił w niej. Jego strata...

-Kochanie... Będziesz miała zacieki na policzkach, makijaż ci się zepsuje-wydukała słabo, ocierając moje łzy.

-Nie chcę ciebie tracić...-szepnęłam, przygryzając wargę.

-Nie stracisz mnie, będę w twojej pamięci i serduszku... Będę wspomagała jego pracę-odpowiedziała, uśmiechając się szerzej.

Złożyłam buziaki na dłoniach rodzicielki.

-Szczęśliwie się zakochaj... Czerp z życia ile wlezie... Daj kopniaka problemom... Nie pozwól by ktoś cię skrzywdził... Zaopiekuj się tatą i Christianem... W tobie nadzieja...-brała coraz większe wdechy, oddychała ciężko-Kocham cię moja najpiękniejsza księżniczko...-

Zamknęła oczy, odeszła do aniołów...
Lekarz, który przebywał z nami w sypialni, podszedł do mamy i stwierdził zgon.

-Ja ciebie też kocham wojowniku...-szepnęłam, całując ją w czółko.

Wyszłam z pokoju, wpadłam w ramiona mojego przyrodniego brata i wybuchłam płaczem.

*2 lata później...*

-Musisz wyjechać? Nie ma nigdzie pracy na miejscu? Znajdę jakieś ogłoszenia-rzekłam, patrząc błagalnie na ojca.

-Ptysiu, muszę wyjechać. Nie ma pracy w tym kraju z moim zawodem... Będę do was dzwonił codziennie i pisał smsy. Dacie radę-przytulił mnie i Christiana bardzo mocno.

-Zostajesz ze mną, poradzimy sobie-dodał brat.

-Będzie wam brakowało pieniędzy to dzwońcie. Prześlę wam tyle, ile trzeba-burknął tata.

-Jasne, leć już na samolot, bo znów się spóźnisz-mruknął Christian, śmiejąc się.

Ben ucałował mnie i swojego syna w czółka, a potem wyszedł z domu, po czym odjechał.

-To co robimy?-spytał brat.

-Nie wiem jak ty, ale ja jestem umówiona z Lucy na zakupy-odparłam, chwytając torebkę.

-Mhm... Jest 16, więc jadę na imprezę. Zawiozę cię-wydukał, łapiąc kluczyki od swojego auta.

Christian to czarnowłosy, 2 metrowy przystojniak. Kolor jego oczu to błękitny mieszany z szmaragdowym, ma opaloną karnację. Na rękach, szyi i klatce ma tatuaże, na Instagramie ma zdjęcia ich wszystkich. Miesza styl elegancki z luźnym, ale i tak wygląda świetnie.
Na kciuku i palcu środkowym nosi coś w rodzaju pierścionków. Zazdroszczę dziewczynom, które mogą z nim być.

-Wszystko masz?-zapytał, zamykając dom.

-Tak-zajrzałam do torebki, by się upewnić-Portfel, telefon, torba szmaciana. Wszystko mam-

-To jedziemy-burknął.

Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy w stronę galerii handlowej. Niespodziewanie dłoń Christiana pojawiła się na moim udzie, ścisnęła je.

-Co ty robisz...?-podniosłam jego dłoń i położyłam na jego kolanie.

-Nic, przepraszam...-zacisnął szczękę, patrząc na ulicę.

-Nic się nie stało... Po prostu, to dziwne...-skupiłam wzrok na obrazie za szybą.

Noc jest nasza, kochanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz