Odpuściliśmy sobie imprezę, nie czułam się cudownie żeby iść. Po prysznicu ubrałam czarną jednoczęściową piżamę z koronką, włosy rozpuściłam i zmyłam makijaż. Już miałam zejść na dół, ale rozbrzmiał dzwonek mojego telefonu.
-Słucham?-
-Córuś, próbuję się dodzwonić do tego tłumoka, ale nie wychodzi...-
-Ma wyciszony telefon, nie zrozumiesz po co... Coś się stało, że dzwonisz?-
-Chcę cię poinformować, że nie będzie mnie jeszcze z jakieś 2 miesiące... Przedłużyli nam prace, pełno zleceń i w ogóle... Pieniądze wam będę nadal przesyłał, masz sobie kupić wszystkie potrzebne rzeczy do szkoły, pamiętaj-
-Dziękujemy, pamiętam-
-No to dobrze, miłego wieczoru, córciu. Paaa-
-Paa-
Rozłączyłam się, a potem zeszłam na dół.
-Christiaaaaannnnn!!-krzyknęłam, wchodząc do salonu.
-Taaak?-spytał, oglądając jakiś mecz.
-Tata dzwonił i mówił, że jesteś tłumokiem i, że przelał nam pieniądze, a najważniejsze... Nie będzie go z jeszcze 2 miesiące-dodałam na jednym wdechu.
-Juhuuuuu!!-zawył radośnie.
-Juhu?-powtórzyłam, krzywiąc się.
-Mamy więcej czasu dla siebie-uśmiechnął się, po czym wstał ze swojego miejsca.
Czarnowłosy podszedł do mnie, przyciągnął do siebie i pocałował w czubek głowy.
-Idziemy spać?-szepnęłam, ziewając.
-Taaak, idziemy-wziął mnie na ręce, wyłączył tv i poszliśmy do góry.
Czułam się trochę lepiej, ale nadal tak słabo... Boli mnie wszystko...
-Jak się czujesz, kochanie?-spytał, kładąc mnie w swoim łóżku.
-Wszystko mnie boli...-wydukałam smutnie.
-Moja biedna myszka...-szepnął, całując mnie w nos.
Zgasił światło, ułożył się obok i mnie przytulił.
-Słońce...-szepnęłam po chwili.
-Hm?-chrząknął.
-Nie zostawisz mnie nigdy?-zapytałam, ściskając jego dłoń.
-Nigdy...-szepnął, całując mnie w czubek głowy.
Wtuliłam się w niego, zasnęliśmy chwilę potem.
*Ranek*
Obudził mnie powiew chłodu, otworzyłam oczy, zauważyłam otwarte okno. Wstałam z łóżka, owinęłam się kocem i udałam na dół. W kuchni przy blacie stał Christian, szykował śniadanie.
-Dzień dobry...-szepnęłam, tuląc go od tyłu.
-Dzień dobry, skarbie-odwrócił się i pocałował mnie w usta.
-Jak się spało?-rzekłam, patrząc mu w oczy.
-Bardzo, bardzo dobrze... A właśnie, jak się czujesz?-spytał troskliwie.
-Dobrze, nic mnie już nie boli...-odpowiedziałam, a on pocałował mnie w nos.
-W jadalni czeka na ciebie śniadanie, o i prosiłbym żebyś się ubrała. Mam okna otwarte, a piździ mocno-rzekł z troską.
-Dobrze, dobrze. Za chwilę wrócę-poszłam do swojego pokoju.
W czarnych rurkach i niebieskiej bluzie z kapturem wróciłam do jadalni. Dorwałam się do śniadania, byłam tak głodna... Nagle rozległ się dzwonek mojego telefonu, zerknęłam na wyświetlacz, a tam zobaczyłam napis: Stary piernik. To przyjaciel mojej mamy, usiłuje mnie poderwać, ale mu nie idzie.
-Kto to?-spytał ciekawie Christian, biorąc do ręki mój telefon.
-Przyjaciel mamy...-szepnęłam.
-Co od ciebie chce?-chrząknął, a jego szczęka się zacisnęła.
-Chce mnie poderwać... Ale nie idzie mu to za dobrze...-burknęłam spokojnie.
-Wyjaśnię go-warknął.
-Nie będziesz nikogo wyjaśniał, on ma 38 lat i do tego robi w służbach-powiedziałam nieco głośniej.
-Myślisz, że mnie to obchodzi gdzie on pracuje? I tak będzie zęby zbierał z ziemi-nakręcał się coraz bardziej.
-Robi to od roku i jakoś mu nie wyszło! Jak ci to przeszkadza to ustaw sobie związek ze mną na facebooku i wszędzie to ogłoś! Może będziesz spokojniejszy!-wykrzyczałam, po czym poszłam do siebie.
Trzasnęłam drzwiami tak, że spadło wspólne zdjęcie z mamą i się zbiło.
Podniosłam ramkę, położyłam ją na szafce. Nie minęła chwila, a usłyszałam pukanie do drzwi.-Przepraszam Sophie... Za to jak się uniosłem, nie chciałem...-wymruczał przez drzwi.
Nie potrafiłam go tak trzymać za drzwiami, otworzyłam je jednym ruchem.
-Miałeś prawo...-spuściłam głowę w dół.
-Nie powinienem się tak na ciebie unosić... Strasznie przepraszam...-przytulił mnie mocno.
-Nic się nie stało..-odparłam, głaszcząc go po plecach.
CZYTASZ
Noc jest nasza, kochanie
FanficPrzyrodni brat, który ma plany wobec swojej "przybranej" siostry... Sprawi, że będzie żyła w niebie, będzie go pragnęła z dnia na dzień coraz bardziej, będzie go kochała tak, jak nikt nigdy go nie kochał.