*Ranek*
Spałam całą noc spokojnie, nie miałam żadnych objawów urazów głowy. Budziłam się tylko po to, żeby się napić wody. Wstałam z łóżka, spojrzałam na okno, a tam śnieg. W końcu za tydzień są święta, więc dużo czasu zleciało. Chciałam się owinąć szlafrokiem, ale ogrzewanie jest włączone. Ubrałam moje cieplutkie kapcie, a potem zeszłam na dół. Z głośnika leciała składanka świątecznych piosenek, a w kuchni zobaczyłam Lucy, siedzącą przy stole.
-Cześć...-mruknęłam zdziwiona jej wizytą.
-Jesz śniadanie, ubierasz się, robisz makijaż i jedziemy-rozkazała.
-Ale o co chodzi? Ja nie ogarniam życia przez wczorajszą galę, a ty mnie zasypujesz wiadomościami... Po co mam się ruszać z domu, skoro śnieg wali po oknach?-zapytałam, przecierając twarz.
-Musisz jechać ze mną do urzędu podpisać niektóre papierki, wiesz, chodzi o firmę ojca-powiedziała, pijąc kawę
-No dobra.... Daj mi zjeść śniadanie...-westchnęłam.
A tak chciałam poleżeć dziś cały dzień w łóżku... Odpocząć, a tu latanie po urzędzie. Już się poświęcę... Lucy przygotowała dla mnie owsiankę z brzoskwiniami, truskawkami i borówkami. Zjadłam śniadanie i poleciałam do góry się ubrać.
-Masz jakąkolwiek sukienkę i nie mini?-chrząknęła, patrząc na mnie, załamaną brakiem chęci do życia.
Wskazałam bez słowa na garderobę. Nic mi się nie chce, straciłam chęci do czegokolwiek. Jestem zmęczona fizycznie, pragnę odpocząć. Położyłam się na brzuchu na łóżku, obserwowałam szperanie Lucy w mojej szafie. Po pewnym czasie wyciągnęła sukienkę, w pokrowcu, którą zrobiła mi mama przed śmiercią...
Mój ulubiony kolor to biały i czarny, ale rodzicielka zrobiła ją w kolorze białym.
-Ubierzesz to, a do tego białe trampki. Git?-spytała, wieszając wieszak na drzwiach.
-Git...-chrząknęłam, wstając z łóżka.
-Idź się ubrać, a ja przygotuję makijaż dla ciebie-powiedziała, wyciągając z torby kosmetyczkę.
Wzięłam sukienkę, buty i ubrałam się. Idealnie pasuje wymiarowo, rozmiarowo i w ogóle. Jest cudowna... Mama potrafiła szyć, dlatego podjęła się uszycia tej sukienki.
-Wyglądasz cudownie...-uśmiechnęła się ze łzami w oczach.
-Nie za oficjalnie?-zapytałam, poprawiając zagniecenia na niej.
-Nieee, właśnie tak masz wyglądać. Musisz potwierdzić w urzędzie, że jestem zdolna do tego i tego-wydukała.
Pokiwałam głową, a Lucy zaczęła robić mi makijaż, spinać włosy. Po 2 godzinach pojechałyśmy do urzędu, tam się dowiedziałam, że Lucy mnie oszukała... Nie jechałam po to żeby podpisać z nią papiery... Ja biorę ślub! Ja nawet o niczym nie wiem! Stoję na tej sali z Lucy, patrzę na Christian'a w mundurze na ważne okazje, Brad'a w garniturze, tata w garniturze, nana w ślicznej sukience, ciocie, babcie z mojej strony, dziadek...
-Sophie!-tata podleciał i mnie mocno przytulił.
-Co tutaj się dzieje...?-wydusiłam przez szok.
-Bierzesz ślub z Christian'em... Sam to zaplanował, o wszystkim nam już opowiedział. O związku też....-mruknął, uśmiechając się.
Spojrzałam na mojego chłopaka, on spojrzał na mnie i się uśmiechnął słodko.
Jestem zaszokowana...-Tęskniłam...-przytuliłam go.
-Ja za tobą też...-szepnął, całując mnie w czółko.
Potem podeszłam do gości z mojej strony.
-Ja się założyłem z babcią o wasz związek, i co? Udało się!-dziadek się zaśmiał.
-To nie jest nic złego?-chrząknęłam, obracając na palcu pierścionek od chłopaka.
-Nie, kochanie... Miłość jest cudowną siłą, która łączy dwójkę ludzi... Każdy za was trzymał kciuki, bo pasujecie do siebie...-babcia założyła mi kosmyk włosów za ucho-Wyglądasz przecudownie-
-Dziękuję...-uśmiechnęłam się.
Czas podejść do mojego chłopaka.
-Jeśli nie podoba ci się taki obrót spraw to...-zaczął, ale mu przerwałam-Podoba się, skarbie-
Uśmiechnął się, po czym złapał mnie za dłonie. Przyszła urzędniczka, powtórzyliśmy za nią przysięgę, a po jakiejś godzinie byliśmy już małżeństwem. Nana płakała, tata płakał, Brad i Lucy też. Z mojej strony klaskali i wiwatowali.
CZYTASZ
Noc jest nasza, kochanie
FanfictionPrzyrodni brat, który ma plany wobec swojej "przybranej" siostry... Sprawi, że będzie żyła w niebie, będzie go pragnęła z dnia na dzień coraz bardziej, będzie go kochała tak, jak nikt nigdy go nie kochał.