2

100 5 18
                                    


12 czerwiec godzina 16:00

- Tatoooo idziemy jużżżżż? - zapytałam. 

- Tak już. - powiedział uśmiechnięty. - Ale musze cię zmartwić nie będziemy szli na pieszo troszkę za daleko to jest.

- Co? to jak mamy się tam dostać niby? - zapytałam zbita z tropu. 

- Podejdź do kominka. - powiedział 

- Nooo dobrze? ale po co? -  Po jakie licho mam tam iść pomyślałam. Ale i tak podeszłam tak jak mówił tata. - Okey co teraz?

- Wejdź do niego. - Czkaj cooooo? co mam zrobić?

- Że co? - powiedziałam zdziwionym tonem.

- To co słyszałaś Sylvio. Wejdź do kominka i weź trochę tego proszku. - tak jak powiedział tak też zrobiłam. 

- Dobrze co dalej? - powiedziałam nadal lekko zdziwiona.

- Złap mnie drugą ręką i krzyknij dosyć głośno ale przede wszystkim wyraźnie na pokątną.

- Dobrze i na pewno jak to zrobię nadal będę żyć tak? Nie żebym się bała czy coś, ale no sam wiesz chcę skończyć Hogwart zanim umrę. - zaśmiałam się nerwowo. 

- Na pewno. Przecież nie kazał bym ci zrobić czegoś po czym miała by ci się stać krzywda prawda?  - zapytał mnie tata. W odpowiedzi pokiwałam głową i wrzasnęłam. 

- NA POKĄTNĄ. - po chwili byłam na jakieś ulicy.

- No to jesteśmy na pokątnej. Tu zrobimy zakupy do szkoły dla ciebie. 

- Wow ale tu dużo ludzi.  To gdzie najpierw? - zapytałam wyrwana z transu.

- Może po szaty później po kociołek, fiolki, teleskop i co tam było jeszcze?

- Waga z czymś tam.  - powiedziałam. 

- Z odważnikami - dopowiedział.

- O tak z tym właśnie, zapomniałam. To zróbmy tak ty pójdź po te rzeczy a ja pójdę po szaty, różdżkę i spotkamy się w księgarni. Co ty na to? - powiedziałam z uśmiechem dumna ze swego planu. 

- No dobrze ale wież gdzie znaleźć te rzeczy? - zapytał.

- Yyyyy nie koniecznie ale mówić umiem więc jak nie będę mogła czegoś znaleźć to się kogoś zapytam. - powiedziałam pewna siebie. 

- A wiec zgadzam się. - powiedział ze śmiechem mój tata.

- W takim razie do zobaczenia w księgarni.

- Powodzenia. - powiedział i poszedł w przeciwną stronę niż ja, wcześniej podając mi parę Galeonów. 

Szłam tak do Madame Malkin podziwiając różne inne sklepy. Muszę przyznać że skłamałabym mówiąc że to miejsce nie ma swego klimatu. Kiedy w końcu byłam na miejscu weszłam do środka mówiąc dosyć głośno ale nie na głośno dzień dobry, a za lady wyszła starsza pani.

- Witam w czym mogę służyć? - zapytała. 

- Ja po 3 komplety szat roboczych - odpowiedziałam. 

- Dobrze wejdź tutaj. - wskazała na mały podest na który stanęłam chwile po tym zaczęła mnie mierzyć. - pierwszy rok co? - zagadnęła. 

- Tak pierwszy. 

- Pewnie nie możesz się doczekać.

- Racja bardzo chcę już tam być 

- To świetnie. Pamiętam jak ja kiedyś przekraczałam mury tego zamku, a teraz robię dla nowych uczniów szaty. - rozmarzyła się. -  Jak miewam kolor nich czarny? 

- Tak, czarny bym prosiła. - uśmiechnęłam się promienie. 

- Dobrze za poł godziny powinny być gotowe. - powiedziała odwzajemniając uśmiech. 

- W porządku.  - powiedziałam wychodząc 

Iiiii nie wiem którędy po różdżkę zamyśleni wyrwało mnie uderzenie w kogoś i upadek na ziemie. 

- Przepraszam. - powiedziałam niemal że od razu.

- Nic się nie stało. - odezwał się rudy chłopak podając mi dłoń którą przyjęłam.

- Dziękuję. Jeszcze raz przepraszam. - powiedziałam. 

- Spokojnie nic się nie stało, a tak w ogóle. To jak się nazywasz maluchu?

- Po pierwsze nie jestem maluchem tylko ty jakimś olbrzymem. - prychnęłam. - A po drugie Sylvia Lupin. Najpiękniejsza, najcudowniejsza dziewczyna jaką kiedykolwiek zobaczysz, a ty kim jesteś? - zapytałam tym razem z uśmiechem 

- Powinnaś powiedzieć jeszcze, że skromna. A odpowiadając Fredick Weasley dla przyjaciół Fred. - odpowiedział śmiejąc się cicho.

- Dobrze a więc skoro już na ciebie wpadłam to może mógł byś mi powiedzieć gdzie znajduję się sklep z różdżkami. Proszę? - zapytałam z nadzieją w głosie.

- Nie ma problemu tylko cze... - i urwał patrząc za mnie. 

- No no Fred znikam na chwile a ty już kogoś podrywasz nie ładnie. - powiedział ktoś bardzo podobny do Freda  - Miło mi George Weasley.

- Czekaj ja mam zwidy czy co?

- Chyba nie o ile widzisz nas tylko dwóch - powiedział Fred z wielkim bananem na ustach 

- Jesteście bliźniakami? spytałam 

- Fred jesteśmy bliźniakami? - zapytał z udawanym zdziwieniem chłopak który przedstawił się jako George.

- Chyba tak George. - tym razem powiedział to Fred. 

- Dobrze, dobrze bardzo zabawne, ale naprawdę potrzebuję pomocy. 

- W takim razie w drogę. 

- A gdzie idziemy? - spytał George

- Prowadzimy tą oto piękną panią do sklepu z różdżkami prawda? - zapytał mnie 

- Prawda.

- A tak w ogóle George jestem. - przedstawił się jeszcze raz. 

- A ja... - zaczęłam ale nie dane mi było skończyć

- Sylvia Lupin - dokończył za mnie Fred 

- Dzięki za przedstawienie mnie Fred ale umiem sama to robić. - powiedziałam zabijając go wzrokiem.

- Warto wiedzieć. - powiedział śmiejąc się ze mnie czym mnie jeszcze bardziej zirytował. Kiedy miałam mu coś powiedzieć w tym momencie odezwał się George.

- Jesteśmy. - odezwał się rozbawiony całą sytuacją. 

- Dobrze. - odpowiedziałam posyłając bliźniakom ostatnie spojrzenie i weszłam do środka.






-----------------------------------------------------------------------

kolejny rozdział mam nadzieje że się wam spodoba 

ps. rozdział został nie sprawdzony więc może być trochę literówek <333

Od przyjaciela po chłopaka || Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz