14 czerwiec 12:13
- Sylvia budź się... Sylv... Sylvia no ty żyjesz? - Ginny chyba próbuje mnie obudzić od parunastu minut z marnym skutkiem, no cóż takie życie.
- Ginny daj spać. - mruknęłam
- Ale jest dwunasta trzynaście.
- A później dwunasta czternaście i co?
- I to że masz wstać bo jest już późno.
- Jeszcze pięć minut.
- Co tu się dzieje?
Pov Ginny
- Co tu się dzieje? – George. No chociaż raz się przyda.
- Sylvia nie chce się obudzić.
- Dogada się z Fredem. Budzę typa od jedenastej czterdzieści coś i nic ani drgnie.
- Ona coś majaczyła ale dale śpi. Dobra ja nie mam siły idę na dół może pan Remus się obudził idziesz ze mną?
- Tak chodźmy.
Wyszliśmy z pokoju i zaczęliśmy się kierować do kuchni gdzie znajdował się tata Sylvi.
- Dzień dobry panu. – przywitałam się.
- Witam. – mój brat zrobił to samo.
- Och cześć dzieciaki i proszę mówcie mi Remus.
- W porządku. Jak panu, znaczy Remusie dzień mija? - zagadałam
- A bardzo dobrze a wam? - odpowiedział uśmiechem
- Bym powiedział że dobrze, ale poranne budzenie Freda to koszmar.
- Sylvia to samo.
- Hahaha wiem co znaczy budzenie Sylvi. Istna katorga nie raz musiałem pół godziny ją budzić żeby wstała na czas. Jesteście może głodni to coś zrobię.
- Jak pan chcę to możesz zrobić obojętnie co. - jak mam do niego mówić jak do kolegi czy lepiej to pan? Na merlina nie wiem.
- Na pewno? A ty George też obojętnie co?
- Tak.
Pov Fred
Wstałem i zobaczyłem że obok nie ma mojego bliźniaka ale stwierdziłem że pewnie jest u dziewczyn więc się też tam skierowałem. Nie powiem zaskoczyło mnie że na łóżku zobaczyłem tylko śpiącą Sylvię.
- Sylvia. – potrząsnąłem nią lekko. – Ej Via wiesz gdzie George i Ginny? - ponowiłem próbę obudzenia jej.
- Co? - Usłyszałem cichy zachrypnięty głosik.
- No, pytałem czy wiesz gdzie George I Ginny. – powiedziałem siadając obok niej na skraju łóżka.
- Nie wiem może na dole, która w ogóle godzina? - zapytała przeciągając się.
- Chyba coś koło czternastej a co?
- Miałam wstać o dwunastej, no trudno dwie godziny więcej nic się nie stało. – powiedziawszy to usiadła na łóżku. – Dzień dobry chyba Fred. - powiedziała pocierając sobie oczy.
- Dzień dobry chyba Sylvio. Myślałem że nas rozpoznajesz.
- Bo rozpoznaje ale jak kontaktuje ze światem a teraz tak nie jest. Idziemy na dół głodna jestem? – Zapytała.
- Jasne.
Szliśmy do kuchni gadają i śmiejąc się.
- O no witam kogo moje oczy widzą czy to nie są przypadkiem pan śpioch Fred Weasley i pani śpioch Sylvia Lupin? - zapytał ze śmiechem jej tata.
- E wypraszam sobie to że lubię sobie pospać nie znaczy że jestem śpiochem. – powiedziała ,,wkurzona''.
- Lubię pospać! Ja rozumiem spać do dwunastej ale jest czternasta trzydzieści pora obiadowa za raz.
- No widzisz ja mam wyczucie idealnie na obiad.
- A tak w ogóle hej tato. – powiedziała dając mu buziaka w policzek.
- Dobry panu.
- Fred mów mi proszę po imieniu.
- Dobrze.
- A co na obiad tato?
- Tego nie wiem.
- Jak to nie wiesz?
- No bo dostaliśmy zaproszenie do Molly i Arthura na obiad.
- I się zgodziłeś jak zagaduję.
- Tak zgodziłem się.
- No to o której mamy u nich być?
- O piętnaste więc radził bym wam... – tu wskazała na mnie i Sylvię – ... iść się ubrać
- Sugerujesz że brzydko wyglądam?
- Tak idź.
- O nie dobrze wierz że ja zawsze wglądam jak pierwszy cud świata. Nieważne czy dopiero co wstanę czy się ogar... - tu przerwał jej monolog Remus
-Tak. tak znam tą gadkę na pamięć. A teraz się przebierz w lepsze ciuchy, na górę już oboje. – mówił śmiejąc się.
- Jasne. – powiedziałem.
Wchodząc na górę słuchałem monologu Sylvi śmiejąc się z niej.
- I z czego się niby śmiejesz co? - zapytała z pretensją w głosie.
- Z ciebie Via bo nikogo innego chyba z nami nie ma co?
- Via? - zapytała
- No skrót od Sylvia. – Via no nie łapiesz?
- Nie no łapię tylko nikt mnie tak nigdy jeszcze nie nazwał i się zdziwiłam.
Pov Sylvia
Jak razem z Fredem udaliśmy się do swoich pokoi zaczęłam się ubierać.
Założyłam spódniczkę i czarno piały sweter oraz koszulę pod spód i zwykłe trampki(media), lekko podkreśliłam swą nienaganną urodę bez barwną odżywką do rzęs i błyszczykiem. Po tej czynności wyszłam z pokoju i zobaczyłam wychodzącego z innego pomieszczenia starszego bliźniaka. Razem udaliśmy się na dój do reszty.
- No w końcu jesteście, jesteśmy spóźnieni już dwanaście minut wchodźcie szybko do kominka. Ale musicie przenieść się sami ja muszę coś jeszcze wziąć. Poradzisz sobie Fred? Sylvia jeszcze nie do końca wie jak się przenosić. – ja sobie nie poradzę? Ja no ale niech mu będzie.
- Tak. Myślę, że sobie poradzę. To do zobaczenia za chwilę. Dobra wejdź do kominka i weź trochę tego, ooo tyle jest dobrze teraz mnie złap mnie za ramię drugą rekom i krzyknij nora.
- Nora?
- Tak nora. No już nie mamy czasu ja mam to zrobić? -zapytał no raczej że ja to zrobię.
- Nie. Już już robię. NORA! - i bum byliśmy w małym przytulnym saloniku.
- Wita kochaniutka. – o i jest tez pani Molly.
--------------------------------------------------------------
Dobra rozdział wlatuje dzisiaj zamiast w piątek bo mam już zawalony cały dzień zaczynając od szkoły kończąc na strzelnicy wiec mam nadzieję że nie macie mi tego za złe miłego dnia/nocy/popołudnia/wieczoru buziaki
CZYTASZ
Od przyjaciela po chłopaka || Fred Weasley
FanfictionHej jestem Sylvia Lupin jestem córką Remusa Lupina od zawsze był przymnie jest dla mnie najważniejszy. ZAPRASZAM DO CZYTANIA