Rozdział czwarty

18.9K 403 2.2K
                                    

Miłego czytania 

Pov. Shade

Dwa miesiące wcześniej...

Wbiegłem do szpitala nie zważając na nic. Gdzieś za mną słyszałem krzyk recepcjonistki, ale nie obchodziło mnie to. Miałem w głowie szczególnie jedną osobę, o którą się martwiłem. Nadal biegnąc, stąpałem po kolejnych schodach, przeskakując je co dwa, tak aby na końcu z hukiem otworzyć drzwi prowadzące na kolejny oddział. 

Dokładnie wiedziałem, gdzie znajduje się Evangeline i tam też się udałem. 

Było tu zdecydowanie mniej ludzi. Właściwie nie było ich wcale. W końcu, kto lubi siedzieć w miejscu przesiąkniętym śmiercią, tam gdzie zazwyczaj bliscy czekają na usłyszenie tej "złej" wiadomości?

Po drodze zdjąłem marynarkę i rozpiąłem dwa guzki śnieżnobiałej koszuli. Krawatu już dawno pozbyłem się w samochodzie, jadąc zdecydowanie za szybko. Szczerze mówiąc to czułem, że mój mandat za przekroczenie prędkości może przyjść w najbliższych dniach. Jednak nie obchodziło mnie to.

Skręciłem w lewy korytarz, a przez okno w drzwiach zauważyłem dwie postacie, które znałem bardzo dobrze. Pierce siedziała obok mojej mamy, która coś do niej mówiła. Dłoń, na której znajdował się pierścień, trzymała na jednym z ramion młodszej i lekko je masowała w uspokajającym geście. Blondynka jednak pusto wgapiała się w białą ścianę przed sobą, bawiąc się przy tym palcami. Wyglądała jak duch. 

Mama po chwili mnie zauważyła i wstała odchrząkając. Gdy to robiła ja w jednej chwili znalazłem się przy Pierce klęcząc i biorąc w swoje, jej chłodne i drobne dłonie. 

— Sprawdzę co z nimi. — Powiedziała moja mama, a blondynka opuściła głowę wpatrując się w moje oczy. Usłyszałem tylko otwieranie i zamykanie drzwi. A po chwili byliśmy sami z zielonooką.

— Ja... Przep... — Nie dałem jej dokończyć, bo w jednej chwili znalazła się w moich ramionach. 

Poczułem jak jej ciało przechodzi dreszcz, a potem w ciszy moja koszula staje się mokra od jej łez. 

— Już dobrze, kochanie. 

Objąłem jej ciało w taki sposób, że ona po sekundzie przyczepiła się do mnie jak małpka. Potem delikatnie usiadłem z nią na krzesło, nie pozwalając jej ze mnie zejść. 

Przez chłód klimatyzacji, dotykając jej ramiona czułem, jaka jest zimna. Nie wspominając o stresie i tym, co przeżywała. Gdy ułożyła się w wygodnej pozycji na moim kolanach, opuszczając nogi na drugie krzesło obok nas, okryłem ją swoją marynarką i mocno objąłem. Szara sukienka, która jeszcze kilka godzin temu była w idealnym stanie, była cała pognieciona. Blondynka od czasu do czasu pociągała nosem lub jej oddech się urywał. 

Byliśmy komicznym widokiem. W szpitalu, raczej widok dwójki nastolatków ubranych w balową sukienkę lub garnitur, nie jest scenę, jaką można dostrzec na co dzień.

— Jest coś, co mogę dla ciebie zrobić? 

Słysząc moje słowa dziewczyna uniosła głowę na moją twarz i pokręciła delikatnie głową. 

— Dziękuje, że tu jesteś. — Dodała, gdy cisza ponownie pojawiła się między nami. Posłałem jej delikatny uśmiech i zacząłem drapać po plecach, co trochę zrównoważyło jej oddech. 

Lgnęliśmy nawzajem do swojego dotyku, tak bardzo, jak nigdy.

— Zareagowałam trochę gwałtownie, co?

Wcześniej myślałem, że Evangeline ledwie, co będzie znosić moją obecność. Miałem tylko, nadzieję na to, że chociaż tak, jakoś jej pomogę. Gdy jednak jej ciało przylgnęło do mojego w tak idealny sposób, a w zielonych oczach tliła się iskra, zrozumiałem, że jestem tam gdzie powinienem. Blondynka chciała, aby ktoś odwrócił jej uwagę. A nieskromnie mogłem przyznać, że byłem do tego najlepszą osobą.

RestorationOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz