Epilog

12K 351 1K
                                    

Październik 2019 roku

Evangeline Pierce wystukiwała właśnie jedną z najnudniejszych notatek na laptopie, jaką kiedykolwiek słyszała.

Mimo wcześniejszych obaw, czuła się dobrze jako studentka ekonomii na Uniwersytecie Waszyngtońskim. Złapała nawet kontakt z kilkoma osobami, miała jednoosobowy pokój w akademiku, a jej ulubiona kawiarnia znajdowała się tylko dwie minuty od kampusu. Lepiej być nie mogło.

— Myślę, że na dzisiaj wystarczy. — Mruknął prowadzący, gdy niemal wszyscy wokół niej, oprócz samej dziewczyny i kilku kujonów z namaszczeniem zapisywało słowa wykładowcy.

Blondynka zebrała swoje rzeczy mając nadzieję, że nie będzie padać. Jak bardzo się myliła. Drzwi holu pozostawały otwarte, a z nich słychać było, jak deszcz gwałtownie spada na plac. Evangeline marzyła jedynie o ciepłej herbacie i nowej książce fantasy, która kupiła w zeszłym tygodniu. Nie ciągnęło ją do imprez, jeśli jej najlepszych przyjaciół nie było wokół. Zamyślona schodziła po stopniach uniwersytetu.

— Evie? — Usłyszała głos dobrze znanego jej ciemnowłosego i przeklęła się w myślach.

Nie chciała być niemiła, ale to było niemal oczywiste, że jeden z popularniejszych chłopaków na roku czegoś od niej chciał. Spławiła go w pierwszym tygodniu, gdy na nią wpadł, a jej zeszyt wyleciał z rąk. Wyglądał jak typowy sportowiec, jednak później na wykładach i kółku dyskusyjnym okazał się o wiele mądrzejszy niż wyglądał.

A potem ona oblała go gorącą czekoladą i czuła się zbyt winna, aby go odprawiać czy ignorować za każdym kolejny razem. Jednak w to piątkowe popołudnie miała dość. Nie chciała widzieć żadnych ludzi.

To miało też głównie związek z tym, że po raz pierwszy od miesiąca Shade miał plany i od dwóch dni niemal nie zamienili ze sobą słowa. Wiedziała, że tak będzie i była dumna, że udawało im się rozmawiać codziennie pomimo różnic czasowych w Ameryce i Europie, ale... Tęskniła za swoim brunetem w loczkach. Brakowało jej choćby uśmiechu widzianego w realu.

— Spieszę się. — Powiedziała i przyspieszyła kroku. Ciemnowłosy zrobił to samo.

— Idziesz do Diego na imprezę? Mogę cię podwieść. — Oznajmił mierząc jej ciało wzrokiem, jednak nie tym obrzydliwym. On naprawdę był szczerze zaintrygowany i zauroczony blondynką. Wydawała się inna niż wszystkie. Zawsze siedziała cicho na zajęciach, choć często widział, gdy siedział nad nią, jak na marginesach pisała odpowiedzi na pytania wykładowców. Niemal zawsze rozmawiała z kimś przez telefon i popijała czarną herbatę z sokiem malinowym.

Chłopak był zaciekawiony tym, co blondynka kryje za maską opanowania i powagi. Wydawała się tajemnicza, a przez to atrakcyjna.

— Mam inne plany. — Powiedziała i posłała mu nerwowy uśmiech. Liczyła na to, że gdy wyjdzie z budynku, chłopak ją zgubi.

Miała nadzieję, że nie zaproponuje jej podwózki ani nic takiego. Za żadne skarby nie chciała być mu winna nic więcej, wolała zmoknąć w tej ogromnej ulewie. Nawet, gdyby miała być później chora przez tydzie.

— Hej, posłuchaj... — Chłopak zatrzymał blondynkę niemal przy wyjściu. A było tak blisko. — Zastanawiałem się nad tym, czy nie chcesz...

— O matko! Widzisz go! Myślisz, że jest nowy na uczelni?! — Przerwał im pisk jakieś dziewczyny obok. Evangeline niemal ogłuchła. Wzrok dwójki skierował się w tę samą stronę, co kilku innych osób.

Chevrolet corvette w czarnym kolorze idealnie zaparkowała przy wejściu z piskiem opon. Wysiadł z niej wysoki, ciemnowłosy chłopak w czarnym płaszczu.

RestorationOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz