Rozdział dwudziesty szósty

9.7K 328 1K
                                    

Proszę nikogo nie mordować.

Pov. Evangeline

Nie widziałam Thomasa od jakichś trzech tygodni. Prawie wszyscy chodzili wokół niego na palcach. Na pewno mu to przeszkadzało, ale udawał, że tego nie widzi. Przez pierwszy tydzień praktycznie każdy nie spał po nocach, zastanawiając się, co zrobić albo stresując się, co z nim będzie. Ciocia Ali zawoziła blondyna do psychologa prawie zawsze, a czekając na niego w aucie, płakała. Wiedziałam o tym, bo parę razy ją widziałam. Jednak tylko raz zebrałam się na odwagę i do niej podeszłam.

A Shade próbował wrócić do normalności. Jednak oprócz naszego codziennego biegania i treningów, nie wychodził nigdzie. Z nikim. Nawet Maxem. Trzeba go było wyciągać. Czasami przez całą noc siedział przy drzwiach brata i nasłuchiwał, czy śpi albo się rusza. Przez pierwsze parę nocy nawet z nim spał.

Chciałam wziąć od niego ten ciężar. Właściwie to od ich dwójki.

- Biegamy z twoim szczurem?

- Moim ukochanym psem, to po pierwsze. A poza tym, nie. Musi chwilę pochodzić na świeżym powietrzu. - Oznajmiłam, schodząc z Rosie na dół. Mogłam przysiąc, że zaczęła się wyrywać dopiero wtedy, kiedy zobaczyła Shade'a.

Podbiegła do bruneta, który zmierzył ją złym wzrokiem. Nie wiedziałam, jaką właściwie toczą walkę, ale po chwili Rosie podniosła nogę i zaczęła...

- Twój pies prawie obsikał mi buty! - Krzyknął i podbiegł w moją stronę.

- Ona pewnie nawet nie wie, co robi. To pies, Shade.

- To szatan. - Rosie spojrzała w jego stronę i dumnie wróciła do domu. Właściwie to na koniec stanęła obok niego i zawarczała.

- Nie mam pojęcia, co jej zrobiłeś jak była mała, ale...

- Nic nie zrobiłem! To ona ma coś nie tak z... - Spojrzałam na niego i zamknęłam drzwi. Nie mogłam uwierzyć, że kłóci się z moim psem. Psem. Zwierzakiem.

Jednak dobry humor Shade'a zniknął niemal od razu. Właśnie tak było od prawie miesiąca. Nie dziwiłam mu się. Tylko raz czy dwa wspomniał mi, że ma wyrzuty sumienia, ale jak zawsze był zamknięty w sobie. Musiałam wyciągać z niego to, jak się czuje. Było stabilnie, ale zdarzały się dni, kiedy musiał być sam, bo inaczej nie dawał rady.

Wyciągnęłam go na wspólne bieganie dzień po tym, kiedy ciocia Alison dowiedziała się, co się stało. Prawie wtedy poroniła. Shade nie zagłębiał się w szczegóły, ale musieli jechać do lekarza, żeby sprawdzić, czy wszystko było dobrze. Brzuch Ali też był już widoczny. Nie dało się ukryć, że jest w ciąży.

Gdy pytałam o to Shade'a, na chwilę zachowywał milczenie, żeby potem mruknąć, że ogólnie się cieszy, ale nie z tego, że dziecko jest Chrisa. Jednak przyznał, że pomaga Tommy'emu. Jakkolwiek to brzmiało, to naprawdę się nim zainteresował i pomógł zapewnić mu wszystko to, czego potrzebował. Podobno też mniej kłócił się z Shade'm, a właściwie w ogóle.

Chris nie kłócił się z Shade'm. Świat podmieniono.

- Jak tam, mój mały kujonie? Opanowałaś materiał ze studiów, czy jeszcze nie? - Za jego wredny uśmieszek uderzyłam go w bok, lekko odpychając go na lewą stronę.

- Uczę się, bo chcę dobrze napisać egzaminy.

- Jasne. Nie wątpiłem w to. - Prychnął rozbawiony. Uwielbiał śmiać się z tego, ile się uczę. Jednak ja musiałam być po prostu pewna, że wszystko pamiętam.

- Tata... - Zaczął, kiedy biegliśmy w milczeniu. - Chce do nas wpaść. Albo chociaż poznać Thomasa. Zastanawiam się, czy to w ogóle okej. W sensie, że poznają się teraz, kiedy Tommy...

RestorationOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz