– Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak bardzo była nam potrzebna! - krzyknął James.
On, Syriusz i Diana znajdowali się w dormitorium chłopaków. Obwiniali oni blondynkę o zabranie peleryny niewidki wczorajszego wieczoru.
– Mi też! - odkrzyknęła Diana, hardo patrząc w oczy Jamesowi.
Dziewczyna nie rozumiała o co się tak wściekali. Co mogło być tak ważnego, że nie mogło zaczekać, aż odda im pelerynę?
– Diano, rozumiemy wszystko, ale mogłaś zapytać!
Furia, która odbijała się w oczach Pottera była nie do zniesienia i Davies musiała odwrócić wzrok. Spotkała się spojrzeniem z Syriuszem, który siedział na swoim łóżku. Wyglądał jednak bardziej na zmartwionego.
Blondynka z powrotem skierowała wzrok na orzechowookiego.
– Mogłam zapytać, masz rację. Przepraszam. - przyznała, co nieco rozluźniło atmosferę.
– Całe szczęście, że mieliśmy chociaż mapę. - powiedział Syriusz, wstając na równe nogi.
Dziewczyna nie chciała już pytać co było tak ważnego, bo pewnie i tak nie dostałaby odpowiedzi. Nie wydzierali by się na nią, gdyby potrzebowali peleryny do jakiegoś kawału.
Diana nie wyobrażała sobie nawet co było prawdziwą przyczyną.
– A gdzie jest Remus? - zapytała, nie zauważając chłopaka w pokoju.
Chłopaki wyraźnie się zmieszali na to pytanie, ale kim by byli, gdyby nie wybrnęli z sytuacji.
– Pojechał do mamy, bo jest chora - wyjaśnił Syriusz, a Diana spojrzała na niego nieprzekonana.
– Nie zaprzątajmy sobie tym głowy. Czy ty zaraz nie spóźnisz się na eliksiry? - zapytał James, a Diana natychmiast spojrzała na zegarek, który wskazywał za dziesięć ósmą.
Dziewczyna chciała bez słowa wyjść z pokoju, ale zatrzymał ją głos Syriusza.
– Co Ci się stało w nogę?
Diana nieco się zmieszała i zwlekała z odpowiedzią.
– Bardzo boli? - zapytał podchodząc do niej bliżej, aby przyjrzeć się temu dokładniej.
Blondynka odetchnęła z ulgą, że nie musiała odpowiadać na poprzednie pytanie.
– Już jest lepiej, a teraz się spieszę - powiedziała i nie czekając na odpowiedź wybyła z pomieszczenia.
Pognała do wyjścia z Wieży Gryfonów. Miała tylko dziesięć minut do rozpoczęcia zajęć, a musiała pokonać drogę z siódmego piętra, aż do lochów. Dziękowała sobie w duchu, że wzięła wcześniej torbę z książkami.
Pokonując już ostanie schody wpadła na kogoś, co poskutkowało wylądowaniem jej podręczników na ziemi. Sama również o mało by nie spadła, ale uniemożliwiła jej to ręką pewnej osoby.
Diana spojrzała na tą osobę i musiała przyznać, że cieszyła się, że była to ona, a nie kto inny.
– Co z twoją nogą? - zapytała Elizabeth podnosząc jej podręcznik.
Diana nic nie odpowiedziała tylko wzięła książkę od przyjaciółki i ruszyła przed siebie. Tamta jednak szybko ją dogoniła.
– Przepraszam za tamto... - powiedziała patrząc smutno na przyjaciółkę. – Naprawdę nie wiem co we mnie wstąpiło, aby mówić Tobie takie rzeczy.
Blondynka uśmiechnęła się do El i przyciągnęła ją do uścisku.
– Nie gniewam się przecież - odpowiedziała jej, wycofując się nieco.