Rozdział 21

413 58 9
                                    

– Było niesamowicie! - krzyknęła blondynka, żegnając się z przyjaciółmi następnego dnia. 

Syriusz i James skrzywili się z niezadowoleniem, trzymając się za pękające głowy. 

– Dla kogo niesamowicie dla tego niesamowicie. Poza tym nie musisz się tak drzeć - jęknął Syriusz, przytulając przyjaciółkę. 

– Muszę, bo tak jest zabawniej. 

Remus prychnął pod nosem, a pozostała dwójka spojrzała na niego wrogo. Diana pokręciła głową z niedowierzaniem i przytuliła na pożegnanie Lupina. Chłopak objął ją nieśmiało, ale z wielkim uśmiechem. 

James podał Dianie jej kufer z ubraniami i podeszła ona w kierunku Thomasa, który czekał na córkę w ogrodzie. Razem teleportowali się do dworu Daviesów. Dziewczyna pobiegła zostawić swój bagaż na górę i zeszła na dół, gdzie oczekiwali na nią goście. 

– Diano, tak się cieszymy, że cię widzimy! - powiedziała Narcyza Black i podeszła przytulić blondynkę. 

– Kuzynko... - kiwnął głową Lucjusz, stojący nieco dalej. 

Diana uśmiechnęła się, patrząc podejrzliwie na Lucjusza i Narcyzę. Starsza dziewczyna odwzajemniła jej uśmiech i wyciągnęła zza pleców niewielką karteczkę w kolorze białym, która była ozdobiona drobnymi kwiatkami. 

– Chcielibyśmy zaprosić cię na nasz ślub! - powiedziała Narcyza, podając jej zaproszenie. 

Diana otworzyła usta ze zdziwienia, przypatrując się im, jakby mówili o czymś nie możliwym. 

– Szczerze nie spodziewałam się, że zaręczycie się tak szybko. 

– Nie ma po co zwlekać - odpowiedział jej Malfoy, obejmując ręką swoją przyszłą żonę. 

Dziewczyna pokiwała głową i otworzyła kartkę, którą miała w dłoniach. Jej oczom ukazała się data 3 lipca 1976. 

– To co? Mam pół roku, żeby stać się najlepszą świadkową mojego kochanego kuzyna? - zapytała z uśmiechem, a Lucjusz spojrzał na nią z przerażeniem. – Spokojnie, nie zostałabym nią, nawet gdybyś zapłacił.

Diana i Narcyza się zaśmiały, a Malfoy pokręcił głową z zażenowaniem. Cała trójka się pożegnała, a blondynka pobiegła na górę do gabinetu ojca, aby razem teleportowali się po Gabrielle. 

Thomas westchnął ciężko i podał ramię swojej córce, aby po chwili znaleźć się w centrum Hogsmeade. Diana poleciła ojcu, aby spotkali się za kilka minut pod sklepem Zonka, a sama ruszyła na poszukiwania Ślizgonki. Nie zajęło jej to dużo czasu, bo tak jak się spodziewała, Gabrielle chciała ruszać już w drogę powrotną do zamku. 

– A dokąd się pani wybiera? - zapytała z uśmiechem, stając tuż przed nią. 

Carrow cofnęła się z przestrachem, że ktoś właśnie na nią napada. 

– Musisz naskakiwać na ludzi? - zapytała, próbując ukryć uśmiech. 

Diana pokręciła głową i zarzuciła rękę na plecy czarnowłosej. Obie ruszyły w ustalonym kierunku, a blondynka zdążyła wypytać ją, co robiła przez te kilka dni w zamku. 

– Gabrielle! Wreszcie mam okazję cię poznać. Niesamowite, że przez tyle lat znajomości z twoimi rodzicami, nigdy cię nie widziałem. 

Ślizgonka jedynie kiwnęła głową na powitanie. Diana chwyciła ramię ojca i złapała przyjaciółkę za rękę, po czym wszyscy znaleźli się przed dworem. Thomas popędził do pracy, a Davies zadeklarowała, że oprowadzi nowego gościa po domu. 

Razem ruszyły na górę i tym, co zaintrygowało brunetkę była biblioteka. Obie dziewczyny łączyła chęć nabywania wiedzy, a książki były najlepszym tego sposobem. 

– Myślałam, że w Hogwarcie biblioteka jest wielka. - szepnęła, przechadzając się pomiędzy półkami. – Ile z nich przeczytałaś? - zapytała, odwracając się do Diany.

– Tysiąc dwadzieścia dwie - odpowiedziała blondynka bez wahania. 

Dziewczyna odwróciła się w jej stronę i spojrzała na nią ze zmarszczonymi brwiami.

– Naprawdę? 

Diana prychnęła śmiechem i ruszyła do sąsiedniego regału.

– Nie. Szczerze to nie liczę, ile ich przeczytałam, ale patrząc na to, ile ich tutaj jest, to pewnie nie będzie nawet czterech procent.

– Jestem słaba z numerologii, więc wizualnie zostanę przy tym tysiącu. 

Blondynka uśmiechnęła się pod nosem i podała jej jedną z grubszych ksiąg, jaką Ślizgonka widziała na oczy. 

– Przeczytałam ją w tydzień, gdy miałam siedem lat. Pewnie zrobiłam to tylko dlatego, że jest o eliksirach i... - przerwała nagle, przypominając sobie o czymś. 

Odłożyła księgę na miejsce i ciągnąc za sobą Gabrielle, ruszyła do swojego pokoju. 

– Prawie bym zapomniała o tym, że mam dla ciebie prezent - powiedziała i podeszła do szafy, z której wyjęła paczkę, owiniętą błyszczącym zielonym papierem. 

Wręczyła ją przyjaciółce i usiadła na łóżku, czekając, aż ta ją otworzy. Brunetka usiadła obok niej i powoli rozerwała papier, a jej oczom ukazała się książka z wielkim napisem na okładce Eliksiry, z którymi zwojujesz garnek. 

– Czy to jest książką, która ma wyjść dopiero w wakacje?

– Tak jest! Mówiłaś, że nie możesz się doczekać premiery, więc nieco ci ją przyspieszyłam. 

Gabrielle zaczęła kartkować strony, a jej czarne tęczówki błyszczały coraz bardziej z następną kartką. 

– Skąd ją zdobyłaś? - zapytała, zerkając na Dianę. 

Blondynka tylko uśmiechnęła się do niej, nic nie mówiąc. Zdobycie tej książki, było dla niej łatwiejsze niż by się zdawało. Poprosiła o pomoc Juliet, która była siostrą jej ojca i która pracowała akurat w tym wydawnictwie. 

– Teraz mi głupio, że nie mam nic dla ciebie, ale nie na tyle, żeby mówić, że nie przyjmę tego prezentu - powiedziała, uśmiechając się, na co Diana wybuchła śmiechem. – Dziękuję. 

– Drobiazg. 

Siedziały chwilę w ciszy, aż Gabrielle spojrzała na Dianę z nikczemnym uśmiechem. Gryfonka uniosła brew do góry, czekając, co dziewczyna wymyśliła. 

– Myślisz, że mogłybyśmy zrobić jeden eliksir?

– Jasne, myślałam, że wymyśliłaś coś gorszego. Który chcesz zrobić? - zapytała radośnie, na co Carrow uśmiechnęła się jeszcze szerzej, wstając z miejsca.

– Eliksir Śmierci! - zawołała radośnie, a Diana spojrzała na nią z uniesionymi brwiami. 

Zabrała jej książkę, którą trzymała w dłoniach i odłożyła na łóżko.

– Myślę, że lepiej będzie, jak zrobimy coś, co nie zagrozi mojemu życiu - powiedziała i podeszła do biurka, wyciągając różne składniki.

– Przecież cię nie otruje - powiedziała i ruszyła za przyjaciółką. – Jeszcze... - dodała szeptem, a blondynka spojrzała na nią wrogo. 

Gabrielle nie mogąc się powstrzymać, przez wyraz twarzy Gryfonki, wybuchła śmiechem i zaczęła kartkować książkę, którą dostała.

– W takim razie zrobimy Callidus somnum exterreri solebat! - powiedziała, łamiąc sobie język, wymawiając nazwę.

Spojrzała na blondynkę, ponieważ ta zbyt długo nic nie odpowiadała. Diana patrzyła na nią jak na głupią.

– Nie wiem jak ty, ale ja nie posiadam aż takiej wiedzy.

Gabrielle prychnęła pod nosem, powstrzymując uśmiech.

– To ją zdobądź! O Merlinie z kim ja żyję...

Wolf Moon • Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz