– Było niesamowicie! - krzyknęła blondynka, żegnając się z przyjaciółmi następnego dnia.
Syriusz i James skrzywili się z niezadowoleniem, trzymając się za pękające głowy.
– Dla kogo niesamowicie dla tego niesamowicie. Poza tym nie musisz się tak drzeć - jęknął Syriusz, przytulając przyjaciółkę.
– Muszę, bo tak jest zabawniej.
Remus prychnął pod nosem, a pozostała dwójka spojrzała na niego wrogo. Diana pokręciła głową z niedowierzaniem i przytuliła na pożegnanie Lupina. Chłopak objął ją nieśmiało, ale z wielkim uśmiechem.
James podał Dianie jej kufer z ubraniami i podeszła ona w kierunku Thomasa, który czekał na córkę w ogrodzie. Razem teleportowali się do dworu Daviesów. Dziewczyna pobiegła zostawić swój bagaż na górę i zeszła na dół, gdzie oczekiwali na nią goście.
– Diano, tak się cieszymy, że cię widzimy! - powiedziała Narcyza Black i podeszła przytulić blondynkę.
– Kuzynko... - kiwnął głową Lucjusz, stojący nieco dalej.
Diana uśmiechnęła się, patrząc podejrzliwie na Lucjusza i Narcyzę. Starsza dziewczyna odwzajemniła jej uśmiech i wyciągnęła zza pleców niewielką karteczkę w kolorze białym, która była ozdobiona drobnymi kwiatkami.
– Chcielibyśmy zaprosić cię na nasz ślub! - powiedziała Narcyza, podając jej zaproszenie.
Diana otworzyła usta ze zdziwienia, przypatrując się im, jakby mówili o czymś nie możliwym.
– Szczerze nie spodziewałam się, że zaręczycie się tak szybko.
– Nie ma po co zwlekać - odpowiedział jej Malfoy, obejmując ręką swoją przyszłą żonę.
Dziewczyna pokiwała głową i otworzyła kartkę, którą miała w dłoniach. Jej oczom ukazała się data 3 lipca 1976.
– To co? Mam pół roku, żeby stać się najlepszą świadkową mojego kochanego kuzyna? - zapytała z uśmiechem, a Lucjusz spojrzał na nią z przerażeniem. – Spokojnie, nie zostałabym nią, nawet gdybyś zapłacił.
Diana i Narcyza się zaśmiały, a Malfoy pokręcił głową z zażenowaniem. Cała trójka się pożegnała, a blondynka pobiegła na górę do gabinetu ojca, aby razem teleportowali się po Gabrielle.
Thomas westchnął ciężko i podał ramię swojej córce, aby po chwili znaleźć się w centrum Hogsmeade. Diana poleciła ojcu, aby spotkali się za kilka minut pod sklepem Zonka, a sama ruszyła na poszukiwania Ślizgonki. Nie zajęło jej to dużo czasu, bo tak jak się spodziewała, Gabrielle chciała ruszać już w drogę powrotną do zamku.
– A dokąd się pani wybiera? - zapytała z uśmiechem, stając tuż przed nią.
Carrow cofnęła się z przestrachem, że ktoś właśnie na nią napada.
– Musisz naskakiwać na ludzi? - zapytała, próbując ukryć uśmiech.
Diana pokręciła głową i zarzuciła rękę na plecy czarnowłosej. Obie ruszyły w ustalonym kierunku, a blondynka zdążyła wypytać ją, co robiła przez te kilka dni w zamku.
– Gabrielle! Wreszcie mam okazję cię poznać. Niesamowite, że przez tyle lat znajomości z twoimi rodzicami, nigdy cię nie widziałem.
Ślizgonka jedynie kiwnęła głową na powitanie. Diana chwyciła ramię ojca i złapała przyjaciółkę za rękę, po czym wszyscy znaleźli się przed dworem. Thomas popędził do pracy, a Davies zadeklarowała, że oprowadzi nowego gościa po domu.
Razem ruszyły na górę i tym, co zaintrygowało brunetkę była biblioteka. Obie dziewczyny łączyła chęć nabywania wiedzy, a książki były najlepszym tego sposobem.
– Myślałam, że w Hogwarcie biblioteka jest wielka. - szepnęła, przechadzając się pomiędzy półkami. – Ile z nich przeczytałaś? - zapytała, odwracając się do Diany.
– Tysiąc dwadzieścia dwie - odpowiedziała blondynka bez wahania.
Dziewczyna odwróciła się w jej stronę i spojrzała na nią ze zmarszczonymi brwiami.
– Naprawdę?
Diana prychnęła śmiechem i ruszyła do sąsiedniego regału.
– Nie. Szczerze to nie liczę, ile ich przeczytałam, ale patrząc na to, ile ich tutaj jest, to pewnie nie będzie nawet czterech procent.
– Jestem słaba z numerologii, więc wizualnie zostanę przy tym tysiącu.
Blondynka uśmiechnęła się pod nosem i podała jej jedną z grubszych ksiąg, jaką Ślizgonka widziała na oczy.
– Przeczytałam ją w tydzień, gdy miałam siedem lat. Pewnie zrobiłam to tylko dlatego, że jest o eliksirach i... - przerwała nagle, przypominając sobie o czymś.
Odłożyła księgę na miejsce i ciągnąc za sobą Gabrielle, ruszyła do swojego pokoju.
– Prawie bym zapomniała o tym, że mam dla ciebie prezent - powiedziała i podeszła do szafy, z której wyjęła paczkę, owiniętą błyszczącym zielonym papierem.
Wręczyła ją przyjaciółce i usiadła na łóżku, czekając, aż ta ją otworzy. Brunetka usiadła obok niej i powoli rozerwała papier, a jej oczom ukazała się książka z wielkim napisem na okładce Eliksiry, z którymi zwojujesz garnek.
– Czy to jest książką, która ma wyjść dopiero w wakacje?
– Tak jest! Mówiłaś, że nie możesz się doczekać premiery, więc nieco ci ją przyspieszyłam.
Gabrielle zaczęła kartkować strony, a jej czarne tęczówki błyszczały coraz bardziej z następną kartką.
– Skąd ją zdobyłaś? - zapytała, zerkając na Dianę.
Blondynka tylko uśmiechnęła się do niej, nic nie mówiąc. Zdobycie tej książki, było dla niej łatwiejsze niż by się zdawało. Poprosiła o pomoc Juliet, która była siostrą jej ojca i która pracowała akurat w tym wydawnictwie.
– Teraz mi głupio, że nie mam nic dla ciebie, ale nie na tyle, żeby mówić, że nie przyjmę tego prezentu - powiedziała, uśmiechając się, na co Diana wybuchła śmiechem. – Dziękuję.
– Drobiazg.
Siedziały chwilę w ciszy, aż Gabrielle spojrzała na Dianę z nikczemnym uśmiechem. Gryfonka uniosła brew do góry, czekając, co dziewczyna wymyśliła.
– Myślisz, że mogłybyśmy zrobić jeden eliksir?
– Jasne, myślałam, że wymyśliłaś coś gorszego. Który chcesz zrobić? - zapytała radośnie, na co Carrow uśmiechnęła się jeszcze szerzej, wstając z miejsca.
– Eliksir Śmierci! - zawołała radośnie, a Diana spojrzała na nią z uniesionymi brwiami.
Zabrała jej książkę, którą trzymała w dłoniach i odłożyła na łóżko.
– Myślę, że lepiej będzie, jak zrobimy coś, co nie zagrozi mojemu życiu - powiedziała i podeszła do biurka, wyciągając różne składniki.
– Przecież cię nie otruje - powiedziała i ruszyła za przyjaciółką. – Jeszcze... - dodała szeptem, a blondynka spojrzała na nią wrogo.
Gabrielle nie mogąc się powstrzymać, przez wyraz twarzy Gryfonki, wybuchła śmiechem i zaczęła kartkować książkę, którą dostała.
– W takim razie zrobimy Callidus somnum exterreri solebat! - powiedziała, łamiąc sobie język, wymawiając nazwę.
Spojrzała na blondynkę, ponieważ ta zbyt długo nic nie odpowiadała. Diana patrzyła na nią jak na głupią.
– Nie wiem jak ty, ale ja nie posiadam aż takiej wiedzy.
Gabrielle prychnęła pod nosem, powstrzymując uśmiech.
– To ją zdobądź! O Merlinie z kim ja żyję...