ROZDZIAŁ 9

39 2 0
                                    


Zaskoczona Raven cofnęła się. Evie uniosła ręce, krzyżując palce w obronnym geście, Pins wycelowała kuszę w postać wewnątrz pentagramu, i tylko London zachowała zimną krew. Podczas swoich misji nieraz musiała błyskawicznie dopasować się do zaistniałej sytuacji, często bezpośredniego zagrożenia życia. A ten mężczyzna – czy kim też była ta istota – był skrajnie niebezpieczny. Kiedy buchnął płomień, London dostrzegła na moment jego prawdziwą naturę, jakże różną od postaci kulturalnego dżentelmena, który obecnie stał pośrodku pomieszczenia, uśmiechając się czarująco.

– Ależ dziewczęta! – rzekł teraz karcącym tonem, wciąż z uśmiechem na wąskich wargach. – Nie ma powodu do strachu. – Rozejrzał się dookoła i lekko skrzywił nos, po czym opuścił pentagram, z gracją przestąpiwszy narysowaną na podłodze linię.

Młodsze Cavendishki cofnęły się o krok, a London płynnym ruchem sięgnęła po jeden ze swoich sztyletów.

– Gdzie jest Lizzie? – zapytała, mierząc przybysza zimnym spojrzeniem błękitnych oczu.

– Bezpieczna. Nie musicie się o nią martwić. – Jeszcze raz omiótł spojrzeniem wnętrze chaty. – Wybrałyście interesujące miejsce do wezwania mnie. Wpadłyście na to same, czy ktoś wam podpowiedział?

– Same –odpowiedziała hardo Pins, ale ucichła pod spojrzeniem najstarszej siostry.

– Ty musisz być Pins. – Przybysz zwrócił się do rudowłosej. – Lizzie mnóstwo mi o tobie opowiadała. – Przysunął sobie jedno z nielicznych krzeseł i usiadł na nim.

– Pewnie na torturach.

– Hmm. – Mężczyzna jakby w zamyśleniu potarł gładko ogolony policzek. – Nie przypominam sobie żadnych tortur pomiędzy jedzeniem ciastek a żarcikami na temat moich braci.

– Nie zdążyłam wypowiedzieć inkantacji – zauważyła Evie. – Jak...?

– Och, czekałem na wasze wezwanie. Być może pospieszyłem się nieco, ale sprawa przedstawia się tak, że wy chcecie czegoś ode mnie, a ja chcę czegoś od was.

London uniosła brwi. Pins napięła mięśnie, wzmacniając uścisk na kuszy.

– Czego może od nas chcieć władca piekieł? – zapytała milcząca dotąd Raven.

Przybysz przez chwilę milczał, jakby ważył słowa. W końcu odezwał się.

– Mam problem, który chyba mogłoby mi pomóc rozwiązać Silverstone.

– Nasz ojciec ma siedzibę w Londynie – warknęła Pins. – Jeśli potrzebujesz Silverstone, to zwróć się do niego. I oddawaj Lizzie!

– Właśnie – zawtórowała jej Evie.

– Problem w tym – kontynuował mężczyzna – że nie bardzo mogę załatwić to oficjalnie... Z różnych względów.

– Jakich? – W głosie Raven zabrzmiała ciekawość. Domyślała się, o co chodzi Szatanowi. Jako jedyna z sióstr z zapałem zgłębiała historię organizacji, którą prowadził ich ojciec.

London potarła czoło między brwiami, wyraźnie próbując coś sobie przypomnieć.

– Czy chodzi o to, że jesteśmy pośrodku?

Przybysz skinął głową.

– Nie powinienem wspierać Silverstone w ich działaniach, to mogłoby zachwiać delikatną równowagą, dzięki której ta organizacja w ogóle może istnieć. No i jest jeszcze Minerwa... – Przerwał, jakby powiedział zbyt wiele.

Cavendish PrideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz