ROZDZIAŁ 10

31 2 0
                                    


Później Pins nie wszystko potrafiła sobie przypomnieć i choć czasami ją to złościło, częściej była wdzięczna za luki w pamięci. W tych rzadkich chwilach kiedy wracały do niej wspomnienia, serce pękało jej na dźwięk wysokiego krzyku Evie, chrapliwego łapania powietrza przez zdarte gardło Raven, czy jęków London. Słyszała je między tymi krótkimi momentami, kiedy sama musiała zaczerpnąć tchu. Gdy wiele miesięcy później budziła się ze snu w przepoconej pościeli, miała wrażenie, że wciąż czuje palący ból, który przeszywa jej mięśnie, wżera się w kości i trzyma, jakby nigdy nie miał odpuścić.

Nie wiedziała, jak długo to trwało. Nie potrzebowała tego wiedzieć, by czuć, że obietnica pomocy Szatanowi nie była dobrym pomysłem. A jednak na nią przystały, bo wtedy wydawało się to jedynym sensownym rozwiązaniem, by odzyskać Lizzie.

Gdy ocknęła się w nader wygodnym łożu, Pins dziękowała wszelkim mocom, że najmłodszej siostry nie ma w zasięgu wzroku. Mogłaby ją rozszarpać za wpakowanie ich w ten ambaras. Co strzeliło tej małej do głowy, żeby paktować z tak potężnymi siłami?

Pins przez moment leżała z zamkniętymi oczami, próbując wyczuć, czy w tym pomieszczeniu jest ktoś jeszcze oprócz niej, by po chwili uchylić powieki. Była sama. Jasne światło sączyło się przez przymknięte okiennice, rysując smugi na ścianach i pościeli. Pokój był dość mały i skromnie umeblowany, w zasadzie poza łóżkiem i stolikiem z umywalką nie było tam nic więcej. Pins odgarnęła kołdrę ostrożnym ruchem, jak gdyby sprawdzając, czy wszystkie członki ma całe. Była lekko obolała, ale ćmiący ból w ciele był niczym w porównaniu z tym, czego doświadczyła wcześniej.

Nie miała na sobie sukni, była w samej koszuli. Dziwaczny strój, coś na kształt bryczesów i szeroka biała męska koszula, leżały w nogach jej łóżka. Ubrała się, po czym ruszyła w stronę drzwi, a jej jedyną myślą było odnaleźć siostry.

***

Raven obudziła się nagle z okrzykiem na ustach. Nie była pewna, czy śniły jej się koszmary, czy krzyk był wynikiem tego, co przeżyła w nocy. O ile to była jedna noc, bo dziewczyna miała wrażenie, że w trakcie tortur minął co najmniej rok.

Szmer w rogu pokoju sprawił, że się wzdrygnęła i zwróciła uwagę na małą mysz, która z mozołem wygrzebywała coś ze ściany. Przez myśli Raven przebiegła litania popiskiwań, które układały się w niecenzuralne słowa i dziewczyna potrząsnęła głową, by pozbyć się tych myśli.

– Och ucisz się – mruknęła i mysz rzeczywiście zamilkła. Przestała też interesować się ścianą i odwróciła łebek w stronę leżącej na łóżku Raven. Przez chwilę dziewczyna i mysz wpatrywały się w siebie nawzajem, a potem mysz prześlizgnęła się przez szparę pod drzwiami i znikła. Raven zmarszczyła brwi. Coś tu nie pasowało. Nie powinna była wyłapać tego, co mówiła mysz, nie z tej odległości, nie w taki sposób. Przypomniała sobie burzowy wieczór w zrujnowanej chacie i okoliczności, w jakich objawiły się jej moce i zadrżała. Tym razem było inaczej, bolało, i to tak, że nie umiała tego znieść.

Odchrząknęła, czując pieczenie w podrażnionym gardle, po czym ostrożnie poruszyła się, sprawdzając, czy wszystkie kości ma całe. Ciało, choć obolałe, wydawało się w porządku, odgarnęła więc pościel i powolnymi ruchami założyła przygotowane w nogach łóżka ubranie.

***

London szła korytarzem, napięta jak struna, w gotowości do obrony. Gdziekolwiek się znajdowała, nie wyglądało to na piekło. Dom – czy czym też było to miejsce – był bardzo spokojny, najmniejszy szmer nie mącił ciszy i London czuła, jak podnoszą się włoski na jej karku. Coś niepokojącego było w tym miejscu, coś, co wprawiało ją w wewnętrzne drżenie.

Cavendish PrideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz