VII.Jaskinia

115 3 2
                                    

Penny

Dopiero teraz spostrzegam się, że miałam cały czas na sobie rękawiczki. To pozostawia mnie z jeszcze większą ilością pytań bez odpowiedzi. Przynajmniej nic więcej nie zniszczyłam

Wniosek?

Muszę mieć wszystko zakryte, żeby nic nie popsuć.
Da się zrobić.

Nie wiem nawet ile czasu minęło odkąd łażę sama. Po lesie. W nocy. Bo jakiś typek mi każe.

Gdy nagle, zauważyłam jaskinię

-Dobra Penelopo. Damy radę.- westchnęłam.

Weszłam do niej, cały czas oświecając drogę przed sobą. Na środku zauważyłam pudełko. Podeszłam do niego i je otworzyłam. W środku znajdowała się karteczka.

Za tobą <3

Usłyszałam przeraźliwy śmiech, który mnie zmroził. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę przed sobą, aż nagle......

Leo

-Znajdziemy ją. Musimy. Nie mogła tak po prostu przepaść.- pocieszała Piper.

-Ale to zrobiła! Nie ma jej od trzech dni!- powiedziałem wykończony.

Odkąd zaginęła niewiele spałem. Nie rozumiem jakim cudem tak po prostu zniknęła. To nierealne.

-Nie wydaje wam się to nieco dziwne?- zapytała Annabeth.

-Co ma nam się wydawać dziwne?- odpowiedziała Hazel.

-W tym samym dniu co Penny zaginęła znaleźliśmy martwą Valentinę.

-Co?- nadal nic nie rozumiałem.

-Dajcie mi to wyjaśnić jeszcze raz. Penny była solidnie osłabiona po lekach. Nie miała możliwości do wyjścia z trzynatki a co dopiero z ucieczką. Wczoraj Will, ja i Lou Ellen znajdujemy martwą Valentinę na polanie, a wokół niej okrąg wypalonej trawy. Przyjaciółkę Penny. Gdy Will każe nam iść po innych obozowiczów do pomocy, a sam idzie po leki. Ta nagle ginie. Nie wydaje wam się to dziwne?

-Co chcesz przez to powiedzieć?- zaczął Nico.

-To, że ten ktoś musiał wiedzieć o jej mocy. A Valentina ma być dla nas zaproszeniem...

Wszyscy zamilkli w swoich rozważaniach. Coś tu nie grało, jeszcze nie byłem pewny co, ale ewidentnie to nie jest zbieg okoliczności.

Drzwi od Wielkiego Domu uderzyły z impetem. Wbiegła do niego mała ruda dziewczynka.

-Gdzie jest moja siostra?- krzyknęła.

-Lilly, pracujemy nad tym.- odezwał się dotąd milczący Chejron.

Spojrzałem na nią jeszcze raz.
Jej włosy wydawały się mniej płomienne, oczy mniej świetliste. Całą sobą emanowała dziwną dla siebie energią. Dopiero teraz zauważyłem jak powstrzymuje łzy. Pokazała swój wisiorek z kacedeuszem.

-Możecie wziąć mój naszyjnik jeśli wam to pomoże.- powiedziała błagalnym tonem.

-W czym miałby nam pomóc naszyjnik od twojej matki?

Dziewczynka spojrzała na mnie jak na idiotę.

-To jest naszyjnik od Penny. Mama mi nigdy nic nie dała. Nawet jej nigdy nie widziałam.

-Co? To niemożliwe. Przecież widziałem z Percy'm wasz dom, jak was zabieraliśmy do obozu to z niego szłyście.- powiedział Jason

-Hmm, rzeczywiście miałyśmy iść do niej i byłyśmy! Ale pani Peacock, była jedną z pań w domu dziecka, ale tak w sumie nie do końca, wracając to szłyśmy z nią do domu mamy, zostałam z panią a Penny weszła do domu, po chwili pani Peacock zostawiła mnie tam, a Penny wybiegła cała poobijana, wzięła mnie na ręce i pobiegła w stronę miasta, a potem nic nie pamiętam.

-Ale wasz dom wybuchł tak samo jak wasza mama!- krzyknął Percy

-Percy!- wrzasnęła z Annabeth.

-Nie. Jestem pewna, że coś takiego się nie wydarzyło.

- Pojedźcie do domu Balley'ów razem z Lilly, żeby się o tym przekonać.

********

Gdy dojechaliśmy na miejsce stałem z otwartą buzią patrząc na dom stojący przede mną.

-P-przecież to niemożliwe...

Na spotkanie wyszła nam szybkim krokiem kobieta, która jak sądziłem była matką Penny.

Spojrzała na nas krytycznym wzrokiem. Zatrzymała swój wzrok na Lilly, która odważnie utrzymywała z nią kontakt wzrokowy.

-Ty mała...., gdyby nie ty i twoja siostra świruska moje dziecko by żyło!

Chciała już sięgnął po dziewczynkę, gdy jej drogę przeciął Jason.

-Jeśli się nie mylę to Penny i Lilly to pani córki?

-Nie, nie są. Urodziłam je. To wszystko. Są dyshonorem dla całej rodziny. Szczególnie ta starsza, cichociemna wywłoka, głupia dzikuska.

-Może grzeczniej i trochę z szacunkiem?- warknęłam w jej stronę.

-O tej dziewczynie nie da się mówić z szacunkiem młodzieńcze. Nie bez powodu ją i tego rudzielca oddałam do sierocińca.

-Jestem siostrą Penny od strony ojca tak samo Nico, wszyscy się z nią przyjaźnimy, lecz niestety zaginęła, chcemy się czegoś o niej dowiedzieć od pani- powiedziała na granicy wybuchu Hazel.

-Mam nadzieję, że w końcu zdechnie, zrobiłaby tym wielką przysługę światu.

Annabeth ścisnęła mi ramię, żebym nic głupiego nie zrobił, tak samo zrobiła z di Angelo. Drugą dłonią zacząłem bawić się płomyczkiem.

Wzrok kobiety skierował się na moją rękę.

-Jesteście takimi samymi wybrykami natury jak ona, prawda? No cóż, nie chcę, żebyście mi spalili dom, więc powiem wam co chcecie.

Po czym skierowała się do domu a my za nią...

------------
No co moi mili?
Wydaje mi się, że Will jest trochę sus, wam też?
Zostawiam was z tą informacją
Dobranoc miśki <3

Nie igraj z ogniem | Leo Valdez FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz