Było już ciemno, gdy opuściłam obóz i znalazłam się na polu treningowym. Księżyc był w pełni, dzięki czemu światło przez niego odbijane, zupełnie wystarczało do oświetlenia tego niewielkiego obszaru.Wiedziałam, że jeśli ktoś mnie przyłapie, będę miała poważne kłopoty. Mimo tego postanowiłam przećwiczyć jeszcze raz to wszystko, co przerabialiśmy na dzisiejszym treningu.
Postawy wspomagające użytkowanie ostrzy, kilkanaście okrążeń, 50 pompek i rozciąganie. Ostatnim punktem, było utrzymanie równowagi w niesprzyjających warunkach.
Niewiele myśląc podeszłam do uprzęży i zaczęłam je na siebie zakładać, jednak przerwał mi cichy szelest za mną, przez co zastygłam w miejscu. Czułam jak robi mi się gorąco i słabo na myśl przyłapania przez Shadisa, który nie omieszkał by od dodania mi kilku, a może nawet kilkunastu, dodatkowych okrążeń następnego dnia.
Powoli i w miarę bezszeletnie obróciłam się w stronę, z której wydał się dźwięk. Gdy zauważyłam zbliżającą się w moją stronę sylwetkę, mój instynkt samozachowawczy podpowiedział mi jedno - uciekaj.
Rzuciłam sprzęt na ziemię i czym prędzej, nie oglądając się za siebie, pobiegłam w kierunku pobliskiego lasku.
Czułam ostre, chłodne powietrze, które paliło mnie w płuca. W oczach pojawiły się łzy, które na skutek wiatru zaczęły spływać po moich policzkach. Słyszałam, że ktoś biegnie za mną ale z biegiem czasu, słyszałam jedynie szybkie bicie własnego serca, które zachowywało się jakby miało zaraz wyrwać mi się z piersi.
Zatrzymałam się po kilku minutach ciągłego biegu. Ostatnie kilka okrążeń dało mi się we znaki, zaczęłam tracić czucie w dolnych partiach ciała.
Głęboko oddychając, obejrzałam się zza siebie. Nie zauważyłam niczego niepokojącego, najwidoczniej postać, która mnie goniła, miała albo znacznie gorszą kondycję ode mnie, albo stwierdziła, że to nie jej problem i pozostawiła mnie kilkaset metrów wcześniej.
Z ulgą oparłam się o drzewo obok, powoli czując jak mój oddech się normuje. Rozejrzałam się ponownie, w celu zorientowania się w terenie. Po prawej stronie znajdowało się wzgórze, które było bardzo dobrze oświetlane przez księżyc. Stwierdziłam, że wyjdę na nie by zlokalizować nasze pole treningowe.
Po chwili już znajdowałam się na wzniesieniu i zauważyłam puste pole, około 2 kilometry od miejsca gdzie się znajdowałam. Uznałam, że gdy tylko poczuję się lepiej powrócę do obozu i od razu położę się spać, pełna nadziei, że osoba, która przyłapała mnie na nocnych ćwiczeniach, nie rozpoznała mojej osoby.
Usiadłam na trawie, chwytając przypadkowe źdźbło trawy i zaczęłam przyglądać się otaczającym mnie lasom, wzgórzom i polanie nieopodal.
Drzewa mieniły się srebrzystą poświatą, dzięki czemu wyglądały naprawdę magicznie. Niebo było bezchmurne, przez co gwiazdy lśniły jasno, tworząc przeróżne konstelacje.
- Księżyc wygląda pięknie, czyż nie? - usłyszałam nagle cichy, głęboki głos na co się wzdrygnęłam. Szybko obejrzałam się za siebie i zauważyłam wysokiego, szczupłego mężczyznę, który zbliżał się w moją stronę, ciężko oddychając.
- Kim jesteś i czego chcesz - powiedziałam groźnie, gwałtownie podnosząc się na równe nogi.
- Spokojnie, spokojnie - odparł rozbawiony chłopak, gdy już znajdował się kilka kroków ode mnie - Jesteśmy z tego samego obozu, jeszcze mnie nie poznajesz? - dopytał, przekręcając zabawnie głowę i wpatrywał się we mnie intensywnie.
Gdy przyjrzałam mu się z bliska, rozpoznałam go z ostatniego treningu. Był to Jean Kirstein, z tego co słyszałam był on dość zadufany w sobie i leniwy.
- Czego chcesz - ponowiłam pytanie, a chłopak westchnął głęboko i przycupnął na trawie obok.
- Zauważyłem kogoś na placu treningowym i chciałem sprawdzić kto jest tak stuknięty żeby ćwiczyć po tylu godzinach treningu - zaczął spokojnie, spoglądając na mnie z wyrzutem w oczach, na co zrobiło mi się głupio i stwierdziłam, że ma trochę racji - Specjalnie wyszedłem z ciepłego łóżka by to sprawdzić, jednak gdy tylko się zbliżyłem, ty zaczęłaś uciekać. Nie byłem pewien czy wrócisz w nocy do obozu, więc pobiegłem za tobą i muszę przyznać, że teraz wiem co to znaczy prawdziwy tor z przeszkodami - mruknął, wyciągając w tym samym czasie kilka liści i drobnych gałązek z włosów, na co zachichotałam cicho.
Domyśliłam się, że musiał zaliczyć niespodziewane spotkanie z gałęzią.
- Przepraszam - powiedziałam w końcu, nie patrząc na niego - Spanikowałam. Myślałam, że może to być Shadis i obawiałam się kilku dodatkowych okrążeń jutro - skrzywiłam się na samą myśl i tym razem spojrzałam na siedzącego obok chłopaka.
Ten siedział po turecku, podpierając podbródek jedną z dłoni. W taki oto sposób siedział i bezczelnie wgapiał we mnie swoje gały. Odchrząknęłam, po czym podniosłam się i otrzepałam swoje spodnie z ziemi.
- No, myślę, że już dość późno i powinniśmy wracać - powiedziałam i ruszyłam w stronę obozu. Chłopak od razu wstał i zrównał ze mną krok.
Przez większość drogi nie rozmawialiśmy wcale, jednak zerkałam co chwilę na Jeana i zauważyłam, że on też od czasu, do czasu spogląda w moją stronę.
W końcu nasze przypadkowe spojrzenia zetknęły się ze sobą, na co poczułam ogarniające mnie gorąco i ciepło na policzkach, od razu odwracając wzrok na otaczający nas las. Słyszałam jak Kirstein chrząka niezręcznie, po czym w końcu się odezwał.
- W końcu nie poznałem twojego imienia - założył ręce za sobą - A to bardzo niesprawiedliwe, bo ty znasz już moje.
- A skąd niby miałabym wiedzieć jak się nazywasz? - odgryzłam się, na co chłopak cicho parsknął. Przypomniało mi to o moim koniu, którego będę musiała oporządzić z samego rana... dzięki Jean.
- Jestem Jean Kirstein - przystanął i wyciągnął w moją stronę swoją prawą rękę. Nie miałam zbyt wiele opcji, więc stanęłam na przeciwko niego i uścisnęłam jego dłoń.
- Y/N Y/N. - odpowiedziałam i poczułam, jak zaciska swoją smukłą dłoń wokół mojej.
- Y/N... śliczne imię - odrzekł, powoli puszczając moją dłoń i kontynuował drogę do obozu. Stałam chwile całkowicie skołowana, jednak by nie pozostać w tyle, dogoniłam szybko chłopaka. - Y/N - zwrócił się do mnie znowu.
- Tak? - spojrzałam w jego stronę, na co ten uniósł głowę ku górze i zaczął wpatrywać się w lśniący księżyc.
- Księżyc jest piękny, czyż nie?
xxx
hey hey hey dzikusy
miłego czytanka ~
see ya <3