I

140 19 14
                                    

Idę za trumną, wokół mnie jest cała moja rodzina, każde z nas jest ubrane na czarno. Mam na sobie czarną sukienkę, czarny kapelusz z czarną siatką zasłaniającą moją twarz, dzięki temu pozostali goście nie widzą moich łez. Na nogach mam buty które dostałam od niego na ostatnie urodziny, są wręcz idealne. Czarne, matowe i na nie wysokim koturnie, doskonale wiedział, że jako pięcioletnia dziewczynka marzyłam o nich. Zawsze, gdy przechodziłam obok nich w centrum handlowym patrzyłam na nie jak oczarowana. Obiecał mi wtedy, że dostanę takie i będę się czuła jak prawdziwa księżniczka.
Dla niego zawsze byłam księżniczką.
Pamiętam dzień, kiedy powiedział mi, że gdy będę już duża kupi mi je i będę mogła w nich chodzić tak długo jak tylko będę chciała. Nie wiem co się będzie działo jutro, nie wiem co się stanie za rok, nie wiem, jak się czuje, nie wiem co myśleć. Jednak wiem tylko, że nie czuje nic, totalna pustka, patrzę tępo na trumnę, w której leżały osoba, na której zależało mi najbardziej. Te osobę kochałam całym swoim sercem, był on dla mnie zawsze, kochał mnie, wspierał, pomagał. Był dla mnie i przy mnie zawsze. Nigdy mnie nie oceniał, akceptował mnie dokładnie taką jaką jestem. Gdy potrzebowałam, był obok. Wiem, że bez niego ja nie jestem sobą, a moje serce nie jest kompletne.

Kochał mnie, jego czasami wredną i pyskatą wnuczkę. Tą uśmiechniętą, radosną Melanię.Kochał mnie z każdą wadą i zaletą.

Nie wiem komu będę płakać w ramię, kto będzie mi robić budyń czy galaretkę tylko po to, aby poprawić mu humor. Ten człowiek nie znał słowa „niemożliwe", przy nim wszystko stawało się proste i wszystko co z nim robiłam przychodziło mi z łatwością. Było tak od dzieciństwa, aż do teraz. Mimo, że miał sześćdziesiąt osiem lat, ten człowiek był wiecznym dzieckiem. Nie dało się przy nim nudzić, zawsze miał najlepsze pomysły, gdy ja i moi przyjaciele nie mieliśmy się robić, on zjawiał się i wymyślał nam najróżniejsze zabawy, od bawienia się na drzewach do budowania sobie szałasów.
Idę i płaczę, czuje, że moje policzki są całe mokre. Nie umiem oderwać wzroku od trumny. Nagle auto się zatrzymuje wysiada z niego dwóch mężczyzn, którzy podnoszą trumnę, kierują się nad grób i opuszczają trumnę nad wykopaną wcześniej ziemią. Gdy trumna jest już w połowie niewidoczna nagle czuję, że spadam...

I potem tak jak zawsze słyszę budzik, podnoszę się z łóżka i patrzę na godzinę. Idealnie, jest godzina szósta trzydzieści rano, więc mam jeszcze godzinę do wyjścia. Przecieram twarz i znów to samo. Czuje łzy na opuszkach palców. Twarz jest cała mokra i opuchnięta. Cała twarz jest czerwona, a oczy są opuchnięte. Od ponad dwóch lat jest to dla mnie rutyną, każdej nocy mam ten sam sen a sen ciągle ma ten sam scenariusz. Od czasu pogrzebu dziadka każda noc wygląda tak samo. Nie umiem się pozbierać. To mnie dobija, cały czas jest to samo, cały czas mam momenty, że czuje się tak cholerna obco sama ze sobą, nikt nie był w stanie mnie uratować, przed ciągłym upadaniem.

- Mel czas się ogarnąć, on by tego chciał. Obiecałaś mu to - wyszeptałam sama do siebie wstając z łóżka.

Z głośnym jękiem podniosłam się z łóżka zakładając moje ukochane puchate kapcie. Podeszłam do toaletki, żeby się sobie przyjrzeć. Nic się nie zmieniłam od dobrych trzech lat.

Tylko dupa i cycki mi lekko urosły ale to mały szczegół.

Szczerze, moim zdaniem nie jestem gruba, mam ładna figurę. Posiadam wcięcie w talii, mam ładne uda i długie nogi. Nie są one ani szczególnie grube ani nie wyglądają jak patyki. Moim zdaniem są naprawdę zgrabne. Natomiast jeśli chodzi o urodę uważam się za neutralną. Nie jestem brzydka, ale nie jestem jakąś modelką. Podobam się sama sobie, dzięki jednej osobie.

You Save MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz