VIII

40 12 7
                                    

Gdy wszyscy spali ja od rana siedziałam na kanapie i zawzięcie rozmawiałam z Arvi przez telefon. To była nasza tradycja, co niedziele rozmawiałyśmy przez telefon conajmniej trzy godziny. Mieszkałyśmy w innych stanach przeć co nasze spotkania były dość ograniczone.
Niestety...
Byłyśmy kuzynkami jednak ja czułam się jakby była moją rodzoną siostra. Zawsze się wspierałyśmy i zawsze sobie pomagałyśmy. Nie było takiego czegoś jak temat tabu, zawsze byłyśmy otwarte na każda rozmowę. Uwielbiałam naszą relacje, była dla mnie wyjątkowa i nie powtarzalna. Kochałam ją całym sercem, od małego. Z tego co pamietam do czasu jak się nie wyprowadziła byłyśmy nierozłączne, każdy nazywał nas papugami, takie wiecie papużki nierozłączki. Ale cóż mieli racje właśnie tak było, zawsze, wszędzie razem, nie było opcji, żeby któraś poszła a któraś została.
- Kiedy przyjedziesz słońce? - zapytałam gdy opanowałam kolejny napad śmiechu.
- Obiecuję, że już niedługo, przyjadę i spędzimy cały dzień razem, kaczuszko. - powiedziała do słuchawki, jednak ja wiedziałam, że pod koniec się uśmiechnęła.
- Dobra będę czekać, tęsknie bardzo! Naprawdę. - powiedziałam zgodnie z prawdą. Tęskniłam cholernie mocno za nią. Potrzebowałam jej... jak nigdy w życiu.
- Ja też Mel, ja też naprawdę. A teraz wybacz mi słońce ale muszę już uciekać zaraz mam korepetycje a jak wiemy zagrożenie z matmy nie łupież samo nie zniknie. Kocham cię i jesteśmy w kontakcie. - zaśmiałam się na jej porównanie.
- A ja kocham ciebie bardzo mocno, pa pa! - powiedziałam i gdy usłyszałam odpowiedź szybko się rozłączyłam.
Siedziałam przez chwile na kanapie i zaczęłam bawić się swoim telefonem, aż zobaczyłam, że mam jedną wiadomość. Byłam na dziewięćdziesiąt procent pewna, że wiem kto to.
*Debil E*
Jak bardzo źle było?
Wiedziałam, że nawiązuje do wczorajszego wieczoru. Tak jak myślałam kretyn nic nie pamiętał, cóż co się dziwić skoro wczoraj ledwo kontaktował.
*ja*
Podsumujmy to. Cóż było zabawnie a nawet bardzo, byłeś najebany w trzy dupy i co mogę powiedzieć więcej, gadałeś rzeczy wzięte nie wiem skąd ale byłeś hmmm, słodki?
- Kochanie słuchasz mnie? - z transu wyrwał mnie rozbawiony głos Arvi.
- Przepraszam, pisałam z Evans'em i się zamyśliłam.
- Czekaj, co? Z TYM Evans'em? Luke Evans? - w jej głosie na kilometr było czuć niedowierzanie.
- Tak, z TYM Evans'em, dokładnie z tym.
- Ale co? Jak? Kiedy? Gdzie? Czemu? - dokładnie takiej relacji się spodziewałam, wiedziałam, że nie była zła, była ciekawa tego co się stało, i jak to się stało.
- Siedź cicho a zaraz się dowiesz wszystkiego małpo. A więc sam pomysł nie był mój, początek tej zabawy zainicjował...
- William - dokończyła za mnie ze śmiechem.
- Tak dokładnie William. Graliśmy w butelkę i ja wybrałam wyzwanie, a on jako ten niby mądry uznał, że to cudowny i rewelacyjny pomysł. Jak się pewnie domyślasz każde z nas było już trochę pijane, dlatego bez żadnego zastanowienia się dałam mu telefon. Gdy zapytałam co chcą zrobić zaśmiali się jedynie i powiedzieli, że dowiem się w swoim czasie. Wystukali do kogoś wiadomość i potem miałam zakaz dotykania telefonu, gra się toczyła dalej a ja po jakimś czasie naprawdę zapomniałam o tym wyzwaniu. Tak jakoś wyszło, że poszliśmy spać, następnego dnia gdy powiedzieli mi do kogo to napisali i dlaczego to napisali sama nie wiedziałam co mam myśleć. Owszem bardzo mi go brakowało, jak nigdy, tęskniłam za nim, przez pierwszy rok nie umiałam na niego nie patrzeć... Gdzieś tam w moim sercu cały czas była nadzieja, że może się odezwie albo napisze czy zadzwoni. Ale jak sama wiesz, dni mijały a nasz kontakt razem z nimi przeminął. A teraz? Mimo, że on nie wie, że ja to ja to cieszę się, że mam z nim jakiś kontakt. A co ma być dalej to będzie, zobaczymy. - czułam, że to co mówiłam nie łączyło się za bardzo w logiczną całość ale wiedziałam, że mówiłam to prosto z serca. Nie owijałam w bawełnę, naprawdę po raz pierwszy od tamtego czasu powiedziałam komuś prawdę, z tym jak się czułam gdy go zabrakło.
- Mel... - zaczęła niepewnie- czy ty nie byłaś w nim zakochana?
- Ja... - nie wiedziałam co odpowiedzieć, gdy się przyjaźniliśmy jego bliskość mnie bardzo uspokajała, był dla mnie murem który chronił przed złem, był częścią mnie, ale czy ja go kochałam? - sama nie wiem Av, zresztą byłam młodsza, głupia, i tamte czasy jakby nie patrzeć to przeszłość, która już nigdy nie wróci, nie wrócimy my.
- Słoneczko ja wiem, naprawdę wiem, ale może z czasem zrozumie, że zachował się jak kawał chuja, i przyjdzie do ciebie żeby porozmawiać jak dorośli ludzie. O ile on tak umie.
- Boże no jak cię tu nie kochać, naprawdę - zaśmiałam się a dziewczyna mi zawtórowała.
- Kochanie muszę kończyć, ale niedługo mam nadzieje się zobaczymy!
- Dobrze leć leć i obiecuje, że się zobaczymy!
Rozłączyłyśmy się a ja wznowiłam konwersacje z tym debilem.
*Debil E*
Hej, ja przepraszam, nie chciałem. W sensie zrobiłem z siebie debila, ale kurwa. Słyszałem twój głos ale tego nie pamietam, ostanie co pamietam to typa w Taxi co śmierdział starym olejem z frytek. Boże maskara...
Gdy tylko to przeczytałam zaśmiałam się i zaraz przyszła kolejna wiadomość.
*Debil E*
Ekskjuzmi?! Ja nie jestem słodki, jestem chodzącym ciachem.
*Ja*
Wmawiaj sobie Luke, wmawiaj. Ale cieszę się, że jesteś cały.
Odesłałam to i zastanawiam się czy nakierować go na to kim jestem. Widziałam, że jeśli się na to zgodzę będę musiała się mu ujawnić, ale chyba...
Raz się żyje kochanie
*Ja*
Ps. Słyszałeś mój głos już milion razy debilu

You Save MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz