*ja*
Biorąc pod uwagę wczorajsze pytanie jest on podchwytliwe. Bardziej niż odpowiedzi na testach z matmy, a myślałam, że to niemożliwe.
*Debil E*
Matma jest łatwa. Nie wiem o co Ci chodzi moja droga. Chyba, że jesteś chłopakiem... to mój tani.
*ja*
O jestem droga, ciekawe. Naprawdę ciekawe.
*Debil E*
A wiec droga koleżanko znamy się? Jesteś moja wielbicielką? Nurtuje mnie to bardzo.
*ja*
Wow. Nurtuje? Madre słowo, jest cień szansy, że jesteś mądry. Ale tak tak owszem, jestem twoją fanką numer jeden, mam kisiel w gaciach jak cię widzę, plakaty z twoimi zdjęciami na ścianach. Tapetę ze zdjęć które ci robię, a mój kod do telefonu to data twoich urodzin... tsa twoje marzenie.
*Debil E*
Kurwa, nie strasz. To było w chuj chore, tak się nie robi, wyobraziłem to sobie. Nie boże nie.
* ja*
Spokojnie, bo ci stanie, nie ekscytuj się tak. Chociaż to serio brzmi trochę strasznie. Ale cóż takie życie.- Dobra! Mordy wy moje lecimy na śniadanie. Szybko szybko - zarządziłam z ogromnym uśmiechem na twarzy. Nie wiem czemu ale jakoś tak fajnie się z nim pisało, tak jakoś sama nie wiem. Nie obraził się jak mała dziewczynka jak po nim pojechałam. Ale dobra jebać żarcie ważniejsze.
- Co ty się tak szczerzysz? - zapytał Simon który usiadł obok mnie w kuchni. - Boje się ciebie chyba. Wole jak jesteś wredna i ponura, ty mój ponuraku kochany.
- A weź się udław kutasiarzu. - uderzyłam go lekko w potylice śmiejąc się przy tym. Simon też się zaśmiał i walnął mnie w ramie. - Kobiet się nie bije, pipo. - zmrużyłam oczy chcąc wyglądać groźnie, mimo, że wiedziałam, że wyglądam jak chińczyk z rozwolnieniem. Momentalnie ja i mój brat zaczęliśmy śmiać się jak chorzy psychicznie, nasz dobry humor najwyraźniej udzielił się moim przyjaciołom którzy siedzieli obok nas bo chwile później wszyscy śmialiśmy się w niebogłosy.
Kochałam takie momenty. Ten beztroski czas gdy byłam z bliskim i cieszyłam się, że żyje. Cieszyłam się życiem i czerpałam z niego pełnymi garściami. Byłam z siebie dumna, moja skorupa delikatnie pękła, tym samym dopuszczając do mnie Simona , rodziców i przyjaciół. Co prawda z mamą jestem o wiele bardziej zżyta niż z tatą ale ufam mu i nie boje się przed nim otworzyć i mu zaufać. Tak samo z Simonem, biorąc pod uwagę, że między mną a nim nie zawsze było kolorowo i nie zawsze komary pierdziały tęczą. Jeszcze dobry rok temu skakaliśmy sobie do gardeł. I jestem pewna, że gdyby jakiś arab chciałby mnie kupić ten kaszojad oddałby mnie za darmo a może by i nawet dopłacił. Chociaż w sumie ja tak samo więc nie mam prawa tego komentować nawet. Jednak cieszę się, że teraz jest jak jest. Bo zaczynało być idealnie.
Kiedy już każdy z nas się uspokoił zaczęliśmy jeść i omawiać plany na dzisiejszy dzień. Ze względu, że rodziców nie ma w domu moi przyjaciel postanowili zostać na jeszcze jedną noc. Lubiłam ich towarzyszyło. Simon tak samo, co aż dziwne. On małego mój brat był typem samotnika, owszem ma przyjaciół jednak jest to nieliczne grono, ale z tego co mi mówił jemu to odpowiada. Wiec jeśli on jest szczęśliwy to ja tak samo.
Skończyliśmy jeść i wróciliśmy do mojego pokoju żeby się ogarnąć. Dochodziła już czternasta więc trzeba było ruszyć dupy.
- Dobra to co robimy dziś? Zostajemy w domu? Czy gdzieś idziemy? - zapytała Lidia rzucając się na łóżko.
- Chodźmy na kręgle! Chce znów was ograć. Eeee znaczy miło spędzić czas z moimi ukochanym przyjaciółkami. - zaśmiał się Will zakładając bluzę.
- A weź się goń frajerze, nie gadam z Tobą. Foch i koniec. - powiedziała Lid zrzucając go z łóżka.
Patrzyliśmy na te scenę z Tray śmiejąc się do łez. Byłaby z nich para idealna. Gdyby nie to, że Will to pizda a Lidia zwyczajnie się boi odrzucenia nie są wstanie pogadać szczerze o swoich uczuciach. Ja wiem, że rozmowy od serca są trudne. Ale ludzie na litość boską, od trzech lat Will jest wpatrzony w nią jak w obrazek a ona w niego. Do końca życia zapamiętam jak którego pięknego dnia w szkole do Lidii dla żartów zaczął zarywać jeden chłopak z naszej klasy. William zabijał go wzrokiem a gdy odeszli walnął w ścianę tam mocno, że przez miesiąc musiał chodzić w stabilizatorze na nadgarstek. Natomiast gdy do Williama zarywała do Chloe nasza ukochana, Lidia przez pół dnia chodziła i gadała jak to jej nie lubi i jaka to zła partia.
I tu co by nie mówić miała racje, Chloe była typem typowej laleczki co daje dupeczki.
Wredne ale taka prawda.
Na palcach jednej ręki jestem w stanie wymienić chłopców z którymi nie spała albo chociaż się nie lizała. Miała to co chciała bo jej ojciec był szanowany w mieście prawnikiem. Zawsze ubierała się u najlepszych projektantów, miała same markowe cichu, najlepszy telefon, auto, no wszystko co chciała.
Tylko szkoda, że mózgu nie da się kupić. Laska jest tak głupia, że jak zapytasz jakiego koloru jest czarny kot powie ci, że jest rudny, ale zaśmieje się jak koń przy porodzie, zakręci włosy na palcu i powie, że nie wie. Chyba chce być słodka ale robi z siebie kretynkę.
- Dobra zakochańce nasze, ruszać się i idzie na te kręgle bo nie dojdziemy z naszym tempem.
Zaczęliśmy się ubierać. Przez chwile stałam przy szafie i miałam dylemat. Popaść w rutynę i jak zawsze od roku ubrać się na czarno czy zrobić krok w przód?
On by chciał żebyś żyła dalej, żebyś szła do przodu a nie stała w miejscu. Dawaj Mel dasz radę, on jest z tobą. Zawsze był, jest i będzie. W twoim sercu. Zawsze.
Posłuchałam samej siebie i postawiłam na czarno białe skarpetki, jasne spodnie z dziurami, biały sweterek z golfem i do tego brązowa kurtkę.
Poszłam do łazienki przebrać się i umalować. Gdy skończyłam spojrzałam w odbicie w lustrze i szczerze mogę stwierdzić, że pierwszy raz od dawna sama sobie się podobałam.
Wyszliśmy z domu i ruszyliśmy w stronę kręgielni. Szliśmy jak zawsze śmiejąc się, popychając, krzycząc, gdy nagle mój telefon zawibrował.
OMG mama mnie kocha albo tata.
Wyjęłam telefon z kieszeni i spojrzałam na ekran. Szczerze? Zatrzymałam się na chwile w miejscu, co tu się odjebało? Jakby ktoś mu kurwa z laczka za mocno wyjebał? Ze schodów spadł? Czy kupił móz.... nieee Smith to nie bajka. Już prędzej bym uwierzyła w to, że nad naszym miastem lata ogromny smok który sra tęczą, niż w to, że on używa mózgu.
*Dupek E*
Dobra moja droga zaintrygowałaś mnie bardzo, i chyba chce cię poznać. Co ty na to?
- Mel? A tej co? Wszystko okej? - cała trójka mnie otoczyła i zaczęła czytać konwersacje z Luk'iem.
- O cię chuja muja dzikie węże! Stara! - krzyknęła Tracey przez co kilkoro sąsiadów spojrzało na nią jak na wariatkę przez co zawstydzona dziewczyna zarumieniła się.
- No ale weź, piszesz z Evansem! Tym Evansem! I on jeszcze chce cię poznać, przecież to lepiej niż cudowne.
- Uspokój macice bo się podniecisz jeszcze, i ciszej bo nie chce nosić aparatu słuchowego. Przynajmniej do sześćdziesiątki. - zaśmiałam się i zwróciłam uwagę na złączone ręce Lidii i William'a. Posłałam im tylko spojrzenie typu „ czemu ja nic nie wiem kutasiarze"? Na co oboje spojrzeli na mnie dziwnym wzrokiem a następnie na swoje złączone dłonie i momentalnie od siebie odskoczyli. Wyglądało to komicznie, przez co uśmiechnęłam się pod nosem ale uznałam, że na chwile obecną dam im spokój. W końcu sama namawiałam te dwójkę aby któreś z nich zaczęło działać. Musiałam działać trochę jak z dzikimi małpami. Powoli i delikatnie aby ich przypadkowo nie spłoszyć.
Brawo Melania, piękne porównanie.
Chociaż co się dziwić, my czasem zachowywaliśmy się gorzej niż zwierzęta. A szczególnie po alkoholu.
Gdy już się ogarnęłam potrząsnęłam głową i ruszyłam w stronę kręgielni z telefonem w ręku. Pomyślałam chwilę i do mojej głowy wpadł pewien pomysł, a więc z moim ukochanym wrednym uśmiechem wzięłam się na odpisywanie temu debilowi.
A może on wcale nie jest taki zły? A weź się zamknij tępa dzido. To Luke Evans, ten sam Luke co w szkole. Tak dokładnie ten ruchacz, i debil. Ale tutaj wydaje się być naprawdę spoko. Stul gębę dzido głupia.
Czy ja właśnie gadam sama ze sobą? Jest na sali lekarz? Albo lepiej psychiatra? Albo najlepiej barman z alkoholem. Znaczy co?
*ja*
Wow, wow, jakie mądre słowa, czyżbyś umiał używać innego organu niż twoje przyrodzenie? Nie no jestem pod wrażeniem. Nie jesteś jakiś taki najgorszy wiec czemu nie.
Odpowiedź dostałam natychmiast. Eee okej? Ma takie nudne życie? Czy mnie stalkuje?
*Debil E*
Dobra, to gramy w pytania? I czemu ty mnie kobieto obrażasz? Okres masz czy menopauzę. Albo to twój poryw...
Wywróciłam oczami jedynie i wystukałam wiadomość.
*ja*
Wiesz słońce... Boston wolny stan, mogę robić co chce. Nie podoba się nie odpisuj i nie będzie problemu <3! A tak serio serio to cię nie obrażam, wiec się nie denerwuj bo ci żyłka pęknie.
A pytania brzmią nawet fajnie, wiec czemu nie. Ale ty zaczynasz.Dziwiło mnie trochę, że nie obraża się za moje teksty. Nie żebym chciała żeby się obraził, ale na takiego właśnie mi wyglądał. Na lalusia z wybujałym ego, który nie umie znieść faktu, że ktoś z niego żartuje.
Kiedyś taki nie był ale cóż, stare dzieje.
Wzruszyłam ramionami i wyłączyłam myślenie, żeby w stu procentach zająć się moimi przyjaciółmi.
Schowałam telefon do kieszeni gdy doszliśmy do kręgielni. Cholernie się cieszyłam na spędzenie czasu z przyjaciółmi. Weszliśmy do kręgielni zarezerwowaliśmy tor i poszliśmy zmienić buty.
Odrazu dobiegły mnie krzyki ludzi, odgłosy zbijanych kręgli, przekleństwa i śmiechy.- Gramy na składy? - zapytała z nadzieja Lidia.
Oj kochanie mówisz nasz.
Uśmiechnęłam się do przyjaciółki, mądre zagranie kochana. Wiedziałam, że Lidia za chuja nie umiała grać z kręgle natomiast Will wymiatał i zawsze nas ogrywał. Jednak my zawsze twardo z nim walczyłyśmy, jednak rywalizacja to rywalizacja.
- Jasne! Tray jesteś ze mną! - przytuliłam dziewczynę i spojrzałam na dwójkę moich przyjaciół, którzy patrzyli na siebie z uśmiechem.
Ruszyliśmy ma tor i zajęliśmy miejsca, dziewczyny zajęły się wpisywaniem nas na tablice wyników a ja z chłopakiem zaczęliśmy rozmawiać po cichu.
- Co jest między Wami? Te spojrzenia, uśmiechy, trzymanie za ręce? Jesteście razem? Mój no! - zaatakowałam go na samym początku masą pytań.
- Wow wow powoli babo. I szanuj mordę bo masz jedną. Nie, nie jesteśmy razem. To wszystko dzieje się spontanicznie, sam nie wiem jak. Ale tak jakoś, jak na nią patrzę to się uśmiecham, gdy widzę jej uśmiech sam się uśmiecham. Gdy trzymałem jej rękę czułem jakbym był we właściwym miejscu z właściwą osobą. Chyba znalazłem to moje safe place. No ale nie wiem, może ona to traktuje jako przyjaźń, Mel nie chce tego zniszczyć. Jeśli mogę być blisko jako przyjaciel to niech tak zostanie, a jeśli ona rez chce czegoś więcej to czas pokaże. - chłopak skończył wywód, ale tak mnie wzruszył, że nie byłam w stanie nic innego zrobić niż go przytulić. Przytuliłam go mocno do siebie a on odwzajemnił przytulasa. Co by nie mówić Willam zawsze był bardzo otwarty i uczuciowy i nie bał się tego w żaden sposób okazywać. Tym właśnie mnie poruszył. Zawsze będę pamiętać jak się poznaliśmy. Mieliśmy po sześć lat, gdy w parku na placu zabaw przez przypadek uderzył mnie łopatką. Przepraszał mnie chyba z dziesięć razy, potem zaczęliśmy się razem bawić w królewski dwór i złego smoka.
Byliśmy dziećmi specjalnej troski... tutaj nie mam watpliwości. Widzieliśmy smoki i konie... ale to nas czyniło zajebistymi dziećmi.
Od tamtego czasu zaczęliśmy spotykać się codziennie, następnie dołączyły do nas dziewczyny i tak powstała nasza paczka. Dosłownie znamy się od jedenastu lat a i tak nie mamy się dość. To jest po prostu cudowne i niepowtarzalne.Gdy dziewczyny podeszły do nas puściłam go a one usiadły obok nas. Zaczęliśmy dyskutować co zamawiamy co picia i jedzenia . Wreszcie stanęło na pizzy i coli. Czyli to co zwykle. Jedynie Will zaczął się kłócić z Tray, że lepsza jest cola niż fanta. Oj tak oni o to mogli się spierać nawet trzy dni. I chuj wie z czego brali swoje argumenty ale ich kłótnie to była swojego rodzaju norma w każdej knajpie.
Gdy kelner odszedł wstałam powoli żeby wybrać sobie kule. Już miałam kule w ręku wiec ruszyłam w stronę toru aby rozpocząć rundę.
- MELANIA MORDO TY MOJA! - Usłyszałam czyjś krzyk więc odwróciłam się w kierunku nieznajomego. Gdy mój wzrok spotkał się z osobą która tak darła mordę mój telefon zawibrował mi w kieszenie a mi w tym momencie cały mój uśmiech zszedł mi z twarzy i krew odpłynęła. W duchu dziękowałam, że nie puściłam tej cholernej kuli do kręgli bo moim marzeniem nie było odwiedzać szpital żeby naprawili mi stopę.
O kurwa... no chyba nie. Ja śnię. Niech ktoś mnie uszczypnie błagam. Mogę mieć życzenie? Proszę? Chce być niewidzialna!
———————————————
Witam w kolejnym rozdziale.
A mam pare informacji.
Z racji, że w szkole mam trochę roboty nie wiem jak często będą rozdziały ale będę starała się pisać jeden tygodniowo.
2. W następnym rozdziale mam dla was małą niespodziankę!
Buziaki 🖤

CZYTASZ
You Save Me
Teen FictionLiceum- normalna placówka, pełna młodzieży, młodych ludzi, którzy ciekawi są dojrzalszego życia. Czas zawierania nowych przyjaźni, liczne zranienia i rozczarowania. Masa bólu i cierpienia. Ale w tym ponurym życiu jest czas na przyjaciół, na nowe za...