VII

44 11 1
                                    

* Luke*
*ja*
Coś czuje, że warto czekać na taką informację. Więc poczekam na właściwy moment. Ale w takim razie mam rozumieć, że Ty moja droga wiesz kim jestem, tak?

Ta dziewczyna mnie zaintrygowała, wydawała się być naprawdę ogarnięta i normalna. Co jak dla mnie było czymś nowym. Zawsze każda dziewczyna jaka zwracała na mnie uwagę patrzyła jedynie na moją pozycje w szkole, na moje cyferki na koncie w banku, lub na wygląd i popularność. Dla niektórych już nawet te rzeczy się nie liczyły, liczyło się dla nich jedynie to, żeby pochwalić się swoim przyjaciółką, że Luke Evans je przeleciał. Co śmieszne w szkole miałem miano ruchacza, jednak tak naprawdę z połową tych dziewczyn nawet się nie całowałem. Byłem z nimi jedynie na imprezie i rozmawialiśmy a najwyżej co to tańczyliśmy. Jeszcze kiedyś te plotki w cholerę mnie wkurwiały, ale z czasem zacząłem mieć wyjebane.
I jak się potem okazało nie skończyło się to dla mnie dobrze....
Jednak te laski przestały mnie interesować, od dobrej doby w mojej głowie jest dziewczyna z telefonu i Melania Smith. Nie wiem czemu, nie wiem jak i nie wiem kiedy. Ale jak zobaczyłem ją idącą z przyjaciółmi w szkole jakoś tak w brzuchu mnie zabolało i nie mogłem odwrócić wzroku od niej.
Czułem się debilem, kretynem i chujem bo straciłem jej zaufanie. Nie wiem kiedy ją straciłem, ale gdy to zrozumiałem było zdecydowanie za późno. O wiele za późno, ale chciałem to naprawić. I miałem cichą nadzieje, że Em mi w tym pomoże. Nie wiem czemu ale czułem, że jest do niej cholernie podobna. Polubiłem ją, naprawdę, tak samo jak Mel.
Smith jako jedyna nie bała się mi odgryźć czy dopiec, była sobą. Czasami bywała wredna ale miała to tak naprawdę w dupie, była autentyczna, nikogo nie udawała. Znaliśmy się już tyle lat, że wiedziałem o niej naprawdę dużo. I wiedziałem jedno, Melania Smith była sobą, odważna, wredna, ale i kochana i wspierająca.
Teraz w kręgielni tak samo, nie patrzyła na to, że jesteśmy w miejscu publicznym i tak musiała mi dogryźć a ja znów nie mogłem się na nią napatrzeć.
- No stary no powiedz mi z kim tak piszesz. Wyrwałeś kogoś? Czemu ja nic nie wiem? No ekskjuzmi, przyjacielu mój. No nie bądź taki,Luke.
- Nic Ci nie powiem stary, tym razem na czas jakiś to zostanie moją tajemnicą, wybacz. - lekko szturchnąłem go łokciem wstając i ruszyłem w stronę toalet - Zaraz wracam. - Cała paczka przytaknęła i wróciła do rozmów i grania.
Po chwili mój telefon wydał dość charakterystyczny, wyciągnąłem go z kieszeni i odczytałem wiadomość.
*Em*
Ej to jak na ciebie było kochane! I zobaczymy, może wytrzymasz. Co ma być to będzie. I owszem wiem kim jesteś. A teraz mam pytanie.

Uśmiechnąłem się pod nosem, lubiła mi dogryzać, ale szczerze? Podobało mi się to, sam nie wiem czemu. Z jej wiadomości wiedziałem jedno, nie była jak inne laski i nie była dla mnie przesadnie miła ani mi nie słodziła. Gdy było trzeba to mi dogryzła, ale była spoko, naprawdę spoko.
*ja*
No więc pytaj, a ja może odpowiem.

Schowałem telefon do kieszeni i wróciłem na tor. Wybrałem kulę i puściłem ją po torze zaliczając perfekcyjne zbicie.
Wracając na swoje miejsce i rozejrzałem się po miejscówce, nagle zobaczyłem Mel.
Siedziała z przyjaciółki i się śmiała, wreszcie była szczęśliwa, ja cholernie mocno żałowałem, że nie przyczyniłem się do jej szczęścia. Żałowałem wielu rzeczy, głównie tych związanych z nią. Nagle dziewczyna uniosła wzrok i nasze spojrzenie się skrzyżowało. Uśmiechnąłem się do niej na co ona jedynie lekko uniosła kącik ust i wywróciła oczami tym samym kończąc nasz kontakt wzrokowy.
*Melania*
Gdy nasz wzrok się skrzyżował uśmiechnął się na co ja delikatnie odwzajemniłam uśmiech i wywróciłam oczami wracając do rozmów z przyjaciółmi.
- Co robimy dalej? Trochę tu nudno się robi i późno. - zapytała Lidia która wydała mi się dziwnie smutna. Przez co spojrzałam na nią z uniesioną brwią na co Lid jedynie wymusiła uśmiech w moim kierunku.
- Chodźmy do mnie, tam na miejscu coś się ogarnie. - wszyscy zgodnie przytaknęli więc szybko wstaliśmy z miejsca i ruszyliśmy do wyjścia.
Droga do domu minęła nam szybko, rozmawialiśmy i wygłupialiśmy się, czyli tak naprawdę to co zawsze.
Następnie cały wieczór minął nam spokojnie, leżeliśmy i oglądaliśmy filmy, każdy z nas był cicho i mimo, że oglądał film to myślami był gdzie indziej. Ja rozmyślałam nad Evans'em, nad całą sytuacją związaną z naszą dziwną konwersacją. Szukałam też planu na to jak wyciągnąć na chwile Lidię i z nią porozmawiać.
W połowie filmu uznałam, że nie ma co owijać w bawełnę.
- Lidia chodź proszę na chwile ze mną, ogarniemy coś do jedzenia. - uśmiechnęłam się do niej życzliwie wstając z kanapy. Dziewczyna niechętnie podniosła się z kanapy i ruszyła za mną.
* Lidia*
- Co tam Mel? - zagadałam do dziewczyny gdy tylko weszłyśmy do kuchni a dziewczyna zamknęła drzwi.
- Co się dzieje Lid, nie masz humoru i coś wyraźnie cię gryzie. - spojrzała na mnie ze współczuciem Mel.
I co ja miałam jej powiedzieć tak naprawdę? Gdybym miała jej powiedzieć całą prawdę to byśmy z kuchni nie wyszły, a z koleji gdy będę to w sobie trzymać jeszcze dłużej to wreszcie zwariuje. Usiadłam wiec na krześle obok Melanie i zaczęłam mówić
- Na tej imprezie jak wiesz ja i Will się całowaliśmy, no i od tamtego czasu jest jakoś dziwnie. Ale z koleji gdy dziś z Tray poszłyście do łazienki pomagał mi w kręglach. Łapał za talie i się nachylał. To było naprawdę miłe, tak jak chciałam żeby było. Ale z koleji co jeśli on tak naprawdę robi to czysto przyjacielsko. Nie wiem co mam myśleć o tym tak naprawdę, Już sama nie wiem na czym stoję, nie wiem czy ziemia mi się pod nogami sypie czy jest dobrze i powinnam iść w to dalej.
- Posłuchaj mnie kochanie - złapała mnie za ręce i uśmiechnęła się do mnie. - idź w to, wejdź w to na tyle na ile jesteś gotowa. Jestem pewna, że on nie chce się z tobą przysłowiowo zabawić. Z początku kochał cię jak siostrę a teraz jestem bardziej jak pewna, że kocha cię jak dziewczynę. Nie stop nie jestem pewna - wzięła oddech i zaczęła kontynuować- ja to wiem, on sam mi to powiedział. Ale nie mów mu tego bo by mnie chyba zabił, wskrzesił i znów zabił. Jesteś piękna, mądra, zabawna, mogłabym wymieniać w nieskończoność jaka to jesteś wspaniała i kochana. Powiem tak, on cię kocha, ale tak jak ty jest zbyt tchórzliwy aby ci to wyznać. Może tu trzeba czasu, a może on czeka na twój ruch. Tego akurat nie wiem, naprawdę. A uwierz mi, chciałabym. - uśmiechnęłam się na jej słowa, naprawdę mi pomogła. Nic nie mówiąc przytuliłam ją. Mel odwzajemniła przytulasa.
- Kocham cię idiotko - powiedziałam cicho a ona zaśmiała się szczerze.
- A ja kocham ciebie kretynko. Wracamy do nich? - zapytała puszczając mnie.
- Jasne, ale eeee jest problem - mówiłam i próbowałam nie zaśmiać się.
- Jaki? - patrzyła na mnie z wymalowanym znakiem zapytania na twarzy.
- Miałyśmy zrobić coś do jedzenia ale chyba nam nie wyszło - zaśmiał się wraz z Melania.
- No to co! Do roboty! - poklepała mnie po plecach i ruszyła do lodówki.
Zrobiłyśmy na szybko jakieś kanapki z tym co było w lodówce. Po skończonych „kuchennych rewolucjach"
rzucaniu się jedzeniem i śmianiem wróciłyśmy do Tracey i Willa. Chłopak popatrzył na mnie z uśmiechem i wrócił do oglądania jakiegoś filmu który akurat leciał w telewizji. Usiadłam obok niego i też zaczęłam oglądać. Po dobrej godzinie zrobiłam się okropnie zmęczona więc oparłam się o jego ramie i nawet nie wiem kiedy usnęłam.
*Melanie*
Spałam sobie w najlepsze jakby nigdy nic, jednak nagle usłyszałam dźwięk telefonu.
- Co jest do chuja wafla, ja chce spać, naprawdę, jak nigdy - wstałam i zaczęłam szukać telefonu. Zegarek pokazywał druga w nocy. - Kogo pojebało.
Jak na złość nie mogłam znaleść tego cholerstwa i przez przypadek obudziłam całą trójkę.
- Co się dzieje? Co jest? Kogo poruchało? - zapytała cała trójka jak na zawołanie.
- Chuj wie, kogoś pojebało i dzwoni. Jest! Mam!
*Debil E dzwoni*

- Co tu się dzieje? - cała dwójka na moje słowa spojrzała na wyświetlacz.
Dobra, raz się żyje Mel.
- Evans do chuja dziada jest druga w nocy a ty dzwonisz do mnie i przerywasz mi sen. - powiedziałam totalnie poważnie. Nie nawidzę gdy ktoś mnie budzi, sen to moje życie. Żyje dla snu.
- Alesz moje szłoneczko, nie denerwuj się na mnie. Chciałem pogadasz. - powiedział zalany z trzy dupy Luke, zaczęłam się śmiać do telefonu jak głupia i wzięłam go na głośnomówiący.
- Miło ale najpierw muszę mieć z kim gadać, a ty jesteś pijany w trzy dupy. I chyba ledwo co kontaktujesz. Jesteś w domu?
- Oooo martwisz się o mnie? Jak kochane, napraszde. Jestem w loszeszku. - cała trójka płakała ze śmiechu a ja nie mogłam wziąć oddechu przez śmiech.
- Luke jesteś bardzo zmęczony, naprawdę zmęczony. Poduszka cię woła, słyszysz? Idź do niej. Jestem pewna, że czuje się bardzooo samo- nie dał mi nawet zdania dokończyć bo nagle usłyszałam głośne chrapanie. Zaśmiałam się - Dobranoc Evans - powiedziałam i rozłączyłam się.
- Boże drogi - powiedziała płacząca ze śmiechu Lidia. - to było cudowne, potrzebuje tego więcej.
Każde z nas się śmiało.
*ja*
Współczuje ci jutra. Dobranoc zjebie i błagam nie budź mnie rano.

Odłożyłam telefon i położyłam się obok Tray i Willa. Spojrzałam i uśmiechnęłam się bo Lidia układała się wygodnie obok Willa, a ten obejmował ja ramieniem. Oboje wyglądali na szczęśliwych, a z nich szczęścia cieszyłam się i ja.
Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Idę za trumną, wokół mnie jest cała moja rodzina, każde z nas było ubrana na czarno. Nie czuje nic, totalna pustka, patrzę tępo na trumnę, w której leżała osoba na której zależało mi najbardziej. Te osobę kochałam całym swoim sercem, był on dla mnie zawsze, kochał mnie, wspierał, pomagał. Był dla mnie i przy mnie zawsze. Nigdy mnie nie oceniał. Gdy potrzebowałam, był obok.
Idę i płaczę, czuje, że moje policzki są całe mokre. Nie umiem oderwać wzroku od trumny. Nagle auto się zatrzymuje wysiadła z niego dwóch mężczyzn, którzy podnoszą trumnę, kieruję się nad grób i nagle, wiedzę jego. Żyje stoi obok mnie, jest ze mną, rozmawiamy się, obije jesteśmy szczęśliwy. Stoimy i rozmawiamy i nagle...
Obudziłam się cała zapłakana. Przyjaciele patrzyli na mnie wystraszeni, jednak ja nie byłam w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa. Dusiłam się łzami cała się telepiąc. Przyjaciół słyszałam jak przez mgłe, słyszałam ich ale ich słowa do mnie nie trafiały. Nie wiem co się działo, nigdy nie doświadczyłam czegoś takiego. Zawsze budziłam się płacząc, jednak tym razem to było coś nad czym nie miałam kontroli.
Po ponad pół godzinie udało im się mnie uspokoić. A moi przyjaciele zrobili coś za co kochałam ich milion razy bardziej. Nie pytał, nie mówili, jedyne co zrobili to przytulili mnie i razem zasnęłyśmy.
Za to ich tak tak mocno kochałam.

——————————-
Ten rozdział mi się nie podoba jakoś bardzo ale przysięgam na kolejne będę lepsze!
Buziaki❣️
Love u

You Save MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz