Ilość słów: 509
Popołudniową przerwę spędziłem z rodzicami, którzy przyjechali mnie odwiedzić. Do piątej byliśmy na plaży, a potem pani Magellan zaprosiła nas całą trójką do siebie na kawę i ciasto.
O wpół do szóstej zostawiłem ich w salonie szefowej i poszedłem do swojego pokoju, żeby przebrać się do pracy. Właśnie z niego wychodziłem, kiedy zadzwonił mój telefon.
Ostatni raz rozmawiałem z Liamem, kiedy wczoraj odprowadzałem go na parking. Wieczorem wróciłem do swojego pokoju dobrze po dwunastej i choć nie mogłem się doczekać, kiedy opowiem przyjacielowi o tym, co się wydarzyło, było już za późno na telefony.
Teraz także nie miałem czasu na dłuższą rozmowę.
- Słuchaj, Liam - rzuciłem. - Zadzwonię do ciebie wieczorem. Za pięć minut powinienem być w pracy, a muszę się jeszcze pożegnać z mamą i tatą.
- Dobrze - zgodził się Liam. - Powiedz mi tylko. Dowiedziałeś się już czegoś?
- O czym?
- No, o Katie.
- Tak, dowiedziałem się wszystkiego - odparłem z sarkazmem w głosie, ale mój przyjaciel był tak podniecony, że tego nie wychwycił.
- Jest Lwem, prawda?! - zawołał triumfalnie.
- Jest złodziejem.
- Co?!
- Złodziejem, a do tego handlarzem narkotyków i Bóg jeden wie, kim jeszcze. A to, czy jest Lwem, Baranem czy inną Świnią, naprawdę mnie nie obchodzi. - Zerknąłem nerwowo na zegarek. - Muszę już lecieć. Zadzwonię do ciebie po pracy i wszystko opowiem.
- Będę czekać.
Chciałem przerwać połączenie, ale się zawahałem.
- Liam...
- Tak?
- Proszę cię, nie wspominają przy mnie o żadnych znakach zodiaku. Nie chcę o nich słyszeć, przynajmniej przez jakiś czas.
- No, dobrze - odparł Liam, wyraźnie nadąsany.
Odprowadziłem rodziców na parking. Porozmawiałem z nimi jeszcze chwilę, pożegnałem ich i musiałem pędzić do restauracji, która od pięciu minut była otwarta.
W mojej części tarasu dwa stoliki były już zajęte. Ruszyłem w ich stronę, lecz zatrzymał mnie Harry.
- Od tych w rogu przyjąłem już za ciebie zamówienie i przekazałem do kuchni. A tamci - ruchem głowy wskazał rodzinę z trójką dzieci - jeszcze się zastanawiają.
- To miło z twojej strony.
- Pani Magellan powiedziała mi, że przyjechali do ciebie rodzice i możesz się trochę spóźnić.
- Dzięki.
- Nie ma za co - rzucił. Wracał na swoją część tarasu, lecz po kilku krokach zatrzymał się i odwrócił. - To ja ci powinienem podziękować.
- Mnie? Za co?
- Za wczoraj.
Domyślałem się, o co mu chodzi, zastanawiałem się jednak, skąd się dowiedział, że go broniłem przed oskarżeniami Katie.
- Pani Magellan opowiedziała mi o wszystkim - wyjaśnił, zanim zdążyłem go zapytać.
- To nic takiego - rzuciłem, wzruszając ramionami. - Każdy by to zrobił.
- Nie każdy. Gdyby nie ty, Katie pewnie udałoby się zwalić winę na mnie.
- Dziewczyny były zdenerwowane - zacząłem bronić koleżanki. - Ale wcześniej czy później by ochłonęły, zresztą i tak dzisiaj wszystko by się wyjaśniło.
- Wiem, ale liczy się fakt, że się za mną wstawiłeś.
Byłem wdzięczny klientowi, temu z trójką dzieci. Dał mi znak, że już się zdecydowali, co zamówić. Dzięki temu mogłem odejść od Harrego i uniknąć odpowiedzi na pytanie, dlaczego to zrobiłem.
Wciąż nie wiedziałem dlaczego. Nie podobało mi się, jak rzuca się wobec kogoś oskarżenia, nie mając dowodów - to fakt. Tylko że to nie wyjaśniało jeszcze, skąd wczoraj wzięła się we mnie nagle pewność, z jaką powiedziałem: "To nie Harry".
CZYTASZ
Homoskop [Larry Stylinson]
FanfictionZnaczy się... Horoskop... Louis, w przeciwieństwie do swojego przyjaciela Liama, zupełnie nie wierzy w przepowiednie, horoskopy, tarota i tym podobne. Gdy dostaje od niego w prezencie osobisty horoskop, ułożony przez znaną w swojej branży wróżkę Esm...