8

2.1K 263 76
                                    

Ilość słów: 1147

Liam, tak jak się umówiliśmy, przyjechał z Perrie w sobotę, krótko przed dziesiątą. Przy śniadaniu zapytałem szefową, czy moi przyjaciele mogliby tego dnia skorzystać z odgrodzonej części plaży należącej do "Wodnika".

Ta nie miała nic przeciwko temu, co więcej, zaproponowała nawet, żebym zaprosił ich na późny lunch dla pracowników.

- Nie, to naprawdę nie jest konieczne - powiedziałem.

Podejrzewałem, że skoro Harry dotąd nie powiedział szefowej o naszym spotkaniu w gabinecie - a przecież poprzedniego dnia miał ku temu okazję - to cała ta sprawa nie wyjdzie na jaw. Mimo to czułem się bardzo nie w porządku wobec pani Magellan i jej wspaniałomyślność tym bardziej mnie peszyła.

- Młodzi ludzie muszą się dobrze odżywiać, a na pewno w wodzie zgłodnieją.

- Chyba przywiozą ze sobą kanapki, a nawet jeśli nie, to kupią sobie hamburgery albo hot dogi w którymś z barów.

- Nie chcesz, żebym poznała twoich przyjaciół? - zapytała pani Magellan, a na to pytanie nie mogłem odpowiedzieć inaczej niż:

- Oczywiście, że chcę.

- W takim razie nie ma o czym mówić. Przyprowadzisz ich na lunch.

- To bardzo miłe z pani strony.

Skończyłem śniadanie, posprzątałem po sobie ze stołu i poszedłem na górę, żeby włożyć kąpielówki.

Kiedy zszedłem na dół, stary odkryty Jeep Perrie właśnie zajeżdżał na parking przed restauracją.

Uściskaliśmy się z Liamem tak, jakbyśmy nie widzieli się od roku.

- Fajnie, że jesteście! - zawołałem i pomachałem do Perrie, która zdejmowała z samochodu przenośną lodówkę.

- Niepotrzebnie to przywoziliście - powiedziałem. - Moja szefowa zaprasza was wszystkich na lunch.

- To tylko napoje - wyjaśniła Perrie. - Zamierzaliśmy zjeść w jakimś barze, no ale skoro twoja szefowa stawia...

Zaprowadziłem ich na brzeg jeziora. Choć na plaży dostępnej dla wszystkich, po prawej i lewej stronie od "Wodnika", mimo dość wczesnej pory zaczynało się już robić tłoczno, w odrodzonej części nie było jeszcze nikogo.

- Idziecie popływać? - spytała Perrie.

- Idź na razie sama - powiedział Liam. - Ja muszę najpierw pogadać z Louisem.

Dziewczyna, położywszy byle jak rzeczy przyniesione z samochodu, zrzuciła T-shirt, spodenki i pobiegła do wody.

Patrzyliśmy za nią przez chwilę, jak rzucała się w taflę wody, a potem Liam przystąpił do rzeczy:

- No i gdzie są te twoje Lwice? - spytał, rozglądając się.

- Jeszcze ich nie ma. Przyjeżdżają do pracy dopiero przed dwunastą. Zobaczysz je na lunchu. I nie wiem, czy któraś jest spod Lwa. O trzech wiem na pewno, że nie są.

- Widzisz, to nie takie trudne po prostu zapytać - powiedział Liam z satysfakcją.

- Wcale ich nie pytałem.

- To skąd wiesz?

Zawstydzony, spuściłem wzrok i opowiedziałem przyjacielowi o tym, jak wczoraj grzebałem w dokumentach w gabinecie właścicielki restauracji i jak zostałem na tym przyłapany.

- Miałeś pecha, rzeczywiście - przyznał Liam. - Nie rozumiem tylko jednego. Skoro ten cały Harry i tak cię widział, to dlaczego po tym, jak wyszedł, nie sprawdziłeś dat urodzenia pozostałych dziewczyn?

Homoskop [Larry Stylinson]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz