Ilość słów: 609
Tego wieczoru byłem w "Wodniku" już kwadrans przed szóstą. Dzień był wyjątkowo upalny, temperatura pobiła kolejny rekord i trudno było wytrzymać w cieniu rozłożystej jakarandy. Już o wpół do piątej wróciłem do swojego klimatyzowanego pokoju, żeby się ochłodzić, a przy okazji zadzwonić do przyjaciela, z którym nie rozmawiałem od kilku dni. Liam jednak nie odbierał, więc nie wiedząc, co ze sobą zrobić, wziąłem prysznic, umyłem włosy i zszedłem na dół.
Zastałem tam tylko pana Nowaka oraz obie Słowianki, które dyskutowały o czymś zawzięcie po słowiańsku. Nie chcąc im przeszkadzać, poszedłem na taras, sprawdziłem, czy wszystkie stołu są nakryte, po czym zająłem się obskubywaniem zwiędłych płatków bugenwilli. Od ponad dwóch tygodni nie spadła ani kropla deszczu i choć ogrodnik przyjeżdżający co drugi dzień do "Wodnika" troszczył się o odpowiednie nawodnienie roślin, było mnóstwo uschniętych płatków, a ich rdzawobrązowa barwa psuła ogólne wrażenie.
Usuwałem je starannie, rozkoszując się bryzą, która po tym upalnym dniu była tak odświeżająca. Miałem już pełną garść zerwanych płatków, odwróciłem się, żeby rozejrzeć się za czymś, do czego mógłbym je wsypać, i wtedy przy wejściu na taras zobaczyłem Harrego.
Zaskoczył mnie jego widok. Jeszcze bardziej zdziwiłem się, kiedy spojrzałem na zegarek i zobaczyłem, że jest dopiero za dziesięć szósta.
- Ty? Już w pracy?
Skinął głową i dopiero teraz zauważyłem, że trzyma w ręce wielki, ozdobny słonecznik.
- Jest piękny! - zachwyciłem się. - Jest prawdziwy?
Nie odpowiedział. Nieśmiało zrobił kilka kroków w moją stronę i trochę niezgrabnie podsunął mi olbrzymi kwiat o łodydze grubej jak duży palec.
Pomyślałem, że chłopak chce, bym się przekonał, że słonecznik nie jest sztuczny, i dotknąłem jednego z licznych żółtych płatków, okalających ciemny środek.
- Prawdziwy - powiedziałem, cofając dłoń.
- To dla ciebie.
- Dla mnie? - spytałem zdumiony.
- Wtedy, po tamtej historii z Katie, czułem, że powinienem ci jeszcze jakoś inaczej podziękować za to, że stanąłeś w mojej obronie.
- Harry, ja już całkiem o tym zapomniałem. - To nie była prawda. Wciąż jeszcze zastanawiałem się, dlaczego się za nim wstawiłem.
- Ale ja nie zapomniałem.
Trzymał przed sobą nieporadnie kwiat, dopóki nie wziąłem go od niego.
- Ale dziękuję - powiedziałem. - Jest piękny. Uwielbiam słoneczniki, mają takie wesołe buzie, jakby były roześmiane.
- Wyrósł w ogrodzie pod naszym domem, dokładnie pod moim oknem. Nikt go tam nie posadził. Na początku nie wiedziałem, co to jest. Myślałem, że to jakiś wielki chwast. Dopiero przed kilkoma dniami zobaczyłem, że to słonecznik, i czekałem, aż całkiem rozkwitnie, żeby ci go przynieść.
- To miło z twojej strony.
Zapadła cisza. Oboje czuliśmy się wyraźnie niezręcznie.
- Chyba powinienem postarać się o jakiś wazon - odezwałem się w końcu, żeby przerwać milczenie. - Szkoda by było, gdyby zwiędnął.
Chciałem pójść do głównej sali i rozejrzeć się tam za wystarczająco wysokim wazonem, ale Harry mnie zatrzymał, nieśmiało łapiąc za ramię.
- Chciałbym ci jeszcze coś powiedzieć.
- Tak...?
- Bardzo cię lubię.
Zaniemówiłem. Długą chwilę trwało, zanim zdołałem wydobyć z siebie głos.
- Co?!
Popatrzyłem na niego i domyśliłem się, ile go musiało kosztować to wyznanie. Jego twarz była zaczerwieniona po cebulki włosów. Widząc, jak Harry niezręcznie się czyje, zapomniałem o własnym zakłopotaniu.
- Ja też cię lubię - powiedziałem. - Tylko jestem zaskoczony. Na początku wydawało mi się, że mnie nie znosisz.
- To tak jak ja. Tyle że ty miałeś prawo mnie nie cierpieć. Zachowywałem się dosyć okropnie.
- No, jeśli mam być szczery, to owszem, nie byłeś najmilszy - przyznałem i uśmiechnąłem się.
- Wiem. Kiedyś ci to wyjaśnię.
- A nie możesz tego zrobić teraz?
Popatrzyłem na jego zamyśloną twarz i zrozumiałem, że jeśli Harry o czymś nie mówi, to nie dlatego, że próbuje coś ukryć albo wzmóc moją ciekawość, ale dlatego, że byłoby to dla niego bardzo bolesne.
- Przepraszam - powiedziałem. - Nie będę cię naciskać, ale wiedzy, że jeśli tylko będziesz chciał pogadać, zawsze chętnie cię wysłucham.
- Dziękuję.
CZYTASZ
Homoskop [Larry Stylinson]
FanfictionZnaczy się... Horoskop... Louis, w przeciwieństwie do swojego przyjaciela Liama, zupełnie nie wierzy w przepowiednie, horoskopy, tarota i tym podobne. Gdy dostaje od niego w prezencie osobisty horoskop, ułożony przez znaną w swojej branży wróżkę Esm...