Rozdział 7: Kwiaty naszej miłości

1K 155 166
                                    

George nie mógł spać, siedział samotnie w ciemnym salonie i patrzył przez okno na gwiazdy. Miał wrażenie że od wyjazdu Punza i Sapnapa zrobiło się cicho, a Dream większość czasu spędzał w łóżku, ledwo chcą z niego wychodzić. Brytyjczyk spojrzał na godzinę w swoim telefonie. Było chwilę po 4 nad ranem, co znaczyło że w Brytanii był już dzień. Nie myśląc długo, wybrał numer do Wilbura i wciskał zieloną słuchawkę. Poczekał chwilę, lecz Will w końcu odebrał.
-George? - spytał zdziwiony telefonem przyjaciela.
-Cześć Will, co tam u ciebie? - spytał starając się brzmieć normalnie.
-Opijałem wczoraj z bandą sukces naszego nowego albumu, wstałem dopiero co - jakby na dowód tego, ziewnął - a u ciebie?
-Nie mogę spać, czekam aż Nick i Punz wrócą wreszcie. Mam wrażenie że minęła wieczność, a to ledwo dwa tygodnie - westchnął cicho.
-Czekaj to ty nie wiesz..? - Wilbur wydawał się w nie małym szoku.
-Nie wiem.. o czym? - nie do końca rozumiał George.
-O Sapnapie, nie mówił ci nic Punz?
-O Sapnapie? Jeśli masz na myśli jego chorobę to oczywiście że o tym wiem - chłopak poczuł dziwny ucisk w klatce piersiowej.
-To każdy wie, mi bardziej chodzi o to co się z nim stało...
-Jak "co się z nim stało"?! - Gogy nawet nie dbał o to by być cicho.
-George, nie śpisz? - usłyszał za sobą zaspany głos blondyna.
Odwrócił się by zobaczyć że Dream stoi w parę kroków od niego. Obydwoje usłyszeli dźwięk szeleszczenia kluczy przy drzwiach wejściowych.
-Zadzwonię później Will - oznajmił Mr. NotFound i rozłączył się.
Drzwi otworzyły się, a po chwili ktoś wszedł do salonu z telefonem z włączoną latarką. Dream dostał nią po oczach, a wystraszona postać odskoczyła i prawie upadła, potykając się o jakiś mebel.
-Kurwa... - jęknął "włamywacz".
-Luke?! - George od razu rozpoznał jego głos.
Dream lekko skołowany, zapalił górne światło i po chwilowym szoku jakiego doznały ich oczy, cała trójka patrzyła na siebie. Niższy blondyn prawie w ogóle nie zmienił się przez ostatnie dwa tygodnie. Jedyną różnicą był opatrunek na policzku i plaster na nosie.
-Co ci się stało? - spytał Dream podchodząc bliżej do Punza.
-Nie twój interes - odburknął.
-Gdzie Nick - spytał George wciąż czując ucisk w klatce piersiowej.
Luke przygryzł dolną wargę i odwrócił wzrok, nie chciał o tym mówić.
-Lukas, gdzie jest Nick - powtórzył George.
Blondyn skrzyżował ręce na piersi i wciąż nie odpowiadał na pytanie.
-Mieliście spać - westchnął cicho do siebie bardziej niż do nich.
Dream przyszpilił Punza do ściany. Starał się go zmusić do patrzenia sobie w oczy, ale starszy ciągle migał się jego wzroku.
-Gdzie jest Nick - spytał blondyn zaciskając dłoń na ramieniu starszego.
-Nie twoja sprawa - syknął jedynie.
-Nie moja?! - wrzasnął wkurwiony - Powiedz mi w tym momencie gdzie jest Nick albo się stąd wynoś!
-Clay uspokój się - powiedział stanowczo George wstając z kanapy.
-Nie uspokoję się póki się nie dowiem gdzie jest Nicholas - warknął.
-To wszystko twoja wina - Punz zacisnął dłonie w pięści - Nick zakochał się w tobie jebany idioto.
-Co..? - Dream poczuł jak wszystkie siły go opuszczają.
Wszystko wróciło. Każde jedno wspomnienie uderzyło w blondyna. Każde miłe słowo między nimi, każdy gest, objęcie czy pocałunek, każda obietnica między nimi i ich dziwna relacja kiedy nie byli razem, ale byli więcej niż przyjaciółmi. Tamtwgo dnia, w którym zdarzył się ten nieszczęśliwy wypadek, Clay chciał powiedzieć Nicholasowi że mu się podoba i spytać czy będzie jego na zawsze. Nie rozumiał czemu wcześniej nie połączył tych dwóch faktów - choroby Nicka i jego wypadku. Czy teraz było już za późno? Wszystko na to wskazywało.

---
Ponad tydzień wcześniej...
---

Luke siedział na swojej części łóżka i przeglądał telefon, starając się jakoś zająć myśli od tego co się działo w ostatnich dniach. Stan Sapnapa pogarszał się w zastraszającym tempie. Męczył go kaszel i duszności, a parę razy dziennie wymiotował krwią i kwiatami. Blondyn przeniósł wzrok na swojego przyjaciela, słysząc jak znów dławi się tym szkarłatnym zielskiem. Na dłoń Nicholasa spłynęło trochę krwi oraz praktycznie w pełni rozkwitnięta główka róży.
-Czy to nie romantyczne? - spytał uśmiechając się smutno.
-Romantycznie? - Punz poczuł jak wściekłość rozpala go od środka - Umieranie przez kogoś kto ma cię w dupie jest romantyczne?
-Wiesz.. Gdybym mógł wyrwał bym mu skrzydełka - Nick uśmiechnął się melancholijnie.
-Dreamowi? - spytał nie rozumiejąc.
-Motylkowi - powiedział ze smutnym uśmiechem, powoli tracąc siły.
-Motylkowi... - powtórzył cicho Punz próbując zrozumieć to wszystko.
Sapnap dziennie trącił tyle krwi, że nie zdziwiło to aż tak blondyna gdy niedługo po tym zemdlał. Kiedy się ocknął był otoczony przez Karla, Alexa i Lukasa.
-Umarł ktoś..? - spytał zachrypniętym głosem, czuł się bardzo słabo jednak nie chciał by martwili się o niego jeszcze bardziej.
-Nie ma mowy że jadę do Foolisha, zostanę tu lepiej - postanowił Luke zaciskając ręce w pięści.
-Nie ma mowy.. - oznajmił Nick - wiem jak bardzo ci zależy na ponownym spotkaniu z nim - uśmiechnął się słabo.
-Muszę zostać przy tobie Nick, to jest ważniejsze - blondyn czuł jak do jego oczy napływają łzy.
-My się nim zajmiemy Punz, będzie w dobrych rękach - Quackity próbował jakoś poprzeć Sapa, bojąc się że kłótnia tylko pogorszy jego stan.
Punz wyglądał jakby się zastanawiał mocno nad tym, ale nie wyglądał na w 100% przekonanego.
-Jedź Luke, damy sobie w trójkę radę - Karl uśmiechnął się smutno.
-No nie wiem... - blondyn skrzywiła się i widać było jak jego ręce się powoli rozluźniają.
-Będę grzeczny - uśmiechnął się delikatnie Sap i położył swoją chudą, bladą dłoń na dłoni przyjaciela.
-To tylko trzy dni, potem wrócę do ciebie, masz na mnie czekać. Okej? - Luke naprawdę bał się że to będzie o trzy dni rozłąki za długo.
-Nigdzie się nie wybieram...

UnArcadia | DreamNap HanahakiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz